piątek, 25 lutego 2011

Petardy o 23 ; 08.

To nie mogą być przypadki. Myślę o tym, że dawno nie rozmawiałam z siostrą i ona dzwoni.
Później zadzwoniła Myszka z pytaniem czy przyda mi się gąbka wielkości materaca 12 cm grubości. Ona sobie kupiła nowy materac do łóżka i gąbka, która dotychczas służyła jej za materac już jej nie jest potrzebna.
Mało nie krzyknęłam z zachwytu. Tyle o tym kombinowałam. Miał to być mój następny zakup na realizację prototypu przestrzennej formy jaka od jakiegoś czasu za mną podąża. Chciałam też wyciąć z niej dużą literę I do już częściowo zrealizowanej pracy pod właśnie takim tytułem "I". Nie wiedziałam jak poradzę sobie z transportem nie mówiąc o wydatku związanego z samym zakupem potrzebnego surowca. A tu materiał sam zapukał do drzwi. Aż chciałam usiąść z wrażenia i na moment zaniemówiłam przy słuchawce. Usłyszałam: " Halo Jolu, jesteś tam..." Nic nie wyjaśniałam, bo taki zbieg okoliczności to przecież tylko jeden z kolejnych przypadków.
Już wcale nie chce opisywać poszczególnych wydarzeń, bo one wszystkie wyglądają jak szczęśliwy zbieg okoliczności czy zmyślną aranżację wydarzeń na moją korzyść, która dotychczas należała do wyjątków. To jednak co wydarzyło się przed chwilą wymaga zapisania.
Otóż jakiś czas temu Grażka przyniosła jak zawsze porcję makulatury składającą się przede wszystkim z gazet. Mają nadprodukcję, więc stały się dostępnym mi materiałem do przetworzenia czy zionięcia w nie duszy czyli  przelania w nie swoich emocji i uczuć.
To były gazety z okresu Nowego Roku i Sylwestra. Była tam składanka reklamująca petardy. Kilka dni temu powiększyłam poszczególne obrazki. Od kiedy zaczęłam przygodę z przetwarzaniem makulatury w coś co zawiera pojemność słowa Sztuka, jestem częstym gościem Pod Arkadami w sklepie z niepozornym napisem
"Kopie" na szybie.
Jak zwykle małe wycinki powiększałam do wymiarów A3 - te są najbardziej opłacalne. Zaczęłyśmy rozmawiać z dziewczyną stojąca za mną w kolejce na temat jej kapelusza. Obie byłyśmy w kapeluszach, ale ja o tym zapomniałam. Zapytała mnie o to co zrobię z tej gazetki. Wyjaśniłam jej i była jak każdy zdziwiona i pełna podziwu i przyznała, że jest zainspirowana moim pomysłem. Pochwaliła, że energetyka zdjęć na prawdę pasuje do tytułu. Wymieniłyśmy adresy i moja nowa znajoma Magda odeszła w swoje sprawy.
Dziś oklejałam płasko przestrzenną powierzchnię kolejnej pracy kopiami z petardami i wtedy za oknem o 23 ; o3 w dniu dzisiejszym ktoś wystrzelił kilka sylwestrowych pozostałości radości i energii. To co miałam przed sobą na zdjęciach zobaczyłam za oknem. Moje rozradowanie popsuł przestrach Kaprysa, który migiem zwinął się do swojej ukochanej wybawczyni jego lęków - czyli piwnicy.
Zdążyłam ochłonąć kiedy pomyślałam sobie, że już dawno nie widziałam wróbla, mając zamiar przesortować jednocześnie główną stronę facebook'a. Na pierwszym poście od góry był napierzony z zimna wróbelek - polski - elemelek.
Idę spać, bo aż się boję znów czegoś pomyśleć. Grzegorz będzie miał znów okazję powiedzieć, że naciągam, że jeżeli chce się zobaczyć potwierdzenie swoich myśli, to się zobaczy. Więc dobrze wiem, że chce zobaczyć potwierdzenie swoich myśli, widzę to i się z tego cieszę, bawię się tym, poprawiam sobie humor i wciąż nie jestem w stanie wyjść poza zdziwienie i podziw, a także dziękczynienie za możliwość zobaczenia moich pragnień, myśli, nastrojów  w postaci zmaterializowanej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz