niedziela, 2 lutego 2014
Sen
Jeszcze w Ameryce śniłam, że na
moim balkonie wyrosło drzewo przeogromne
z drabiną wnątowaną po skosie.
Drzewo było kopiaste prosto z baśni,
wysokie na trzy piętra ponad dachem.
Drabina z trzy razy wysokość drzewa powtarzając
kończyła się po drugiej stronie dziury w niebie.
Na tę drabinę weszłam powoli i zgrabnie,
na jednym oddechu na sam wierzchołek i
z ciemnoniebieskiej wysokości zdjełam księżyc
jak podświetlony piernik.
Mrugały na mnie gwiazdy, wiatr kołysał.
Jak w namalowanym obrazku lub
zatrzymanym kadrze zastygłam
w bezruchu, bo żal mi było na dół schodzić.
Ze zdziwienia i zakłopotania sytuacją
obudziłam się i do dziś sen ów
pamiętam dokładnie.
Bydgoszcz, 04 październik 2010.r.
- chA.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz