poniedziałek, 17 lutego 2014

Kwiatek

"... The one who follows the crowd will usually to no further then the crowd.
The one who walks alone is likely to find himself in places no one has ever been before..."
                                                                                                           - Albert Einstein. 




- Czy wiesz, że wilki tak jak ludzie mogą mieć wszystkie kolory oczu oprócz wybitnie ciemnych? Większość psów, gatunków psów ma czarne a raczej brązowe lub piwne oczy, rzadziej jasne; szare, niebieskie, zielone, szmaragdowe, piwne, chabrowe, niebieskie, bure, bursztynowe... - zachłystywała się Gwen swoim nowym odkryciem na podstawie obejrzenia serii filmów o wilkach tym razem. 

-Zresztą znakomita większość populacji ludzkiej ma ciemne oczy, ciemne włosy i skórę od oliwkowej do bardzo ciemnej - kontynuowała. - Ludzi o jasnej karnacji i jasnych oczach i jasnych włosach jest znakomita mniejszość. Wszyscy o jasnej skórze i jasnych oczach oraz jasnych włosach pochodzą podobno z rasy aryjskiej wywodzącej się od zaginionych cywilizacji Atlantydy, Mu, Lemuria i innych w tamtych wcieleniach rzeczywistości. Wikingowie podobno są w części spadkobiercami Arianów. 


- A tego to się od Ciebie dowiedziałem o wilkach.... a mówili ze człowiek z Afryki wyszedł... hmm??- 
powiedział Micho tylko trudno było stwierdzić czy to jest pytanie czy stwierdzenie faktu.
- To jest tylko jedna z wielu hipotez i to ta nauczana w szkołach, dla możliwości kontroli narzuconej z góry...
- O tak ?- zdziwił się Micho.
- Oj, no to przecież normalne jest, że istnieje jeden nurt nauki konwencjonalnej, która przecież mieści się w wielu różnych odrzuconych koncepcjach i strumieniach opcji lub możliwości. 
- A to są jeszcze inne niż to co powiedziałaś przed chwilą? 
- Całe masy...
- A jak wiesz, to znaczy na jakiej podstawie wybierasz to co jest prawidłowe lub to w co chcesz wierzyć? - dociekał Micho. 
- Prawdą jest tylko to co jest w tym momencie wszystko inne to są relatywne jakości - podrzuciła Gwen. 
- A to też prawda - przyznał Micho i zamilkł.
- Ale jeżeli już muszę podjąć decyzję o tym, że muszę coś wybrać czyli okazać zaufanie w jakimś obranym kierunku to przepuszczam to przez aparat intuicji czyli odczuć...
- To co mówisz to jest trochę dziwne dla mnie, bo to wszystko więcej zamieszania przynosi niż ulgi - poskarżył się Micho. 
- Widzisz jako czternastolatka przestałam chodzić do kościoła, bo to czego tam czasami nauczali wydało mi się kalkulacją. Po prostu istniały dogmaty na zasadzie tego, że rozum ludzki ma za małe możliwości aby dociekać prawdy i kropka.
- A to znaczy twierdzisz, że intuicja jest lepsza od kalkulacji? - dociekał Micho. 
- Każda wartość jest dobrem przez sam fakt istnienia. Wszystko co jest nawet samo życie jest wartością neutralną i dobrem przez samo istnienie. To człowiek ma przywilej nadania zarówno życiu jak i każdej istniejącej rzeczy różne znaczenie czy punkt odniesienia oraz klasyfikacji czyli może zastosować podział, że jedne z oferowanych rzeczy są dobre a inne gorsze.  To jakie co jest zależy od intencji. Jeżeli to co robisz służy Twojemu własnemu rozwojowi to jest to wartość pozytywna. Jeżeli natomiast to co robisz ma na celu kontrolę kogoś zamiast tego co jest Twoim własnym podwórkiem to wówczas zaczynają się schody. 
- E tam Gwen jak można pracować w wielkiej kompanii czy gdziekolwiek i unikać kalkulacji.
- Kalkulacja sama w sobie jest dobrem, złem się staje jeżeli jest użyta w celu manipulacji dobrami, które wchodzą w skład wyposażenie drogi,  która należy do innego człowieka czy jednostki... Poza tym patrzysz z perspektywy obecnych warunków i współczesnej cywilizacji jako stałego stanu rzeczy. 
- Yhmmm - rozgadał się Micho na kilka mało sprecyzowanych liter lub trudnego do określenia dźwięku... 
- Jest jednak zasadnicza różnica między intuicją i kalkulacją... - zaczęła Gwen.
- Yyyhmmm - wyprodukował się Micho co tym razem zabrzmiało bardziej jak potwierdzenie lub chęć potwierdzenia, że on słucha lub w ogóle jest po drugiej stronie fal nadawczych. 
- Intuicja i kalkulacja to dwa przeciwne brzegi tego samego strumienia - kontynuowała Gwen. Intuicja swoje źródło rozpoznaje w sercu, kalkulacja w rozumie. Intuicja jest wypełniona miłością a kalkulacja lękiem. Intuicja idzie z prądem strumienia a kalkulacja pnie w górę. Intuicja wspomaga rozwój, kalkulacja jest jego hamulcem. 
Intuicja jest funkcją prawej półkuli mózgu, kalkulacja lewej. 
- A od tego co robi jaka część mózgu to są specjalizacje zdaje się neurologiczne.
- Oj, przecież to są powszechnie znane fakty.
- Jeżeli takie znane, to dlaczego o tym rozmawiamy teraz? 
- Prawdopodobnie dlatego, żeby mi samej było łatwiej  rozumieć i utrwalić moje spostrzeżenia niż do tej chwili... - odpowiedziała Gwen i uświadomiła sobie, że w takim razie jej działanie w tej chwili wynika mimo wszystko bardziej z kalkulacji. 
- A wiem, że Ty tak lubisz - powiedział Micho.
- Co niby lubię?... - spytała Gwen trochę zadziornie.
- No lubisz tak.... dość ładnie i sporo mówić - wybrnął Micho z beczki z gorącą i lepką smołą.
Jednym słowem kalkulacja to domena zimnych, wyważonych ryb, a intuicja wspomaga i karmi pasję - dokończyła Gwen zła jak osa i tak pomiędzy prawdą a sercem, to już od wczoraj chciała dołożyć Micho, bo on z horoskopu to był rybą.
- A tak z nowego tematu to nic się aż takiego, to znaczy wszystko jest dzisiaj tak jak było wczoraj, żadnych specjalnych wydarzeń... - Micho wyraźnie chciał uniknąć kolizji lub czołowego zderzenia, - słońce świeciło... Trochę byłem na zewnątrz a potem trochę w domu... trochę jeszcze błądziłem poza horyzontem to znaczy myślami...
Gwen stwierdziła, że wszystkie teorie świata zmiękły i straciły jakikolwiek sens własnego bytu.  Cała złość na Micho jej przeszła, więc milczała.
- A mówiłaś, że Gregor komputer Tobie wysyła...
- Może i dostanę komputer a może się odmyślił - czas pokaże co i jak - westchnęła Gwen przyklepując tym zgodę na akceptację na zmianę tematu.
- Gregor to też taki "samotny strzelec trochę" moim zdaniem... Samotny strzelec, który pomaga wszystkim ale sam z poproszeniem o pomoc od innych, to on unika jak czegoś, bo wydaje mu się, że musi być silny. 
Gwen zdała sobie sprawę, że wnioski Micho o Gregor'u są jak najbardziej trafne. 
- Taki człowiek się też przez to dobrze czuje z samym sobą... to też w pewnym sensie recepta na życie albo samopoczuje swoje... może się mylę??...
- Z pierwszym zdaniem się zgadzam do końca... z drugim uważam, że właśnie o takie wrażenie między innym mu chodzi wobec siebie samego i innych a po trzecie zostawmy ten temat...
- A wiem, to masz rację - przyznaję. 
- Znalazłam film lub program o Norwegii. Podobno ludzie tam współżyją na podstawie 98 % wzajemnego zaufania i dopuszczenia prawie całkowitej prawdomówności. Chciałabym doświadczyć takiego właśnie życia w podobnym społeczeństwie. Tęsknię do prezentowanej kultury emocjonalnej. Poza tym w społeczeństwach skandynawskich to kobieta  wybiera partnera i to jest fakt o bardzo dużym ładunku decyzyjnym. 
- A to znaczy, że to kobieta inicjuje zawieranie znajomości? - spytał Micho z nadzieją.
Gwen jednak pochłonięta była ideą społeczeństwa opartego o zasady inne niż te, z którymi miała do czynienia na codzień. Absolutnie zignorowała pytanie Micho. 
- Swego czasu Ronna była w Dan, żeby sobie dorobić trochę w czasie wakacji...- pchała się do swojego celu przez zagęszczoną chwilowo atmosferę, której sama dała prawo egzystencji z nadzieją, że całość się rozwieje albo, że zniknie na skutek zmiany tematu. 
- A co było w tej Dan? - zapytał Micho dając do zrozumienia odpuszczenie faktu zagięcia się na podrzuconym haku. 
-  Opowiadała później, to znaczy moja siostrzenica opowiadała po powrocie, że w Dan właściciele plantacji, na której zbierała truskawki mieli przed domem drewnianą kontrukcję straganu. Codziennie o wczesnych godzinach porannych wystawiali na półkach świeże produkty. Co było rzeczą zadziwiającą to stragan był bez ekspedyjentki lub sprzedawcy. Ludzie przychodzili lub podjeżdżali na rowerach, ważyli co było im potrzebne i wkładali do swoich koszy, worków lub toreb. Potem wykładali kasę do postawionej tam puszki i brali drobne dla odpowiedniego zadośćuczynienia własnym kalkulacjom co do należnej kwoty. Codziennie te warzywa, które pozostały na półkach pod koniec dnia były wywożone na kompost a rano były tam świeże produkty, w tym samoobsługowym straganie. Taki model bardzo mi odpowiada. To jest ten rodzaj wolności i zaufania, który napawa mnie poczuciem wartości i wiary w człowieka. 
- A tak Dan to co zupełnie innego niż w Pl'u - stwierdził Micho. 
- Ten przykład doskonale pokazuje, że kalkulacja może być wykorzystana pozytywnie. Produkty sprzedawane na straganie kosztowałyby więcej gdyby trzeba było zatrudnić całodzienną obsługę i dla zapewnienia jakości pewnie by się sprzedawało rzeczy mniej świeże niż prosto z grządki. A ludzie właśnie dlatego wybierali przyjazd po to czego potrzebowali z ogrodu ponieważ mieli zaufanie, że prowadzący  handel robią to metodami przez nich zaaprobowanymi. 
- A no tak - stęknął Micho. 
- I tutaj dochodzimy do intuicji w dobrym znaczeniu, bo intuicji trudno nadać złe konotacje, po prostu jest użyta w tym wypadku przejawia się jako zaufanie klientów do gospodarzy i gospodarzy do klientów.
- E tam Gwen to jest kalkulacja i pewność, bo obie strony wiedzą, że w Dan mogą sobie na to pozwolić... - Możliwe, że masz rację, bo to jest sprawa kultury społecznej...
- Nawet do tego, że społeczeństwo jest z gruntu uczciwe to też kalkulacja, bo stwierdzili, że uczciwość im się bardziej opłaca i tyle.
- To też możliwe; to co u Nas byłoby oparte o zaufanie tam jest po prostu wartością wpisaną w przekrój mentalności. 
- A ja chciałem wiedzieć jak to jest u nich z tym podrywaniem kto kogo i w ogóle - skręcił Micho.  
- Z tego co wiem, to wszędzie obowiązują te same prawa przyrody dotyczące życia w ogóle - Gwen z ulgą zmieniła temat.
- A tak? A jak? - zdziwił się Micho. 
- Weźmy na przykład ptaki - zaproponowała Gwen
 - Czytałaś " Ptasznika" brazylijskiego pisarza Paula Coelho? 
- Wszystko co jego było dostępne to połknęłam "Alchemist" i ostatnio "Jedenaście minut" też... 
- Ale powiedz o tych ptaszkach lub pszczółkach...- zaproponował co ona odebrała intuicyjnie jako zaczepkę w rejonach, o których się umówili już dawno, że dla zachowania przyjaźni będę omijać, bo to są zasieki, które łatwo można przedobrzyć. 
- Micho! 
- No co przecież mamy się zmieścić w temacie... dawaj o ptaszkach jeżeli chcesz o ptaszkach - złagodniał i Gwen poczuła się bezpieczniej. 
- Uważam, że wszędzie na świecie jest tak samo tylko w jednych kulturach to są procesy mniej lub bardziej zakamuflowane, że niby wszystko zależy od mężczyzny... 
- A to zależy od kobiety? -  Micho wypełnił przestrzeń czkaniem połączonym z zadyszką, co było jego wyrażaniem wesołości czyli śmiechem...
- To chcesz o tych ptaszkach czy kiedyś potem? - zapytała Gwen gotowa skończyć rozmowę.
- A wolę teraz - uspokoił się Micho.
- W przyrodzie jest tak, co można zaobserwować u ptaszków, że najpierw samiczka daje znać, że oto jest dostępna do zawodów o zględy w świecie płci przeciwnej i dlatego "męskie" ptaki są takie piękne.
- A to dlaczego u ludzi bardziej stroją się kobiety? 
- Bo u kobiet przeniesiony został aspekt konkurencji, że niby samców w gotowości konkurecji jest mało.
- A no tak no to dobrze i co dalej? 
- Potem jak już samiczka da znać, że jest gotowa na podryw; dla przykładu upuszczoną książką lub zbyt głośno odsuniętym krzesłem... to...
- Ale to jest o ludziach... 
- Wolisz o ptaszkach i pszczółkach? - śmiała się Gwen. 
- A może to jest trochę wygodniej - przyznał się Micho zupełnie szczerze.
- No więc to jest tak, że na końcu tak czy owak decyduje kobieta, wybiera kobieta wśród dostępnych jej kandydatów zainteresowanych jej urokiem... 
- A jak jest w Dan? 
- A w Dan i w ogóle w krajach północy jest tak, że jest pominiętych sporo ekscytujących dla mężczyzn etapów. Kobieta zeruje na jeden model i po prostu się dowiaduje czy atrakcja jest obopólna czyli bierze w całości na siebie ciężar możliwych koszy i odpowiedzialności, bo po prostu jest odważniejsza i umie polegać na swojej intuicji, to znaczy wie lub przeczuwa swoje szanse.  
- A to chyba znaczy, że ja bardziej taki jestem trochę jak kobieta w Pl'u - wyznał Micho.
- To znaczy, że składasz ofertę o złożeniu Tobie oferty? 
- E tam zaraz ofertę tak tylko mówię - śmiał się Micho jak zawsze dla zapchania jakiejś emocji może w tym momencie po prostu wstydził sie zbyt śmiałego wystawienia się... 
- Wśród ludzi to jest tak, że jeszcze istnieje duma i różne takie szlachetne półdźwięki jak ambicja i inne  promocje - skomentowała Gwen.
- A no tak to też prawda - przytaknął jej Micho. 
- No widzisz więc jeżeli chodzi o "zaloty" jak to nazywała moja Babcia lub corting po angielsku a polsku to zdaje się teraz obowiązuje termin chodzenia lub zwyczajnie "podryw"... więc w doborze partnerów też można się dopatrzeć zarówno kalkulacji jak i intuicji...
- O tak? - Micho udawał, że niby jest w tym wszyskim pierwiastek nowy.
- Oj a co Amerykę odkryłam?
- A masz rację, bo współczesne kobiety też patrzą na stan posiadania gościa do wyrwania.
- I to jest kalkulacja - podsunęła Gwen. - Podobno ptaki to znaczy sammiczki też poddają swoich kandydatów na zapłodnienie ocenie cech zewnętrznych, czyli chcą zapewnić swojemu potomstwu jak najlepsze geny w celu zwiększenia szans na przetrwanie gatunku.
 - A no widzisz... - wbił się Micho.
- We współczesnytm świecie takim miernikiem możliwości przetrwania gatunku jest przede wszystkim kasa i wszystko co za pomocą pieniądza można osiągnąć. 
- Wiesz kiedyś chciałam bardzo pojechać do środkowej i południowej Amer...- zmieniła temat Gwen.
- A w jakim celu? 
- Mieszkający tam ludzie - Indianie podobno są potomkami odległych cywilizacji...
- A o Machu Picchu mówisz?
- Między innym Machu Picchu to taki najbardziej znany diamencik czy wycinek całości... 
- A dlaczego chciałaś do tych potomków? - zapytał Micho.
- Bo tam są reminiscencje kultur, które podobno w większym stopniu polegały na intuicji niż współcześni. - A po co Tobie...
- Ale teraz już mniej mi na tym zależy - kontynuowała Gwen.
- A mnie tam wciąż ciągnie - wyznała Micho - bo to wszystko jest takie tajemnicze i mało tak w ogóle ludzie wiedzą tak ogólnie na ten temat.
 - Wiesz przeszło mi jak przeczytałam całego James'a Michener'a.
- A wiem on napisał "Poland" ? 
- Tak on - przytaknęła Gwen - ale napisała też "Hawaje" oraz "Afganistan" i po przeczytaniu wszystkiego co on napisał już mniej chce mi się tych podróży.
- A ja bym myślał, że bardziej. 
- Widzisz on pisał powieści ale dosyć uczciwe, to znaczy w oparciu o źródła historyczne. I okazało się, że ilość przemocy i okrucieństwa jaka towarzyszyła życiu w dawnych czasach była znacznie większa niż wszelkie obecnie znane nam formy "niebieskich kołnierzyków" i "białych rękawiczek".
- A to bradzo źle czytać takie rzeczy - wczuł się Micho.
- Wszystko co ciekawe zawiera w sobie element kontrastu - podsunęła Gwen - i teraz to przeszkadzałoby mi wyobrażenie ofiar zakopywanych żywcem dla przebłagania Boga wulkanów i tym podobnych ceremonii w momencie gdy ludzie chcieli intuicję zastąpić kalkulacją. 
Micho zakaszlał na bok od receptorów swojego głosu, bo jego kaszel był raczej stłumiany. 
- Wszystko co jest oparte na kalkulacji czy manipualcji jest zbyt jednostronną konstrukcją aby mogło być wartością stałą. Ważniejsza jest intuicja niż kalkulacja, bo intuicja jest wypadkową wielu małych detali często analizowanych na poziomach subtelnego przetwarzania informacji, podczas gdy kalkulacja to grubymi nićmi szyte worki lub zbiory.
Micho robił chrzęsty więc Gwen mówiła dalej.
- Przedstawiciele dawnych cywilizacji przeżyli załamanie się ich kultury i wiedzy i wówczas ich obyczaje uległy wynaturzeniu, bo przed tem ich kultura emocjonalna oparta o intuicję była znacznie wyżej ustawionym progiem.
- Hmm - dotarło do produkującej się z zaangażowaniem Gwen. 
- Doszło do wynaturzenia, bo kultura emocjonalna oparta o inteligencję emocjonalną jest w znacznym stopniu oparta o rozwój duchowy jednostek będących składową społeczeństwa - fabrykowała  się Gwen chcąc sobie uporządkować trochę i przetworzyć ilość informacji kipiących z wielu źródeł lub kotłów. 
Dotarło do niej jakieś przemieszczanie się czy szukanie wygodnej pozycji... 
- No powiesz coś w końcu? - zaatakowała zniecierpliwiona Gwen...
A psy i koty to wyższą mają temperaturę co zaraz można wyczuć, bo wystarczy rękę na nich położyć - powiedział Micho a Gwen ogłupiała do szczętu.
- A bo ja z innej beczki - usprawiedliwił się Micho po przedłużającej się chwili milczenia ze strony swojej aktywnej do tej chwili rozmówczyni. 
- Ale kwiatek - powiedziała wziąwszy głęboki oddech.
- A tak Gwen, ale dzięki, kwiaty to są kwaty, kwiaty są ładne i ja lubię kwiaty - mówił Micho wyciszonym uśmiechniętym głosem - tak samo jak Ty opowiadasz o drzewach albo piszesz; "gąszcze i chwasty i nieprzebyte chaszcze w parku" im bardziej gęste to mi się bardziej podobają.. W St to je nawet rozumiałem.

Na początku Gwen chciała coś sprostować, że kwiatek to był jego a nie a z jej bezpośredniej obserwacji otoczenia ale dała spokój. Ostatecznie to nawet z jej wiersza i jej cytatami do niej mówił, więc postanowiła dać się ugłaskać intuicji. Spojrzała w okno i zamyśliła się. 


"...W powietrzu czuć jesień. 
Wśród zielonych liści pojawiły się już pierwsze żółte jak ozdobne kwiatki wyglądające z daleka. 
Na podwórku już  ją można wyśledzić; zaczęły już liście lecieć z drzew. Na razie od czasu do czasu. 
Już inne są ranki. 
Drugi plan chłodny, zamglony. Ostatnio przelatują deszcze skromne i pochmurno jest i znacznie później widnieje.
Wczoraj urwałam sobie kilka gałązek akcji. To jej pora kwitnienia. Zdałam sobie sprawę jak co roku, że lubię zapach kwiatów akacji bardzo. 
Dziwne, bo wśród białych kiści kwiatów regularnie usiane wśród zielonych jesienne, żółte listki na drzewie jak poprzetykane zółte kwiatki. Takie pomieszanie kwiatów i jesieni na Akacjach widziałam wczoraj po raz pierwszy. To przez lato zbyt suche, a może wszysko jest od jakiegoś czasu innaczej jesli chodzi o pogodę. 
Tak niedawno była jesień i już znów jest tuż tuż. 
To prawda, że z wiekiem lata lecą coraz szybciej a dni coraz dłuższe są, Dla mnie i jedno i drugie za krótkie i za szybko mi ucieka, przelatuje przez palce.
Wciąż kwitną Smolinosy. Długo - prawda? Już prawie miesiąc. Naręczami obfitości urody popisuje się Hortensja. Posiało się sporo niebieskich kwiatów Cykorii, które jeszcze pobudzają do życia tu i tam zaniedbany trawnik. Pojawiły się Maki takie jak rosną na polach. Wciąż żółci się Dziewanna i do tego pojawiły się pierwsze kwiaty dla motyli: Budleje. Istnieją w czterech odmianach :  biała, ciemna purpurowa, ciemno fioletowa i i takie średni fiolet trochę przemieszany z zabarwieniem lila ale daleki od różu w czystej formie. Te dwa ostatnie kolory posadziłam w ogrodzie. Jeszcze chciałam zdobyć tę purpurową kiedyś tam. Z białej od razu rezygnuję, bo ma kolor takiej zmęczonej, brudnej bieli... wypranej z  fioletu. 
Na ulicy widziałam dwa wielkie psy mające pewnie dużo w swojej krwi z wilków prowadzonych przez mało istotnego właściciela w całości obrazka.
Psy wąchały wszystko co popadnie po drodze i porzucone przez wiatr liście także budziły ich zainteresowanie.
Oba absolutnie wspaniałe zwierzaki miały brązowe oczy..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz