sobota, 8 lutego 2014

Szefowa

Na ostatnim zebraniu okazało się, że Zuzia ma poważny problem ze swoją szefową zwaną przez nią a potem przez cały zespół podopiecznych Mamuśką. 
Najpierw Cyntia napisała do niej kilka słów pocieszających, w następstwie których nawiązała się korespondencyjna polemika pomiędzy przyjaciółkami. 
Zawsze coś a to jednej a to drugiej przeszkadzało. W końcu Cyntia wyjaśniła Zuzi, że ta ma się odczepić od wysokich obcasów i bluzki w tandetne cekiny swojej świeżo owdowiałej i jeszcze starającej się ustalić swoją pozycję po stracie  łatwo dostępnygo materiału do prześladowania w postaci swojego zmarłego współmałżonka i żeby tak na prawdę na razie schodzić jej z drogi, bo teraz - wiadomo; intensywnie  szuka wypełnienia luki czyli następnej ofiary, bo nawykła do swojej roli nagle straciła grunt pod nogami. 
Po czasie Cyntia trochę ochłonęła i zdała sobie sprawę, że trzeba sprawę ruszyć na głębszym poziomie. 
Pierwsza jej reakcja wynikała ze świadomości, że jeżeli zacznie za bardzo współodczuwać sytuację Zuz'i to delikwentka bolesnych doświadczeń, którymi się podzieliła na zebraniu zazna tyle co chwilowej ulgi ale czy taki stan rzeczy można nazwać pomocą? 
W przekonaniu Cyntii pomocą była możliwość uświadomienia sobie działających mechanizmów i rozpracowania ich na tyle na ile to było możliwe tak aby doprowadzić do sytuacji; Gdzie wilki syty i owca cała jak mawiał jej ojcem a co ona nazywała obopólnym zwycięstwem dla zaangażowanych w każdy konflikt. Czyli wyście z sytuacji na 50/50 zamiast 100/0. 
Jej zadaniem było podciągnąć Zuz'ę w wyższe rejony tam gdzie ona chciała być poprzez świadomy wybór i wolę,  zamiast schodzenia w dół na spotkanie obecnego minorowego nastroju zdenerwowanej i roztrojonej przyjaciółki. 
Postanowiła więc do Zuzi zadzwonić: 

- Hej Zuz'a, masz czas i ochotę na pogaduchy? - zaczęła.
- Jak wiesz ja z Tobą zawsze, bo bardzo Ciebie lubię i zawsze będę to Tobie  powtarzać aż do końca świata, a teraz akurat bardzo chętnie, bo mi siedzi na nosie wciąż ta sama sprawa - ucieszyła się Zuz'a.
- Szefowa? - domyśliła się inicjatorka rozmowy zadowolona, że tak od razu dotarły do merritum przewidzianego tematu.
- W całej swej okazałości z obcasami jak podkowy i z cekinami ze spódniczką mini w podstarzałym wieku i z grubym tyłkiem - co prawda Zuz'a się śmiała ale tak na prawdę słychać było, że jest po prostu, zwyczajnie zła na to co się działo w jej zawodowym życiu a także pewnie na pouczenia jakich ostatnio dostarczyła jej życzliwa i rozumiejąca przyjaciółka Cyntia.
- Ja właśnie w tej sprawie, bo tak na prawdę to chciałam Ciebie przeprosić za wszystkie moje pouczenia, bo wiesz łatwo jest mówić trudniej stanąć oko w oko z sytuacją o jakiej nam opowiedziałaś.
- Ależ Cynt'io wszystko w porzo, - powiedziała uspakajająco Zuz'a - a tak między nami mówiąc to wiedziałam, że zadzwonisz... 
- A dlaczego tak przypuszczałaś ?
- Bo ja znam Ciebie trochę, lubisz pomagać i zawsze jak się do Ciebie z problem zwrócić to nawet jak się Tobie odwlecze na początku to i tak potrafisz z czasem wyciągnąć łapę...
- Ale smarujesz same pochlebstwa, wiesz chyba, że tak czy inaczej postaram się w miarę możliwości przepracować tę sytuację a wiesz dlaczego? 
- Już mi kiedyś wykładałaś, że Tobie samej się to przyda, bo sama potrzebujesz to rozumieć co chcesz mi wytłumaczyć czy tak?
- Coś w tym sensie...- zaanansowała wymijająco Cynt'ia. 
-  No i jak można uniknąć sympatii wysuniętej w Twoją stronę - otworzyła się Zuz'a.
- Oj słuchaj weź się w garść, bo zaraz się rozłączę - zagroziła czując, że pochlebstwa już za bardzo ją obklejają - Zuz'iu też Ciebie bardzo lubię, ale skończmy już ten segment.
- Przyszło mi do głowy, że trzeba sprawę ruszyć na najgłębszej możliwej dla nas opcji zrozumienia czyli od strony teorii drugiego lustra duszy Greg'a Brandon'a, pamiętasz omawialiśmy to na naszym ostatnim cowtorkowym spotkaniu ....?
- Pamiętam Cynt'io ale mam kłopoty ze zrozumieniem tego, to za bardzo dla mnie skomplikowane. 
- No to spróbujemy to razem ruszyć i zobaczyć jak się da zastosować teorię w praktyce czyli na przykładzie owdowiałej ostatnio Mamuśki - hm? 
- Od razu mówię bardzo jestem Tobie wdzięczna - znów zapędziła się Zuz'a
- Ej, jak się umówiłyśmy?; Obie sobie pomożemy, bo obie chcemy sobie coś utrwalić i to ja jestem Tobie wdzięczna za to, że pozwalasz na ciele swoich doświadczeń przeprowadzać harakiri albo wiwisekcję oj no, że chcesz posłużyć mi swoim przykładem dlatego, żebym tak samo mogła się nauczyć jak ta teoria może ułatwić mi życie i przybliżyć mnie do zrozumienia innych i lepszych interreakcji w każdej sytuacji, o widzisz nawet mi się rymnęło. 
- No to dawaj - w końcu zgodziła się Zuz 'a zdeterminowana na skoncetrowanie swojej uwagi w logiczny i scentralizowany sposób. 
- A więc jak pamiętasz pierwsze lustro?,
 -  było dość łatwe, bo jest odzwierciedleniem danego momentu lub dokładniej pokazuje nam dominującą emocję danej chwili. 
Dla przykładu zadzwoniła do mnie przed momentem Bonia i chciałam z nią rozmawiać tylko o tyle ile było to konieczne to znaczy, cały czas byłam myślami z tym, że powinnam po pierwsze pisać, po drugie pisać, po trzecie zanim zacznę pisać muszę poskreślać z listy wszystko co konieczne abym mogła spokojnie pisać, a na liście stoi jak byk, że miałam zadzwonić do Zuz'i, bo z mojego pisania będą nici jeżeli tę sprawę na dłużej odłożę.
- A dlaczego to moja dobra wróżko? 
- Bo będę co chwilę wracać do tego, że mam to co zaplanowane zrobić. 
- Ja też tak mam - powiedziała ze zrozumieniem i empatią Zus.
- Popatrz na dynamikę tego co się dzieje w moim życiu.
- No patrzę na całe ucho - zadeklarowała gotowość inwestycji swojej uwagi w przytoczony przez Cyntię przykład. 
- Bonia jest bardzo ważnym dla mnie aspektem w moim życiu, bo jest moją przyjaciółką ale takim samym dobrem jest też moja córka z moją wnusią a także moja mama a jeżeli chcę robić to sobie wyznaczyłam, żeby czuć, że się posuwam do przodu, to muszę im wszystkim wyznaczać granicę interreacji, bo wszyscy pożerają moje życie czyli tak na prawdę mój czas.
- Ale mądrze mówisz, tylko uchyl skrawka tajmnicy i  powiedz tak na marginesie co słychać u Ciebie tak ogólnie. 
Gwen westchnęła pod nosem, będzie musiała wybrnąć z tego miękko, bo tak na prawdę chciała załatwić to miała do zrobienia i zmykać do wyznaczonego na dzisiaj fragmentu swoich zajęć.
- Piszę - powiedziała i odchrząknęła - później, to znaczy przy okazji Tobie opowiem - dokończyła i zdała sobie sprawę, że do miękkiego wyjścia z zastawionych sideł była dość daleka ale co tam najważniejsze, żeby sobie poradzić z całością w satysfakcjonujący sposób. 
- Pierwsze lustro Greg'a Brandon'a... - zaczęła.
- Płynna jesteś - przygadała jej Zuz'a.
- Zdarza się; powiedz mi czy chcesz jakoś sobie ulżyć w swoim losie czy chcesz nadal trwać w sytuacji w takiej postaci w jakiej się znalazłaś.
- No mów o tym lustrze - odpuściła Zuz'a.
- No więc tak, w moim przypadku z jednej strony będę przyciągała ludzi bardzo zajętych, bo sama w tej chwili jestem utopiona po pachy, z drugiej na podstawie lustra czyli odbicia osoby pojawiające się w mojej rzeczywistości będą mi uświadamiały, że taka jest na ten moment moja podstawowa emocja i moja podstawowa agenda...
- To tak jakby Twoja jaźń Ciebie informowała, co tak na prawdę robisz i co tracisz wybierając to co wybierasz. 
- Tak właśnie to działa. To jest prowokacja zmuszająca do reflekcji a może kwintesencja czy podsumowanie, intensyfikacjia dla miejsca na zadanie sobie pytania: czy chcę wobec siebie być na tyle bezwzględna, żeby tracić to co przynosi moment? 
- Wiadomo to zawsze tak jest coś za coś. 
- Postanowiłam, że w miarę możliwości to tylko tak jest na ten moment, bo tak na prawdę to jest tak, że jak Lylli wyczuła, że chcę więcej czasu poświęcać na pisanie to zastosowała metodę pojawiania się w moim życiu co drugi dzień...
- I co? Boli?
- Troszkę... za to bardziej się cieszę jak je mogę zobaczyć. 
- Takie małe czpioty są rozkoszne...
- Oj nagroda za wszystko w życiu, ale kochana poproszę, znajdziemy inny moment w tej chwili znów porwał nas prąd i się rozmywamy i dekoncentrujemy - powiedziała Cyntia i zdała sobie sprawę, że trudno jej było ukryć ton zawodu. 
- Baczność!! 
- Spocznij ale słuchaj.
- Zamieniam się cała w słuch.
- Ja też, bo uwierz mi, że gadałabym jak katarynka o Lylli i Zuli i o moim życiu, a szczególnie o Zuli...
- Wierzę. 
- No to gdzie my stanęłyśmy. 
- Na pierwszym lustrze? 
- Już chyba omówiłyśmy pierwsze? 
- No to mam na myśli - Zuz'a uspokoiła sytuację tak po prostu. 
- Czyli, doszłyśmy do wniosku, że moją główną emocją ostatnio jest konieczność stałej selekcji i naginania się do tego co w danym momencie jest dla mnie najważniejsze. 
- Stałe kontrolowanie siebie samej - pomogła jej usłużna Zuz'a.
 - Ostatecznie bardzo fajnie byłoby, żeby pozwolić sobie na patrzenie na Zulkę całymi hektarami  i uczestniczenie w życiu Lylli - zamyśliła się Cyntia. 

- Hej, jesteś tam? 
- Jestem jestem.
- To co tak cicho siedzisz? 
- Przecież Ty możesz poprowadzić temat dla odmiany - zaproponowała nagle zmęczona Cyntia.
- A bo myślisz, że tak łatwo się wciąć... - wyznała Zuz'a - a zresztą - kontynuowała mam małą potrzebę przerywania - zamieniłam się w słuch. 
- Czyli  osoby, które mi się nawiną i sytuacje jakie będę obserwować będą wyrażały chęć działąnia w/g założeń ustalonych priorytetów - podniosła chwilowo przysiadły wątek Cynt'ia.
- No tak dla mnie to jest zrozumiałe, zadzwoniłaś w momencie kiedy jest dla mnie koniecznością i stoi na pierwszym miejscu to aby ułożyć sobie sprawę w pracy. I zdaje się mówiłaś, że to ma być tak jak w lustrze czyli odwrotnie...- w końcu mogła się odezwać Zuz'a.
- Ojej, ale dałam plamę~! - przyznała się Cynt'ia.
- Jaką?
- No bo ma być odbicie ale Ty to zrozumiałaś jako odwrotnie lub do góry nogami (?) - tłumaczyła Cynia. 
- Sama mi to tłumaczyłaś, czyli, że w Twoim przypadku... jeżeli Ty czujesz, że masz mało czasu i że ten czas Tobie ucieka, a Ty wciąż będziesz miała więcej do zrobienia niż Twój czas Tobie na to pozwala... to co?
- To przyciągnę jeszcze mniej czasu i jeszcze więcej rzeczy, które chciałabym robić w zamian i teraz to widać jak na gołej dłoni. Ale to byłaby także teoria przyciągania (PPP), a lustra mają demonstrować emocję dominujące w tej chwili na podstawie wydarzeń zamiast samych opisanych wydarzeń. 
- No ale popatrz - przecież jak będzie tak, że będę miała coraz mniej czasu to znaczy, że będę coraz bardziej nieciercierpliwa to problem czy proces będzie się wciąż pogłębiał prawda?
- Widzisz, widzisz, czyli Twoja lista rzeczy do zrobienia będzie się wydłużała, coraz więcej ludzi będzie chciało z bardzo ważkich i ważnych powodów korzystać z Twojego czasu i wciąż będziesz miała wyrzyty sumienia, że za mało czasu poświęcasz swojej mamie, córce, ludziom, z którymi prowadzisz korespondencję czy chociażby, spraw które musisz zrobić, tak jak rozmowa ze mną... itd.
- Ależ widzisz jak to dobrze jest z kimś rozmawiać, bo czasami nam się wszysto dokładnie pokręci...
- A ja się cała cieszę...- oświadczyła Zuz'a. 
- Masz jak najbardziej powód - przyznała Cynt.
- Cieszę, się bo tak dokładnie mnie nauczyłaś, że uczeń wyprzedził nauczyciela - śmiała się półgębkiem zapewne Zuz. 
- Też się cieszę, bo teraz to z pewnością mam większe szanse zapamiętania tego lustra.
- Teraz to nabrałam ochoty na to drugie lustro - przyznała Zuz'a. 
- Wróćmy jednak na chwilę do pierwszego... - zaproponował Cyntia.
- Do jakiego pierwszego? Lutego?
- A Ty z księżyca spadłaś czy może z jakiegoś innego  znacznie bardziej oddalonego ciała niebieskiego? - smiała się zdając sobie sprawę, że rzeczywiście  wpuściła swoją rozmówczynię w kanał poprzez brak ścisłego dookreślenia swoich intencji prowadząca wspólnie uzgodniony aspekt dialogu. 
- A chodzi Tobie o lustro? - zawtórowała jej śmiechem Zuz'a.
- No więc chodzi o to, że na to przyciąganie coraz większej ilości spragnionych Twojej intencji i czasu jest metoda...
- O tak?A co to jest takiego? - zapytała już zupełnie poważna dobrowolna słuchaczka rozgryzanej na strzępki teorii.
- Twoja wola. 
- A jak to rozumieć? 
- W najnormalniejszy sposób, to na czym się koncentrujesz to właśnie przyciągasz w swoim życiu.
- Aaaa - powiedziała przeciągle Zuz'a. 
- Czyli jeżeli skoncentrowałabym się na bezproduktywnych wyrzutach sumienia to one tym bardziej się pojawią i to ze znacznie większym impetem niż dotychczas po prostu mogą Ciebie pożreć żywcem...
- Czyli? 
- Czyli "rób swoje"
- Ale odkryłaś Amerykę~! - pochwaliła ją Zuz nieco zaskoczona ale i zadowolona, że rozwiązanie jest tak proste i tak łatwe.

Pomilczały obie delektując się wyczerpaniem tematu po czym Cyntia postanowiła pchać sprawę, bo czekało na nią znacznie więcej pisania niż mogła to sobie wyobrazić co z całą wyrazistością sobie uświadamiała. 

  - Drugie lustro czyli odbicie tego co osądzamy tylko odwrotnie - zaczęła - Czyli tak jeżeli na przykładzie swojej szefowej, jeżeli Ty czujesz się z jakiegoś powodu lepsza do swojej szefowej... 
- Ojej; od razu lepsza, po prostu coś mi się podoba a coś innego mniej - zaprotestowała Zuz'a.
- A może bardziej bezosobowo, bo znów się zaplączę, poczekaj muszę się bardziej skupić; 
Cynt wzięła pogłębiony oddech i zaczęła; 
- Więc tak długo jak długo dana jednostka...
- Czyli ja... 
- No właśnie; powiedz co Ty tak na prawdę o niej sądzisz?
- No przecież wiesz.
- Wiem i dlatego mówię Tobie, że ona jest Twoim odbiciem tego co Ty o niej sądziśz prosto w Twoją twarz. 
- Więc co mam robić? - zapytała bezradnie Zuz'a
- Metoda drugiego policzka się kłania - pamiętasz? 
- Próbowałam ale muszę się Tobie przyznać - opłakane skutki.
- Ciężko coś wymyśleć dobrego na jej temat czyli na prawdę na swój poprzez jej oczy w Twoim wyobrażeniu ? - zapytała Cynt'ia. 
- Otóż to.
- W takim razie..przestań przerywać, bo chcę to powiedzieć tak jak powinno być powiedziane; - zrugała ją zdecydowanie chociaż z uśmiechem i oczekiwaniem akceptacji ze strony uczetniczki przewlekającej się dyskucji.
- Tak długo jak długo dana jednostka - powtórzyła Cynt - powiedzmy w tym wypadku zespół, w całości identyfikuje się z cechami, które są zaprzeczeniem cech charakteru szefowej, tak długo jak dana cecha czy sposób postępowania jest doświadczeniem, które mamy przepracować tak długo ...
- Ale to ma być z mojego punktu widzenia - zbuntowała się Zuz'a. 
 - Tylko rozdzielenie świadkowania sobie i doświadczeń w taki sposób, że świadomość przechodzi przez doświadczenia zamiast jest  stanem lub samym doświadczeniem tak długo cechy egzugerowane przez szefową są na tej samej płaszczyźnie co wprost proporcjonalny jest ich odbiór przez wszystkie poszczególne jednostki w zespole.
- Ojej Cynt, teraz to trochę przesadzasz; co za "mądre" słowa; weź przestań, bo mi się nóż w kieszeni otwiera.
- Ojej no tak, no dobrze poczekaj zacznę jeszcze raz - zadeklarowała się Cynt.
- Tylko wiesz po ludzku poproszę - usłyszała nakaz. 
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - potwierdziła skompromitowana przed uczniem wykładowczyni.
- To jest prośba jak chcesz to spróbuj mi to wytłumaczyć a jak chcesz to wiesz...
- Wiem - przyznała Cynt.
- No to dawaj; klatka dwa - zachęciła Zuz.
-  Tajemnica drugiego lustra  bowiem odbija to co oceniamy - zaczęła Cynt i ugryzła się w język, bo ton jakim zaczęła wydał jej się nieco napuszony.
- No to początek masz już za sobą i jak na razie zrozumiałam co do mnie mówisz - dodała jej otuchy Zuz. 
  - Ocena i osąd jest możliwy tylko wówczas jeżeli identyfikujemy się z lepszą lub gorszą częścią danej cechy - ustaliła i poczekała co na to powie jej słuchaczka i przyjaciółka.
- Ymmhmm... (?) - usłyszała więc postanowiła kontynuować.
-  Cecha jest też wadą od drugiego końca czy z innej perspektywy odniesienia. Jeżeli zespołowi bardziej odpowiada wada to jest to to samo tylko odwrotnie - powiedziała. 
- Co odwrotnie ? - dotarło do jej ucha. 
Cynt musiała przełożyć słuchawkę do innego ucha, bo to dotychczasowe już ją rozbolało od stałego naciskania. 
- Poczekaj, to jest tak, że ja powinnam móc to co niby sama zrozumiałam w prosty sposób wytłumaczyć Tobie w przeciwnym wypadku, to moje zrozumienie było tylko pozorne albo na bardzo krótki moment. 
- No to powiedz to prosto - zaproponowała Zuz.
- Czyli jeżeli złość jest czymś od czego się odżegnujemy i czujemy,  że używanie złości jest fundamentalnym złem, to będzie tej złości bardzo dużo w naszym życiu, bo tak na prawdę złość jest obojętną wartością dopóki jednostka zakwalifikuję ją tak lub inaczej.
Są sytuacje w życiu kiedy złość może nam służyć. Sportowcy czasami używają złości w pozytywnym znaczeniu jako energii, która napędza do większego sprężenia sił i lepszej koncentracji. 
- No wiadomo to to rozumiem - zachęciła Zuz do dalszych wysiłków swoją prelegentkę. 
- Wiesz na temat złości to mogę dodać tyle, że sama mam bardzo poważne problemy z używaniem tej emocji. W środowisku, z którego pochodzę były częste przykłady wykorzystania złości w nagannym znaczeniu jako chęci uzyskania przewagi nad inną jednostką, zamiast intrumentu własnej wydolności, więc ja teraz też widzę złość jako emocję o zabarwieniu z góry negatywnym i widzę, że mój świat to potweirdza w środkach masowego przekazu chociażby.
-  U mnie też tak było - zaoferowała Zuz całkowite zrozumienie długiej wypowiedzi Cynt i za chwilę dodała; wszystko było przez zastraszania i przemoc i manipulację.
- Dobrze przestańmy się koncetrować na tym czego chcemy się z naszego życia pozbyć, bo tylko umacniamy to co nam przeszkadza zamiast wspomagać naszą energią to co chcemy przez świadomy wybór w nasze życie wprowadzać. 
- Masz rację pamiętam, pamiętam - zapewniła ją Zuz.
- Konsekwencją natomiast tego, że z błędnego punktu odniesienia patrzymy na złość jest..
- Ale czy to należy do tego drugiego lustra i do mojej szefowej? - chciała wiedzieć Zuz.
- Na razie mówię ogólnie ale w odpowiednim czasie mam nadzieję się podłączyć do Ciebie - zapewniła Cynt i po chwili podjęła wątek tak jakby wróciła do dystkusji jakiś czas do tyłu; 
- No właśnie i dlatego jeżeli wyczuwamy atak to się od razu bronimy zamiast przyjrzeć się zawartemu zakresowi informacji w tym co rozumiemy zazwyczaj jako atak czyli zaczynamy uczestniczyć w walce zamiast go; ten "atak"  po prostu przepuścić - że tak to powiem kolokwialnie -  luzem...lub też odnieść się spokojnie do podniesionej kwestii czy aspektu. 
- Czyli co mamy robić jak ktoś nas atakuje? - chciała wiedzieć Zuz.
- To proste zawsze najpierw znaleźć możliwość przyznania racji jako głównego opakowania danej intrereakcji a potem spróbować wyłuszczyć swoję. 
- Oj tak ja też nieraz,... przecież tak robię... czasami...
- No widzisz - też muszę zacząć to praktykować, tylko, że ja wciąż o tym zapominam teoretycznie wiem a praktyka pokazuje, że włączam lęk a co za tym idzie obronę - analizowała Cynt.
- A co z drugim lustrem?, gdzie się nam rozbiło drugie lustro? - zapytała z uśmiechem Zuz.
- By było znacznie lepiej, żeby ocalało, bo wiesz co się za tym kryje? - podchwyciła Cynt.
- Siedem lat?- zaproponowała zapytana pytaniem lub twierdzeniem. 
- Retoryczne pytanie - stwierdziła fakt logicznie przygotowując się do dalszej ewentualnej analizy zapowiedzianego już kilometry temu tematu. 
- Wiesz wydaje mi się, że ja już wiem jak mam się zachowywać w obec szefowej...
- Bez pośpiechu wyjaśnijmy sobie wszystko co się mieści w odbiciu drugiego lustra skoro już zaczęliśmy dobrze? 
- Przecież po to zadzwoniłaś prawda ?
- Tak, tak więc posłuchaj bo trochę się rozjechałyśmy na boczne tory.
- Też tak czuję.
- No to wracamy? 
- Wracamy - zaoferowała swój czas, energię oraz wolę Zuz.
- Gotowa? 
- Gotowa. 
- Na czym to myśmy skręciły?
- Że złość jest neutralna i można ją wykorzystywać w aspekcie pozytywnym i negatywnym - podpowiedziała usłużnie Zuz.
- No właśnie; Więc jeżeli tak jest ze złością to podobnie jest z każdą emocją. Każda emocja jest z gruntu obojniakiem tylko to jaki robimy z danego narzędzia użytek to jest element leżący w indywidualnej gestii każdego człowieka. 
- Jak zawiść może być pozytywna? - zapytała z oburzeniem Zuz.
- W bardzo podobny sposób do złości, może stać się motywacją, czyli chęcią wyrwania się z jej szponów, bo zawistny człowiek jest mało szczęśliwą osobą. 
- No to wracajmy do lustra. 
- Tak więc identyfikacja z wybranym wycinkiem danej cechy powoduje, że w ułamku cechy chcemy pomieścić nasze ego, to czego się trzymamy, tak jak tonący brzytwy - wskoczyła Cynt w swoje rejony rozumowania. 
- Poczekaj jak to co powiedziałaś ma się kleić do tego, że cechy i wady są dwulicowe i się wzajemnie pożerają za własne ogony? - zapytała nieco zaperzona dotąd łagodna jak baranek Zuz.
- No więc jeżeli rozdmuchamy dla siebie pozytywną część danej cechy czyli dla przykładu, że zły jest człowiek, który się złości, to po pierwsze prowokujemy w nim więcej złości po drugie ponieważ sami wzbraniamy się przed całościowym uzupełnieniem naszego warsztatu więc co?
- Brakuje nam odpowiednich narzędzi...? - odpowiedziała pytaniem zapytana.
- To na pewno; tylko jeszcze przywiązujemy się do danego składu czy zbioru cech jako naszego wyposażenia lub wizerunku i zaczynamy widzieć to co jest odwrotną cechą naszej indentyfikacji jako zło w związku z tym oceniamy innych. 
- Ach... - wyrwało się Zuz.
- Ciekawe prawda? - przyznała Cynt i zaraz mówiła dalej - Tymczasem to jest tak, że każda cecha jest dobra i musi istnieć zarówno w dobym jak i złym aspekcie dla zachowania harmonii i dla istnienia całości wszystkiego we wszystkim i przez wszystko.
- Zgubiłaś mnie  - przyznała Zuz.
- Bo sama się gubię - oceniła swój stan pewności siebie Cynt.
- No to się zastanów do czego tak naprawdę zdążasz? - podsunęła Zuz.
- No tak już mam; otóż dopóki się indentyfikujemy z danym zestawem cech jako z posiadanym dobrem lub czymś co jest lepsze niż odwrotność danej cechy to wówczas przyciągamy do siebie ten aspekt danej cechy, którego nam brakuje w naszym wyposażeniu. To znaczy jeżeli nasze ego bazuje na tym, że dla przykładu jesteśmy super zadowoleni z naszego mieszkania to zaraz przyciągniemy osoby, które będą chciały nam udojwodnić, że są względy czy powody dla, których to ich mieszkanie jest lepsze. 
- Aaa - wtrąciła Zuz - to ja to mam dla przykładu z ubiorem, bo ja jestem tak generalnie  zadowolona z tego jak wyglądam i dlatego wciąż przyciągam zarówno osoby które mi się podobają pod różnymi względami tak jak ja sama sobie, albo też czasem trafia mi  gdzieś na samy środku, to znaczy w centrum mojego życia takie zupełne bezguście, które trudno obejść jak cekiny i plastikowe korale, złote łańcuchy, sztuczne kwiaty i te inne kwestie...
- No więc widzisz chodzi o to, że wszechświat Tobie wyrzuca to, że za bardzo się identyfikujesz jako ktoś z gustem na całość, więc "życie" postawi Tobie taką kolubrynę, którą trudno obejść albo przykłady, które na zasadzie podobnego się przyciągają, by Tobie potwierdzić, to że rzeczywiście powinnaś się cieszyć tym, że możesz wybierać koncentrować się na tym co ciebie cieszy.
- Oj to znów gdzieś mi coś umknęło...- pochwaliła się Zuz. 
- Ja też ledwo zipię - powiedziała Cynt - wydaje mi się, że chodzi teraz o to jak zrobić to, aby te przykłady kolubryny zniknęły. 
- No właśnie. 
- Robić swoje.
- To po co nam te wszystkie lustra i ich rozumienie? - zapytała zdegustowana Zuz. 
- Bo czasami jak Tobie ktoś by powiedział, że masz robić swoje, to Ty byś powiedziała coś na kształt; Łatwo powiedzieć - prawda?
- Przypuszczalnie tak (?) - potwierdziła Zus z nutką zwątpienia.
- I o to biega; jak głębiej zrozumiesz, to proste rady, wydają się łatwiejsze do zaakceptowania i chęci ich przeprowadzenia. 
- Aaaa....
- Te lustra i ich zrozumienie mają zadanie motywacyjne - wyłuszczyła Cyntia.
- No to wal... - zdecydowała się Zus na najgorsze.
- No więc indentyfikacja z jakąś cechą to jest tyle co karmienie własnego "egusia". Po prostu tak długo jak długo bazujemy na pozytywnym czy negatywnym aspekcie jakiejś cechy jako naszej identyfikacji przez to samo będziemy przyciągali odwrotnego i podobnego egusia. 
- No to już zrozumiałam - zadeklarowała Zus.
- Eguś każdy eguś się buntuje kiedy chcemy przetworzyć jego funkcjonalność dlatego należy postępować z nim w sobie bardzo delikatnie i z wyrozumiałością, bo ono, on czy ona jest częścią nas..." i bez niego byśmy przestali być formą zmaterializowaną - oznajmiła Cyt.
- Mogę Tobie mówić Cyt, bo tak na zasadzie przekory do Ciebie bardziej pasuje..
- Mam nikłe zapotrzebowanie na przezwiska ale jeżeli musisz to w zamian ja na Ciebie będę mówiła Zus - oświadczyła Cyt.
- Ależ mów sobie jak chcesz - powiedziała Zus.
- Wracając do tematu - odezwała się Cyt poważnie; Moje Ego ma na imię YiL i jest przeze mnie lubiane i pieszczone, bo ono ma za zadanie służyć mi  tak aby to serce kierowało rozumem zamiast rozum sercem. 
- Poczekaj, przepraszam, bo musiałam z moim synem coś uzgodnić i myślałam, że nadgonię, ale okazało się, że jestem pogubiona.
Z drugiej strony odpowiedziała jej przedłużona cisza a potem śmiech.
 - Ha, ha to ja się produkuję a Ty tymczasem załatwiasz sprawy bierzące tak? 
- Musiałam, ale tylko na moment... - powiedziała pokornie Zus. 
- Masz powtórzyć tylko o tym rozumie i sercu, bo są takie reklamy, które ja lubię - zdecydował Zus. 
- A to dobre - śmiała się nieco głośniej Cyt - no dobrze powtórzę ostatnie zdanie powiedziała; "...Szanuję mojego Egusia czyli skrótowo Ego lub YiL.., bo no bo ono ma za zadanie służyć mi  tak aby to serce kierowało rozumem zamiast rozum sercem..." 
- O właśnie, słyszałam ale gdzieś mi uciekł sens.
- Bo jak się słucha to udawanie, że się słucha pozostawia pewne granice tolerancji, których przekraczania należy unikać.
- Cyt co Ty taka przemądrzała się zrobiłaś lepiej powiedz czym się różni kierowanie sercem rozumu zamiast rozumem serca. 
- Serce to miłość, wiedza, odwaga, cierpliwość, pokora, wyrozumiałość, współczucie, empatia pozytywne nastawienie do życia i świata a rozum to lęk, zagubienia, panika, przewidywanie i karmienie się katastrofami oraz pesymizm. 
- Znasz przypowiednię o dwóch wilkach?- Wcięła się Zus.
- A tak ale trochę inną wersję niż Twoja.
- Moja jest taką, że każdy ma w sobie czarnego i białego wilka ten rośnie, którego się karmi.
- A moja jest taka, że każdy ma w sobie szarego wilka i może z niego zrobić czarnego lub białego zależnie czy go maluje czy pierze lub czyści...
- Też dobre - orzekła Zus. 
- Bo widzisz - kontynuowała Cynt z ulgą, bo oto wiedziała, że przeorały kawał teorii i że już niedługo wróci do zadań dla siebie wyznaczonych na dzisiaj - bo widzisz - powtórzyła - każda cecha może się stać wadą; dla przykładu zbytnia oszczędność to skąpstwo. Jednak wyodrębnienie granic gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie jest bardzo trudne. Chodzi więc o motywy i cele i sposoby...o to jakie są intencje i  co kieruje danym motorem działań.
- Wiem o tym, że jednemu służy oszczędność a innemu rozrzutność w zależności od tego jakie zabarwienie to co robią przedstawia dla nich samych.
- I tu wracamy do malowania wilka. 
- A tak to już rozumiem - zdecydowała Zus. 
- Bardzo ważne jest też widzenie "sprawy" w danym momencie tak właśnie jak działa nasz świadek samego siebie. Jeżeli w całości w każdym momencie potrafimy obserwować nasze uczestnictwo w życiu tak, że nasze doświadczenie  dzieje się w danym momencie i w danym miejscu to wykluczamy dualność naszej postawy i należymy do osób oświeconych lub błogosławionych za życia, ludzi świadomych lub określanych mianem przebudzonych - walnęła znów Cynt.
- Oj jakie to wzniosłe i... - zacięła się Zus.
- Ale; chodzi tylko o to byle się jakoś przeturlać przez bierzącą chwile, bo ona jest dla nas błogosławieństwem, cudem i wszystkim co mamy oraz sposobem na przeżycie.
- Czyli że koncentracja na tym co akurat jest w tej chwili i możliwość spojrzenia na tą chwilę jako na dar, błogosławieństwo i wszystko co potrafimy wymyśleć na ten moment. 
- Ludzie, którzy są w stanie wykluczyć dualność to ludzie przebudzeni czyli ci, którzy wybierają czuć się świadomością przechodzącą przez doświadczenia w określonym celu zamiast ci, którzy identyfikują się z daną cechą lub funkcją np nadrzędności wobec tych, dzięki którym w ogóle zajmują stołki na których siedzą... 
- Ależ ciężko za Tobą nadążyć - oświadczyła Zus. 
- A co właściwie jest takie ciężkie? - chciała wiedzieć Cynt.
- No przecież do ludzi oświeconych to daleko i mi i mojej szefowej.
- Prawda, prawda, ale prawdą jest także to, że każdy z nas dąży do doskonałości na danym odcinku, do takiej doskonałości jaką potrafi dla siebie wyznaczyć i dostrzec a w między czasie najważniejszą sprawą jest aby - tu Cyntia zaczerpnęła głośno powietrza i dokończyła - najważniejsze, żebyś znalazła satysfakcjonujące wypełnienie w między czasie a wszystko się poukłada lepiej niż możesz w tej chwili przypuszczać. 
- Pewnie masz rację - przyznała Zus - to znaczy wiem, że masz razję. 
- Zawsze znajdzie się powód do radości tylko sie trochę trzeba na to zgodzić...
- A co z tym oświeceniem; wszystkich to czeka? 
- Prędzej czy później w mniejszym lub większym stopniu wszystkich. Dla jednych jest to proces powolny i skokowy, dla innych natychmiastowy jeszcze inni są włączeni w realia jego manifestacji w swoim życiu bez własnego udziału i poza własną wolą, po prostu takimi się rodzą lub staje się to zupełnie przypadkowo i bez przygotowania ze strony delikwenta. 
- Ej chciałabym być tym "delikwentem" - uznała uradowana Zus.
- Ziemia wchodzi w galaktyczny dzień, podczas ktego następuje zmiana biegunów ziemi. Od nas wszystkich ludzi i od naszego nastawienia zależy czy będzie to przemiana łagodna i czy ocaleje nasza cywilizacja, kultura i ludzkość czy nastąpi powtarzająca się co wyznaczony okres czasu zapaść i zaczynanie wszystkiego od samego początku w apokaliptycznym cyklu powtórek tych samych błędów. 
- A czy można uniknąć powtórek tych samych błędów? 
- Hm... mam takie samo pojęcie na ten temat jak i Ty - oświadczyła Cynt - chociaż w momencie uświadomienia sobie błedu powtarzanie podobnego zachowania to już raczej wybór niż pomyłka czy błąd prawda?
-  Od razu mi lepiej - uznała Zus śmiejąc się głośno. 
- Czasami dzieje się tak, że pomimo zdania sobie sprawy z całej rozciągłości problemu jesteśmy całkowicie przekonani, że zadanie jakie sobie wyznaczyliśmy jest w obecnej postaci dla nas za trudne, że podobne wyzwanie dla nauki, przez którą musi przejść nasza poza cielesna większa część "skały lodowej"  w celu umacniania mięśni potrzebnych dla dalszego rozwoju...
- Z tą skałą to już też słyszałam lub czytałam - wyznała Zus.
 - Jeżeli tak jest, że rzeczywiści wydaja nam się, że dźwignięcie naszego scenariusza jest za trudne na ten moment, to  możemy przećwiczyć powierzone zadania w innych lub późniejszych  okolicznościach i z innymi składowymi o tych samych wytycznych.
- To znaczy? 
- To znaczy tyle, że jeżeli sytuacja z Twoją szefową pomimo wszystko Ciebie przerasta to albo Ty sie zwolnisz albo ona zwolni Ciebie. 
- Ale perspektywa; obyś wykrakała - powiedzieła Zus z nadzieją w głosie. 
 - Czasami świadomie podjęta zmiana miejsca zamieszkania lub zmiana pracy może przynieść oczekiwane rezultaty dlatego, że energie są różnie rozłożone w różnych punktach na ziemi i dlatego różnie się czujemy i różnie funkcjonujemy w synchronizacji z ziemią i innymi elementami, których jesteśmy połączoną jednością. 
- Wielu ludzi wyjeżdża za granicę i pomimo, że tam jest lepiej dla nich to często wracają - powiedziała nieśmiało tym razem Zus a Cynt poczuła, że to był leciutki pstryczek pod jej adresem. 
- A tak, czasami tak jest, ale to znaczy tylko tyle, że nabrali siły do powtórzenia lekcji, która ich przerosła w przeszłości i potrzebowali zachartowania i wzmocnienia sił. 
- A to by tłumaczyło wiele - powiedziała zamyślona Zus co można było usłyszeć albo odebrać ton refleksji jaki pojawił się u niej. 
- Czasami trafiamy na bardziej sprzyjające warunki. Ważną rolę często odgrywa nasze nastawienie ale pewne nastawienie zakotwiczone w wierze. Jeżeli za bardzo nam na czymś zależy to znaczy, że działamy bez wiary w sukces i jest to raczej reakcja lękowa, wówczas szanse powodzenia są z góry skazane na powtórkę z wcześniejszych doświadczeń. 
- Aaaa, to wyjaśnia jeszcze więcej - przyznała Zus. 
- Sama jestem zaskoczona dostępną ilością i jakością wiedzy teoretycznej; nic tylko ćwiczyć... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz