piątek, 21 lutego 2014

Bez recepty

"...It is a risk to love
What if it doesn't work out?
Ah, but what if it does..."

                      Peter Mc Williams

- Każdą rzecz musisz sam wykonać bez oglądania się na innych  - złościła się w umiarkowany i kontrolowany sposób Cyntia. -  Sam musisz za siebie podejmować decyzję i porządkować swój teren. Wydaje mi się, że się zawiesiłeś i tak postanowiłeś sobie dyndać lub wisieć i przeczekać każdą oczekującą rozstrzygnięcia sprawę. Czy mam rację?

- Uhhh, a co to takiego sie porobiło? - obudził się Micho. 
- Oj przestań udawać niewiniątko, bo mam tego powyżej wierzchołków - kontynuowała wciąż sprawdzając swój poziom zagotowania się. 
- A ja pisałem do Ciebie wczoraj, dwa razy... z przerwami... i wysłałem więc co się z tym stało? 
- Zawsze można znaleźć usprawiedliwienie - prawda? Sęk w tym, że jak się powie prawdę to można uwolnić swoją pamięć w odwrotnym przypadku sobie zaśmiecasz kanały...
- E tam Cyntio zaraz do kanałów wchodzisz, po prostu coś się z tym porobiło albo może się gdzieś zapodziało albo zawieruszyło...
- Oj, w takim razie przepraszam.
- A to raczej ja Ciebie przepraszam, bo jak do siebie piszemy... no to oczekujemy, że otrzymamy chociaż parę słów w odpowiedzi... na prawdę tu Twoje przeprosiny są ... no bez pokrycia - kręcił się jak w ukropie lub jak ugryziony przez końską muchę Micho. 
Cyntia milczała, bo uznała, że to ona ma rację. 
- A może jeszcze znajdę gdzieś co pisałem... ale no już stało się... czasem się zstanawiam co kobiety mają w sobie, że mają taką łatwość mówienia albo pisania..., że tyle słów zdołają przelać na papier i na ekran... wynika to chyba z psychicznych uwarunkowań... Mnie jak Tobie powtarzam mówienie i pisanie przychodzi z trudnością albo przelewanie tego co chcę powiedzieć...
- Po pierwsze rozmawiasz z jedną przedstawicielką płci przeciwnej, bo do kobiet to możesz się odwoływać jak rozmawiasz z kolegami ogólnie o kobietach a teraz mówiśz do jednej osoby - nastroszyła się Cyntia - A po drugie jeżeli już chcesz generalizować to kobiety zdają sobie sprawę z konsekwencji braku komunikacji w relacji, bo to prowadzi do zderzeń lub konfliktów. Jeżeli pamiętasz ze szkoły to Romeo i Julia jest przykładem na to dlaczego dialog i dbałość o aktualną wymianę jest raczej obligatoryjną opcją lub koniecznością.
- A tak ale...
- Czasami potrzeba nam po prostu zrozumienia bez porad i rozwiązywania za nas naszych problemów...
 - A więc... postaram się powiedzieć, co do Ciebie napisałem - zadeklarował zupełnie już zjechany Micho zmęczonym nagle głosem. 
- Może przypomnę co ja pisałam do Ciebie tak na wszelki wypadek; Napisałam na koniec, że najpiękniejsze rzeczy na świecie i w naszym życiu, to rzeczy jakie istnieją poza możliwością dotyku czy posiadania czy chociażby zobaczenia lub usłyszenia, pisałam, że najpiękniejsze rzeczy w naszym życiu są lub powinny być odczute przez nasze serca, bo nasze serce wie co pomyślimy, co odkryli ostatnio naukowcy na mini sekundę wcześniej zanim przepływają przez nas myśli prowadzące do wyborów słów i sformułowań... - zapędziła się Cyntia jak zwykle poza ramy tego co tak na prawdę było istotą bezwzględnej potrzeby rozstrząsanego wątku. 
- A więc... - zaczął Micho wyraźnie pod górę i opornie - no więc pamiętamy się na podstawie tego co pamiętamy... i to dobrze, bo od wielu stron się znamy... co do gotowości to masz rację... bo ja wiem, że muszę parę spraw przeprowadzić w związku z ustawieniem życia swojego powiedzmy na gruncie ekonomicznym i dopóki to leży na obecnym poziomie lub moje zarobki będą takie jak są w tym momencie co jest tylko kilka groszy ponad utrzymanie moje to tak albo inaczej.... obojętnie jak zresztą... to wszystkie inne sprawy mogą być tylko w strefie przyszłości... przynajmniej na razie... 
- Ależ z Ciebie jest... chciałam powiedzieć z braku słów coś, ale może lepiej powiem, że fajnie, że wiesz o co Tobie biega, bo jak powiedział Osho "... There is no other grater ecstasy then to know who you are..." Czyli, że... 
- A ja przecież rozumiem - przerwał jej Micho tylko poza tym na razie... problem w pewnym sensie jest związany z odległością, bo gdyby inaczej było moglibyśmy się widywać niezależnie od wszystkiego, pomiędzy naszymi zajęciami i pracą ... cokolwiek byśmy robili lub robimy...

Oj, to było trudniejsze niż to co wolałaby usłyszeć Cyntia a  Micho kręcił i wił się i to było przykre i suche i jak zamknięta szansa. 
- Odległości są przeciw miłości, tak? - zapytała - A ja myślałam, że miłość góry przenosi, czy chociażby szansa na możliwość rozwinięcia relacji... - powiedziała i najchętniej już teraz odłożyłaby słuchawkę ale grzeczność i dobre wychowanie weszło jej wyraźnie w poprzek szczerej demonstracji własnych odczuć.
- ... co do okresu wyszukiwania i poznawania to jest też coś - ciągnął Micho zupełnie bez litości - no więc na poznanie to też potrzeba czasu i na to czy decydujemy się no coś, bo takie jest życie i trudno przez to przeskoczyć.
Cyntia już przeskoczyła i była poza barierką, przed którą on stał i drapał się być może w swoje niedźwiedzie ucho. Po prostu czekała aż skończy.
- Z tego co wiem to kobiety bardziej chcą określenia sytuacji w jakiej się znajdują i lubią mieć wszystko jasne... więc co mogę Tobie powiedzeć na koniec... może...
Przed chwilą chciała trzasnąć słuchawką aż się rozleci ale teraz wyraźnie złapała drugi oddech a może cień nadziei na szansę więc nadal milczała. 
- Może lepiej byłoby w Twojej sytuacji znać wiele osób na gruncie przyjacielskim przynajmniej przez jakiś czas... niż być np z jedną osobą i się męczyć...

Oh, oh ale ją podkręcił i wkurzył do przeodstatecznej kropki.
- Widzisz Micho i tu się różnimy - zaczęła.
- Jeżeli wchodzić w relację to niby dlaczego z przekonaniem klęski i prognozy o męczeniu się wzajemnym? To jak się czuję w danym momencie zależy ode mnie od mojego wyboru. Jak ktoś inny może mieć wpływ na moje samopoczucie? To Gregor zrezygnował z rodziny, bo dopóki byliśmy sami to jakoś dawał radę ze mną być i myślał, że jego samopoczucie zależy od kogoś z kim jest. Przekonał się, że się mylił tylko znacznie za późno. 
- A to wszystko wiem - sapnął Micho. 
- W zasadzie jestem szczęśliwą osobą, bo tak wybieram. Jeżeli jest mi jakoś źle to szukam dlaczego i staram się znaleźć coś na poprawienie nastroju i uczyłam tego moje dzieci. Zdarzają się sytuacje trudniejsze ale najważniejsze, że obciążanie za swoje samopoczucie biorę na siebie, co z kolei obarcza mnie pełną odpowiedzialnością za to aby czuć się najlepiej jak na to mnie stać w danym momencie i tyle. Uważam, że obciążanie jakiejkolwiek relacji i to tej, która mogłaby  ewentualnie dopiero zaoistnieć jest wyraźnym szukaniem dziury w całym i rozleniwieniem duchowym i w ogóle teraz rozumiem wiele rzeczy..."

Rozmawiali jeszcze jakiś czas ale Cyntia miała powyżej czubków włosów lub gałęzi sięgających nieba postanowiła wkręcić delikatny powód, żeby rozmowę zakończyć po czym zamysliła się.
Zastanowił ją fakt, że Micho w tym co pisał i mówił zawsze wyrażał przekonanie jednoznaczne przekonanie, że związki unieszczęśliwiają ludzi i taki efekt z góry zakładał i przewidywał dla każdej relacji. 
Wiedziała, że ponieważ Micho zakładał taki obrót rzeczy to tak będzie wyglądała jego rzeczywistość i tak będzie wyglądała współkreacja relacji w jaką o mały włos... prawie była gotowa, żeby wdepnąć. 
Podniosła oczy na sufit pokoju, w którym siedziała z dziekczynnym półuśmiechem...
- A jednak niebiosa nade mną czuwają i mają mnie w ochronie - pomyślała. 
- A może by przemyć rozwodnioną bielą te belki, żeby nadać im więcej lekkości? - zastanowiła się. 
Jednak sprawa Micho i odbytej właśnie z nim rozmowy okazała się silniejsza niż plany związane z mieszkaniem. 

Jedni niosą ten sam wciąż powiększający się bagaż z koniecznością ochrony siebie poprzez rezygnację z możliwych powtórzeń a inni i do tych zaliczała siebie samą chcieli sprawdzić czy wyciągnęli wnioski z dostarczonym im przez życie lekcji i czy za następną próbą czy podjętym ryzykiem powiedzie im się lub dadzą radę zrealizowania swoich marzeń o rozwijaniu miłości poprzez bliską relację z drugą osobą.
Chciała mu powiedzieć "... Micho, przepraszam, wybacz ale postawa, którą reprezentujesz jest tak absurdalna do tego stopnia, że aż śmieszna. Chcę wejść w związek, żeby żyć pełnią życia, żeby oprócz tego, że jestem człowiekiem poczuć się także kobietą..."

- Ależ on się kręcił - pomyślała Lajo - odrywając się od wspomień... 
Z tego co pamiętała to Micho się cofał jak rak z tego co na początku było dla niego też wielką  wygraną a może nawet szansą. 
- Która to godzina? 
Dzisiaj o 20 - stej musi zapalić świeczki we wszystkich oknach na znak solidarności z Ukr, a w niedzielę o dwunastej w południe zamierza przyłączyć sie do akcji "Hałas dla Ukr". 
Oj dokładnie pamiętała jakie takie właśnie akcje robiły wrażenie podczas przewrotu "Solidarnościowego" w latach jej młodości. Jeszcze dziś pamięta jak gęsią skórka pokrywała jej całe ciało i wszystkie najdrobniejsze włoski stawały dęba... 
Akcja polega na tym, że gdziekolwiek, ktokolwiek będzie ma się zatrzymać i zrobić hałas. Może to być klaksom samochodu, mogą to być miejskie syreny, może to być walenie chochlą (lub łyżką wazową jeżeli komuś tak wygodniej) w sagan albo kocioł, może to być dźwięk dzwonka od roweru. Po prostu "Hałas" czym donieśniejszy tym lepszy z intencją dla Ukr... 
Taki hałas pomaga też w czasie medytacji czynnych dla przekazywania intencji wolnych od zanieczyszczeń. Po prostu koncentrujemy się na czynności i dźwięku i w dość długim czasie nasza koncentracja na jednej myśli jest zdecydowana i jednorodna. 
- Może dlatego ludzie krzyczą albo nawet wydzierają się czasami? - zdała sobie sprawę. 
- Jakie to dziewne jak różnie można odbierać jedną osobę? 
Dla przykładu ona w obrazie Micho była istotą nadzwyczaj zrównoważoną i wręcz niosącą ukojenie i zasiewającą spokój a w tym co czasami mówił Gregor to ona była powodem tego, że jemu brakowało spokoju, przynajmniej tak twierdził...
Jest też i to, że ona Micho pamiętała inaczej niż to co sobą dla niej w tej chwili prezentował. 
Wiedziała, że Micho się asekurował i jasne było jak na dłoni, ze bał się...
Trzykrotnie umawiali się na jego przyjazd do niej i trzykrotnie w ostatnim momencie odmówiał. 
Lajo odszukała maila, w którym umawiali się ze sobą po raz pierwszy. 

".... A właśnie pooglądałem sobie Wyspę Młyńską na googlach i gdzie i co i jak... No to jak pójdziemy?..." - pisał Micho jak wół w kropki i dalej: "...Ja tam wszędzie mogę iść, tylko zależy jeszcze jaka będzie pogoda, ale to zawsze można coś wymyśleć. A przy okazji zacząłem rzekę śledzić, bo zawsze wydawało mi się, że Bydzia nad Wis leży a wychodzi na to, że nad Brd i jeszcze jest taki kanał co idzie od Not na zachód, a ten kanał to mnie zmylił, bo szukałem co to jest dość długo i po co to i dlaczego, ale teraz już chyba wiem, że można się tędy z Wis do Not i aż do Odr przedostać na zachód... Jeszcze się geografii nauczę co zapomniałem prze te lata..."
Cyntia coś mu perswadowała w imię wspólnej fajnej przeszłości jaką dzielili między sobą: 

"...Miłość i rozwijanie jej jest najpiękniejszą rzeczą jaką może zagwarantować i ofiarować nam życie.
Wiem coś o tym, bo tego doświadczyłam. Będziesz się śmiał, ale moja pierwsza wielka więź w okresie dorastania dotyczyła mojej siostry. I ta więź otworzyła mnie na głębię możliwości bycia z drugą osobą. Z Gregorem tego też doświadczyłam, ale to było już inaczej, bo on tylko od czasu do czasu wyłaził ze swojej kryjówki emocjonalnej i odkrywał się bez zapodziewania się ze swoją intymnością po różnych kątach.
Z Gregorem tego całkowitego zespolenia doznawałam podczas seksu, podczas rozmów i znajdowałam go dla siebie w przestrzeniach kosmicznych  i czasami w innych momentach i gdyby nie to, że on chciał znaleźć lepszą wersję czy inne wyjście dla siebie to byłabym z nim na tych warunkach jakie on mi ofiarowywał do dzisiaj, jestem tego pewna..."

Cyntia była zupełnie szczera, zresztą Micho też się otwierał w jednym z listów napisała do niego:

"... Zakochać się jest dosyć łatwo. Znacznie trudniej znaleźć odpowiedni objekt. Wystarczy wyzerować odpowiedniego kandydata i przelać cały ładunek uczuć jaki się w sobie trzyma lub bardziej do jakiego  ma się dostęp z puli kosmicznych a więc nieskończonych zasobów uczucia, na kogoś kto odpowiada naszej skali i kryteriom.
Jest to decyzja i ukierunkowanie woli jak każde inne działanie czy odczuwanie na jakie nastawiamy nasz aparat odbiorczy czyli nasz mózg. 
Doświadczyłam tego, ze mózg, jest odpowiedzialny za każdą dziedzinę naszego życia. Ja akurat doświadczyłam tego na terenie seksu najbardziej i bardzo wcześnie. Tzn wcześnie po mojej decyzji o inicjacji seksualnej. Nawet Gregor się gubił wśród moich reakcji i się na mnie złościł, więc nauczyłam się modyfikować swoje porywy i refleksy i obcinać swoją spontaniczność. Lata później wyczytałam o moich reakcjach, w kama sutrze, że było to najwyższy z możliwych poziomów obserwowanych u kobiety, bo okazuje się, że dla mężczyzny jest ten rozdział zamknięty, może on tylko na tym etapie czerpać z rozbudzenia i obserwowania uniesień kobiety. 
(Widziałeś kiedyś kotki chwilę po zapłodnieniu jak je rzuca i jak się wiją w ekstazie. Kocur tylko patrzy często z niepokojem).
Zresztą wystarczyło mi na niego popatrzeć i zaczynałam swoje raje, oczywiście o ile mogłam sobie na to pozwolić...
A więc wyczytałam, że były to najwyższe z możliwych stanów ekstazy przeżywanych przez kobietę podczas uniesień seksualnych.
Obcięłam to co mu przeszkadzało, ze względu na to, że spotkanie takiego partnera, który by taki stan rzeczy umiał docenić i zaakceptować było by trudniejsze niż dobranie takiego mężczyzny, z którym w ogóle takie stany byłyby możliwe. 
Potem już bardzo się zawsze pilnowałam co do swoich reakcji. 
Oj szkoda tego naszego związku.
Wiem natomiast, że do stanów orgazmu  potrzebuję tylko siebie a raczej tylko włąsnej jaźni. Mogę nawet zrezugnować ze swojego własnego ciała wystarczy mi moja duchowość. Potrafię bawić się orgazmami w ogóle wykluczając dotyk a tylko obserwując energie wędrujące przez moje ciało i wywołujące eksplozje fizycznie odczuwalne i mną wstrząsające ale zapewniam Ciebie, że jest to super przyjemne. 
Człowiek jest jednak tak skonstruowany, że jego naturalną potrzebą jest dzielenie się i dochodzenie do różnych stanów w oparciu o partnera i bliskość z innym wybranym człowiekiem. Wiem, że z Gregor'em byłoby to wszystko możliwe, bo ma on podstawy możliwości rozwoju duchowego tylko za bardzo dopuszcza do siebie shizofremię opinii zewnętrznego środowiska jakby to miało jakiekolwiek znaczenie..." 

Komentarz Micho brzmiał ostrożnie: 

"... Z tego co opowiadałaś o swoim życiu z Gregor'em i przedtem i teraz, to moja opinia jest, że szkoda Ciebie było dla takiego życia i dla takiego gościa choćby nawet "nagrodę Nobla miał"... ale ja jestem powiedzmy mężczyzną a Ty kobietą i miałaś z nim dzieci i chciałaś to wszystko ratować.. 
No a jeśli możemy być szczęśliwi tylko tak sobie i ta druga osoba ma na to minimalny wpływ i jej zachowanie też, no to też po co nam ktoś dodatkowo? ... w dodatku jeśli ciągle problemy stwarza jakieś.
Sytuacja ekonomiczna to jeden z czynników rozkładających wszystko na kawałki i pokazujących prawdziwe oblicze człowieka. Żyjemy w czasach, że najpierw każdy się nas pyta z czego żyjemy a później ewentualnie jak albo z kim albo w ogóle to mało co kogo interesuje i obchodzi tzn sprawy personalne. Ja dopiero w St dostrzegłem jakie to ważne, tzn utrzymanie się i życie jako takie. Mogę tylko tyle powiedzieć, ze wszystkie tam relacje, związki, miłości, marzenia były na drugim miejscu... zresztą Wy chyba też doświadczyliście tego na początku po przyjeździe do St.
Z tego co pisaliśmy lub mówiliśmy do tej pory to ustaliliśmy naszą relację na poziomie przyjacielskim, oczywiście pamiętając o tym co było między nami i jak.
Ale jako przyjaciel, bo tak może najlepiej to odbierzesz... mogę Tobie powiedzieć, że każdy facet myślący będzie się bronił przed takim układem jak mówisz i piszesz, że jeśli Gregor będzie w potrzebie np: za ileś tam lat, to Ty będziesz mu pomagać tzn jak Ty to sobie wyobrażasz tę pomoc? Chyba, że myślisz, że on będzie "na obiadki przychodził"... Cyntio życie jest życiem i każdy musi sobie zdać sprawę, że przegrał tak samo on też... chyba, ze nadal masz cień nadziei, że na koniec razem będziecie. Dzieci akurat tutaj już mają mało do rzeczy, ponieważ i tak już swoje życie mają a im dalej to ich problemy i sprawy dla nich będą ważniejsze niż to co się między wami dzieje. To znaczy mowię tutaj w tym, że abym Twojego byłego chciał szykanować... i każdy widzi, że Ci nadal pomaga... ale są granice, gdzie trzeba przeszłość odkreślić i tyle. Doświadczenia można sobie zostawić ale przeszłość trzeba odciąć grubą kreską i koniec.     
Po zerwaniu z moją byłą nawet żałowałem bardziej własnej głupoty niż straconego czasu. No ale to moja sprawa i jak się to wszystko skończyło, to na prawdę odetchnąłem... ale każdy jest inny. Tobie się wydaje... ale też jest Tobie trudno zaakceptować w pewnym sensie albo tymczasowo życie samej, ponieważ jesteś osobą bardzo socjalną i przyzwyczajoną do życia w rodzinie... ale coraz jest więcej samotnych z wyboru... Moim zdaniem to bardziej są sami z przyzwyczajenia i z lenistwa i z wygody tak jak dla przykładu ja sam... "

"... Never love anybody who
treats you like you're ordinary..."
              
                         Oskar Wilde

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz