niedziela, 2 lutego 2014

Kocięta

- No i jak to tak Jolu, znowu nic nie dzwonisz, nie wiadomo co się dzieje i w ogóle .... to tak nieładnie - nafąfonił się Micho niby dla zwały.
- A bo wiesz, koleżanka kupiła sobie Wegee bord, taką tablicę z literkami do odczytywania prawdopodobnie najbardziej siebie od strony najgłębszej lub w ogóle swoich myśli. 
- I co? To działa? - zdziwił się Micho.
- Działa tylko mało kto wie, że to jest tak, że we - gee należy używać tylko w dobrym nastroju. 
- A dlaczego tak jest Cyntio? 
- Widzisz można komuś zrobić krzywdę biorąc własne złe nastawienie za głos najwyższej i uniewersalnej inteligencji...
- A co słychać u Ciebie tak poza tym?
- Zeszłam dziś kawałek ośnieżonego świata i przypomniałam sobie dlaczego w Pol lubię śnieg zimą.
- A bo Ty pieszo chodzisz - usłyszała. 
- Przecież to zdrowiej - doparowała.
- Przykrywa nieczystości - zgodził się - szczególnie te po zaniedbaniach właścicieli piesków. Ale śniego jak się autem jeździ, to wiesz; to jest utrudnienie.
- Wiem, wiem, coś niecoś jeszcze pamiętam. 
- Wiesz jak idziesz no to wszystko widzisz i jeszcze musisz uważać, żeby ominąć to i tamto. 
- Jak przyjdzie wiosna, to obrzeża chodników są dosłownie usiane parującymi zarazkami z fekalów - relacjonowała swoje spostrzeżenia Cyntia.  
- A fe, a fuj (!). uff - ale sobie temat znalazłaś.
- Sam pytałeś co robiłam to opowiadam Tobie, że byłam na spacerze z praktycznym uwieńczeń w postaci popłaconych rachunków i zrobionych zapasów żywnościowych na jakiś czas. 
- Ah, Cyntio - westchnął Micho.
- Kura zakwaszona na gips.
- Że co? 
- Nic; po prostu chciałam sobie ulżyć troszkę - komentowała swój stan.
- No tak trochę trzeba sobie czasem spuścić z "nerf" - zaśmiał się Micho. 
Dlatego między innymi wolę kota i ptaszki w klatce i rybki w akwarium też. jestem samotna bez pupila teraz...
- No wiem Cyntio, wiem...
- A pod moim płotem bardzo często mam poczęstunki cudzych piesków do usuwania. Zupełny brak wyobraźni u ludzi, przecież to jest spychanie na sąsiadów sprzątania po własnym Azorku - wysuwała pretensje pod nieobecność tych, którzy tak na prawdę powinni słyszeć jej obecną tyradę. 
- A bo to daleko nam do Amer - powiedział Micho, bo wyczół, że musi, bo teraz była jego kolej.
- Gdy piesek swoje robi, bo musi, to jego właściciel nagle czuje chęć obsewacji krajobrazu w zupełnie odwrotnym kierunku lub wystawia twarz do słońca i niby musi się opalać, nawet w dni pochmurne - ciekawe podejście przez ignorowanie swojego sumienia. 
- Ale myślisz, że już wszyscy wiedzą, że to niby sprzątać należy po swoim tego...- zaczął i chyba się ugryzł w język. 
- Co jak co ale większość naszego społeczeństwa wciąż ogląda nałogowo telewizor a przecież nasz przywódca w postaci telewizji od czasu do czasu straszy karami więc chyba do większości już dotarło, że to należy do kultury życia i do obowiązków. 
- E tam Cyntio każdy patrzy, że służba miejska przyszła i posprzątała i tyle. 
- Ale dosyć narzekania. Każda pora roku ma swój urok i zima też. Pełna kontrastów i dramatu nagich konarów drzew i bardzo jaskrawego światła odbijanego przez śnieg. 
- No widzisz tak od razu lepiej - pochwalił Micho.
- Bardzo popularne dla pieszych zrobiły się teraz "wózki emerytki", prawie każdy taki za sobą ciągnie. Sama jestem szczęśliwym posiadaczem już drugiego z kolei. Pierwszy już zaryłam na śmierć. Kupiłam też mojej mamie podobny.
- Becia napisała, że ona tak ja Ty woli lato.
- Ta co mówiłaś, że mieszka w swoim obrazie? - domyślił się. 
- Tak, tak ta sama - ucieszyła się Cyntia, że Micho pamięta z jej opowiadań co nieco. 
- A co pisała?
- Że Szuflować trzeba i psu łapki marzną na spacerach i że sama musi chodzić, bo rower na taką pogodę to strata sił i czasu i ze względu na bezpieczeństwo i w ogóle, ubierać się trzeba.
- O to, to właśnie też wolę byle co na siebie wrzucić i gotowe.
- Każdy woli - podsumowała Cyntia. 
- Wiesz najgorsze miesiące dla mnie to tak od Listopada do Świąt a potem do Nowego Roku, później to już dzień dłuższy i jakoś tak lżej.
- A to też prawda - zgodził się Micho.
- Luty pomimo mrozów symbolizuje dla mnie przełom i zmianę na lepsze. 
- A dlaczego Cyntio?
- Zawsze tak się jakoś układało, że właśnie w Lutym zmieniała się moja sytuacja na lepsze.
- A kiedy to zauważłaś? 
- A tak jakoś się za mną wlokło ale w Us okazało się, że do nowej lepszej pracy zawsze jechałam autobusem właśnie drugiego Lutego. Najpierw jak Mar załatwiła mi pracę Jorg'a przy szyciu strojów dla opery i operetki oraz teatru czyli mogłam zrezygnować z fabryki, gdzie pracowałam przy szyciu męskich garniturów, a potem właśnie tego samego dnia rok później przeniosłam się do pracowni scenograficznej w teatrze dla którego szyłam stroje u Jorg'a - wyliczała Cyntia - no a potem jak już pracowałam znów we włoskiej fabryce przy szyciu to poszłam na płatne zwolnienie, bo zabrakło pracy też w lutym, a że byłam w ciąży to mi nawet odpowiadało, ale zaraz jak to było a Michu coś mi się pokręciło, ale wiem, że w Lutym kilka razy się coś zmieniło na korzyść.
- A tak to jak tak to tego...- wystękał Micho.
- A wiesz, że w szopce były małe kotki? 
- Twoje? 
- Mojej sąsiadki - śmiała się Cyntia i postanowiła opowiedzieć Michowi tę przezabawną historię a raczej incydent. 
Cyntia mówiła a Micho od czasu do czasu urozmaicał treść najprzedziwniejszymi wstawkami ale w ogólnym zarysie treść rozmowy zawierała opis, który na potrzeby opowiadania lepiej zamieścić w skróconej formie, to znaczy z pominięciem dialogu pomiędzy Cyntią a Micho;  
Budynek, w którym mieszka Cyntia z Myszką przylega jedną ściana do budynku bezpośrednich sąsiadów. Jeżeli się widują to raczej na ulicy, ponieważ działki oddziela mur, który częściowo jest tylną ścianą podłużnych szajerków, ponieważ dom sąsiadów jest zaprojektowany bez piwnic. W szopkach tych są wyremontowane pomieszczania. W jednym z nich aż do epidemii kurzej grypy był kurnik. Jak w każdym kurniku i w tym musiał być kogut. Zadaniem koguta było urządzanie pobudek okolicznie zamieszkującym. W innym z omawianych pomieszczeń jest skład letnich mebli, a w następnych z tych tajemniczych przestrzeni są zbudowane specjalne kojce dla dzikich kotów rasy europejskiej czyli dachowców. Całe chmary ich się pałętają po okolicznych działkach, bo mają gdzie spać i czym się żywić ponieważ sąsiedzi je regulanie dokarmiają. Dopóki Cyntia zajmowała się ogrodem doskonale wiedziała co znaczy kiedy owi przygodni mieszkańcy szukają miejsca z dogodnym piaseczkiem dla załatwienia swoich potrzeb. Teraz ogród jest zapuszczony pełen chaszczów i chwastów, bo Cyntia wycofała się z konieczności zajmowania się sado - ogrodem od czasu burzliwego przejęcia go przez Myszkę. W chaszczach i zielskach często kocą się kotki. Na początku bytności Cyntii w Pol szopka z tyłu działki, była zapuszczona ze stale otwartym lufcikiem. Wewnątrz szopki była stara psia buda po Kulce. Zresztą póki Kulka żyła to obcym kotom poza Śnieżką wstęp na działkę był wzbroniony i ostentacyjnie strzeżony zarówno w dzień jak i nocą. Koty były dopuszczane  tylko na odległych krańcach sado - ogrodu, do których Kulka mogła dobiegnąć z opóźnieniem pozwalającym na kilka kroków po jej wyznaczonym płotem terenie. Ale wracając do wątku historii, którą opowieda w tej chwili Cyntia jej korespondencyjnemu przyjacielowi, z którym od czasu do czasu rozmawia także przez telefon... Jedna z kotek, które rozmnażają się w tempie dwóch miotów rocznie zrobiła sobie gniazdo w starej budzie Kulki. Cyntia spotykała  się z Ul'ą jak było wspomniane na ulicy - bo tak ma na imię omawiana domiemana opiekunka dzikich kotów i jak wynika z opisu jej najbliższa sąsiadka. Otóż przy okazji jednego ze spotkań powiadomiłam Ul'kę, że jedna z jej kotek założyła gniazdo w  szopce Cyntii i wychowuje sześć kociaków. Cyntia zapytała Ul'ę czy chciałaby swoje kotki. Ul na to; "... Kocięta? Kocięta to kłopot, niech już będą gdzie są najlepiej..." Haha, ha...:) Tak to jest. Lubisz sąsiada to musisz lubić jego koty i kocie pchły też. Za murem żyje chyba z sześćdziesiąt kotów i ich rzesza stale rośnie, bo martwienie się o kastrację czy sterylizację półdzikich kotów jest bardzo trudnym zadaniem, bo trudno je złapać i w ogóle w Pol trzeba płacić za operację na każdym kocie. 
Są co prawda jakieś tam zniżki nawet jedną taką opcję Cyntia wyszukała i powiadomiła o niej Woj'a syna Ul'i i Jan'a - męża Ul'i, ale jakoś, że ...są za bardzo chyba zajęci. Syn Woj jest historykiem sztuki - { o może on by mi napisał jeden z tekstów do katalogu... hm? - trzeba się tym zainteresować - przypomniała sobie Cyntia}... Ul'a prowadzi prywatne gimnazjum i liceum i też jest zakręcona na punkcie sztuki. W ogóle uczęszczała do szkoły muzycznej i młodość Cyntii i jej dwóch siostr Rażki i Ara'i upłynęła na słuchaniu dźwięków ćwiczeń na fortepianie przez ścianę.... W każdym razie od czasu kiedy Kulka postanowiła zakończyć naszą obopólną relację poprzez własne zniknięcie; (oj jak ja za nią czasami tęsknię - zdała sobie sprawę Cyntia).. i za kotem i za ptaszkami i za...ojej na wszystko trzeba kasy i kropka. 
Tak więc na razie pełna koncentracja na wyzerowaniu na realizację marzeń a w zamian praca, która także jest realizacją marzeń - napisała Cyntia i zdała sobie sprawę, że aż się jej ciepło zrobiło od tego co właśnie ośmieliła się wyznać. 
- A to ciekawa historia - powiedział Micho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz