środa, 12 lutego 2014

Ptaki

"... I allways wonder why birds stay
in same place when they can fly
anywhere in the earth.
Then I aks myself the same question..."
             
                                                 - Harum Yohya




- Dziwna sprawa Cynt, bo jak stałem dzisiaj pod moim drzewem tak na chwilę popatrzeć na swiat dookoła to uświadomiłem sobie, że ptaki wyginęły - relacjonował Micho.
- Dziwne - ciągnął - zawsze jakieś ptaki były, bez ptaków jest jakoś tak pusto... a może już spać poszły, bo już było tak prawie o zmierzchu... trzeba będzie jutro rano sprawdzić. 

- Ptaki są ciszej, bo zaczną się bardziej uaktywniać na początku wiosny - mówiła ona.
- Nawet wrony te typowe dla polskiego krajobrazu ptaszyska chłodniejszą porą roku, gdzieś się pochowały. Tylko gołębie nastroszone i grube od tego nastroszenia, nieruchliwe okupują swoje normalne miejsca postoju i oczekiwania na cieplejsze i bardziej łaskawe okoliczności.

- A wiesz masz rację, bo kiedyś tutaj niedaleko koło sklepu takie stado wypasionych gołębi... coś tam obsiadły na ziemi, chyba jakieś jedzenie ktoś im zostawił i takie gruby były... nastroszone... hmmm... trzeba poczekać do wiosny. 

- Opowiadałam Tobie kiedyś, że moje wczesne dziciństwo upłynęło na wsi? - zapytała Cyntia i kotynuowała bez czekania na odpowiedź. Zresztą Micho sprawiał wrażenie, że właśnie się zaciągnął i za długo byłoby czekać aż znajdzie okazję, żeby zacząć mówić.  
- Każda krowa i każdy koń - kontynuowała słuchając jednocześnie jak on wypuszczał dym i chyba się ciutkę zaksztusił, bo pokasłiwał lekko - Każda krowa i każdy koń miał imię według osobowości lub maści. A każda kura od rodzaju rasy, czasami koloru upierzenia. Była Czubatka, Zielonóżka, Gołoszyja, Karmazynowa, Złota, Pstrokata i Ruda a jeszcze Biała i wiele innych. Ładne były. Gęsi też miały swoje przydomki. Pamiętam tylko Gęgatkę, Szarą i Matkę, pamiętam jeszcze gąsiora ale chyba był bez specjalnej nazwy po prostu Gąsior i tyle. 

- Dużo pamiętasz Cyntio. 

- Pamiętam, że jak przyszła pora posiłku szczególnie rano to wszystkie zwierzaki się darły. Najgłośniejsze były świnie, ale też darło się całe ptactwo; Kaczki chórem kwakały, Kury gdakały jakby wystraszone ale były tylko głodne, Kogut zdzierał gardło, Indyki gulgotały, Perliczki przeklinały, Krowy ryczały na szczęście w odstępach i rzadko, Konie rżały potrząsając grzywami.  

- A ja widziałem rano dzisiaj na trawniku dwa ptaki czarne tylko ... takie krukowate jakieś... i dość duże nawet...jeden stał na śniegu a drugi siedział... widocznie słaby był albo odpocząć chciał... czyli są jeszcze - zachwycał się Micho swoim bardzo umiarkowanym entuzjazmem - a ja myślałem, że wyginęły zupełnie... ale zazwyczaj było ich więcej może, jutro przyprowadzą ze sobą jakieś większe towarzystwo...

- Jak byłam w kuchni to spojrzałam przez okno - opowiadała Cyntia. 
- Patrzę sobie przez to okno - powtórzyła - a tu królują niepodzielnie krukowate; Wrony czarne, połyskliwe i trochę niebieskawo zabajone. Przylatują tu często Gawrony; trochę większe od wron, nawet sporo większe z szaro - brudnym upierzeniem tułowia matowo czarnym ogonem i takąż główką. Bywa, że pojawiają się  Sroki skaczące po murkach i po gałązkach  troszkę mniejsze od wron i dużo smuklejszej budowie za to nadprzeciętnie piękne, tak piękne jak paskudne z charakteru i Kafki też są dużo mniejsze od wron ale zawsze w grupach z szarszym upierzeniem podobnym do tego w jakim prezentują się Gawrony ale bez całkowitej czerni koło łebków tylko takie jednolicie szare i ciche dla odmiany w tym rozkrzyczanym opierzonym bractwie. Dołączają do nich też bardzo głośne i całe białe mewy kołujące u góry. Skąd one się tak w mieście rozpanoszyły (?) to trudno wytłumaczyć - kiedyś tylko nad morzem były... Kiedyś było dużo rozćwierkanych wróbli ale te gdzieś znikły - zamilkła na chwilę ale on ominął okazję by podjąć wątek więc znów zaczeła spokojnie.
- Czasami można, ale to rzadko, zauważyć mniej popularne w mieście ale zdarzają się  z rodziny krukowatych; niebiesko upierzone sójki i brązowe orzechówki. Te ostatnie to na prawdę święto ale widziałam kilka razy. Sójkę widziałam na czereśni w ogrodzie tej najbliższej domu. Przeciągnęła się rozpościerając jedno skrzydło i prostując nogę. W skrzydle było sporo z nieba ukradzionego koloru. 
On milczał wciąż paląc papierosa po drugiej stronie więc zapytała; 
- Są jeszcze jakieś w tej rodzinie krukowatych? Zdaje się tylko jeden gatunek pominęłam. Można jeszcze zauważyć jakieś takie ptaki wielkości szpaków, ciemne, ale są ruchliwe i z odległości na jakiej pozwoliły się zauważyć to trudno wyczuć co to dokładnie było. Sporo mniejszych od wróbli i o miłym głosie i fajne, bo w kolorach - sikorki bogatki.. Są ich, tych sikorek o ile dobrze pamiętam; cztery rodzaje; uboga - ta z rzadka się pokazuje, bogatka - tej bardzo dużo tutaj w ogrodzie. W domkach na drzewach dwa razy w ciągu roku wychowują młode na wiosnę i później pod koniec jesieni. Z sikorek jest jeszcze tako o nazwie Modrej - tą widziałam może ze dwa razy w życiu i jeszcze jedna, ale mi w tej chwili wyleciała z głowy; nazwa znaczy się. I to chyba cały przekrój powietrznego towarzystwa jakie mogę zaobserwować tutaj. Natomiast z Js, gdzie spędziłąm moje dzieciństwo; oj tam to był raj dla ptactwa. 

- Czyli znowu po mojemu i krótko - podsumował Micho śmiejąc się przy tym niby, że dla podkreślenia żartu a jednocześnie ewentualnych przeprosin. 

- Idzie już wiosna - oznajmiła ona tak jakby bardziej do siebie niż do słuchawki. Mam wrażenie, że jak ten śnieg stopnieje, chociaż jest go tyle co kot napłakał, to już zaczną się przebiśniegi wybijać. Bardzo lubię przebiśniegi, bo są one bardzo nieomylne, po tym jak się pokażą to już zawsze jest obwieszczenie zmiany pór roku tych poza kalendarzowym rozpisaniem oczywiście. 

- Fajne te kaczki co mi przesłałaś na youtubie, a ten kogut to ma taki kołnierz biały, że chyba pierwszy raz widziałem takiego... w każdym razie przypomniały mi się stare czasy z dzieciństwa jak można sobie było takie ptaki pooglądać jak spacerowały po ogrodzie i różne zamieszania robiły między sobą... 
Przeczytałem Twój ostatni wpis na blogg'u. 
Jakie to fajne, ale Ty masz talent do pisania... i nawet moja osoba się pojawiła. Ja praktycznie do blogg'ów to mam małe przekonanie, bo ciągnie mnie w inne sprawy i  czytam inne tam rzeczy na internecie. Ale jak się czyta te Twoje to czuje się atmosferę tego, bo znam opisane przez Ciebie miejsca, znam Ciebie i to co się wydarzyło... Jak tak czytałem to tak jakby to wszystko jeszcze raz było od nowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz