środa, 26 lutego 2014

Bzy

Deser

Jest w życiu deser i chleb powszedni.
Gdy che się żyć tylko deserem,
to prędzej czy później zemdli:).
Gdy chlebem tylko raczysz ciało i duszę
wystąpią takie lub inne braki.

Istnieje jednak opcja optymalna;
Otóż zapomina wielu, że zdaża się czasem
zjeść i posiłek i deser za jednym posiadem
Z korzyścią dla ciała i wszechbytu,
bo tak nakazuje tradycja i apetyt.

Z uczuciem satysfakcji i sytości
można wówczas detale, niuanse,
subtelności smaku rozłożyć w czasie
dla zwiększenia przyjemności
mrużyć oczy... umierając prawie z rozkoszy.

Z głównych dań - deser
narodził się po to, by być biżuterią
i wykończeniem całości.
Więc może bazę pokarmową przekształcić
na niby; że ziemniaki to deser(?) powiedzmy.

A może z dnia powszedniego da się
zrobić święto -?- wielowymiarową ucztę ducha?
utkaną misternie z podziwu i zachwytu
nad każdym oddechem i kwiatem,
ptakiem w locie i chmurą zasłaniającą słońce:)?

Dochodząc do konkluzji -
między deserem a jedzeniem zwykłym
jest zasadnicza różnica:
Deser z normalnego zestawu dań da się zrobić -
na jawie lub w wyobraźni.
Natomiast zasadniczo posiłek z deseru -
trudno zlepić.


- Ależ się cieszę!, Oj jak bardzo się cieszę, ależ jestem szczęśliwa!
- Czego się tak otwarcie onanizujesz Franka jeszcze mnie zarazisz! - śmiała się Lajo obserwując Łylę.
- Wiesz ten wasz seks to grubo przereklamowane zjawisko ja tam wolę ciastka - odparła Łyla/Fran i poczerwieniała być  może ze wstydu  i zakłopotania a być może z łakomstwa. 
- Ależ się Tobie świecą oczka... - zauważyła Lajo i dodała - A co z dietą i odchudzaniem? 
- A na kijach ponieśli - stwierdziła analizując złożoność kolejki w supremarkecie, w którym się spotkały. 
- Kupiłam pączki i coś jeszcze to sobie zrobimy posiadówę - zaproponowała trwała mieszkanka okolicy - ma wpaść kolega Zyg - to go też poczestujemy.
- A on wie o mnie? - dopytywała się ta z zaświatów.
- Coś wie, ale w ograniczonym zakresie - zaczęła Lajo - Wie, że odpowiesz bez łamania i krępacji  na każde pytanie i postanowił Ciebie zaskoczyć.
- A to miło z jego strony - zaśmiała się Łyla/Fran. 

Zyg zachowywał się jakby go ktoś poszczypał, ale wyglądał zupełnie normalnie. Wciąż rozcierał sobie jakieś miejsce na umięśnionych udach. Był super mężczyzną. Przystojny, inteligentny do tego miał włosy. Może już lekko przerzedzone więc je obcinał za krótko, ale tak obcinało się większość facetów z jakiegoś powodu. 
- Moda - pomyślała Lajo przedstawiając go Łyli.

Teraz siedzieli w kuchni. Lajo wyłożyła słodkości na telerzach i zaproponowała aby każdy wziął sobie co jego; talerzyk i kubek z zawartością jaką kto zamówił i żeby wyszli posiedzieć do ogrodu. A ona doniesie zapas na słodki ząb i tacę z dzbankiem, serwetki przez nią haftowane i sztućce. 
W ogrodzie właśnie przekwitały tulipany, było ciepło... Pachniało niesłychanie. Bzy jeszcze będą kwitły jakiś czas i to one przedewszystkim rozsyłały całe naręcza zapachu tak jak teraz pod wieczór. 
Słońce już dawno się schowało z drugiej strony budynku. Było zupełnie bezwietrznie. Przed nimi rozpościerał swoje dywany kląb rogownicy szarej - kwitła. Prawdopodobnie część aromaterapii pochodziła od niej. Było przepięknie i cicho, powietrze stało jak lita czeluść bez jednego listka, który mógłby się poruszyć. 
- Dla mnie najważniejszy jest seks - oświadczył otwarcie  Zyg przełamując się przez bariery trochę na siłę i przekornie.
- A to gratuluję, że masz coś w okół czego możesz się skoncentrować i co pozwala Tobie na czerpanie z życia...
Lajo milczała wciąż zbita z tropu, bo dla niej nastąpił zgrzyt pomiędzy łagodnymi falami zapachu w wieczornej ciszy a tym co wyrzucił jak z pistoletu Zyg.
- Łyla czy możesz powiedzieć mi o masturbacji? - wbił się głębiej psując urodę wszystkiego i Lajo zaczęła się zastanawiać czy to być może wynik jej pruderii, przecież wiadomo, że kwiaty pachną i kwitną bo oczekują na zapłodnienie i by się spełnić w łunie obligatoryjnych obowiązków względem podtrzymania gatunku. 
Postanowiła potraktować tę rozmowę jak każdą inną tak jak to właśnie robiła Łyla. 
- Ale co chcesz usłyszeć o masturbacji konkretnie - zapytała Łyla jakby rozmawiała o kilogramie ziemiaków kupionych po okazyjnej cenie.
Lajo siorbnęła łyczka wciąż gorącej, smacznej herbaty. 
- Jak tak dalej pójdzie to ciasto pozostanie na talerzykach bez naruszenia, bo temat ich pożre - pomyślała gospodyni spotkania poza jakąkolwiek formalnością. 
Zyg siedział na ławce obok niego Lajo a Łyla/Fran na trochę koślawym krześle nieco z boku. Talerzyki z zawartością postawili na niskiej zrobionej przez Lajo ławie któregoś roku. Lico ławy było wynikiem poskładania różnego rodzaju kafelek potłuczonych na małe elementy. 
Już miała zachęcić swoich gości - proszę częstujcie się jedzcie - zamiast tego powiedziała najmniej przewidziane zdanie na jakie w tej chwili było ją stać;
- Co za pieruńskie komary, zniszczą nam taki piękny wieczór. Pójdę po pachnącą geranię trochę się nią potrząśnie i jeszcze poszukam świczek, które podobno mają właściwości odstraszania tych krwiożerczych bestii...
Wstała i udała się w stronę furtki. 
Powiedziała o komarach zamiast o zachęcie poczęstunku, bo obydwoje z jej gości prawie w jednym momencie i Łyla i Zyg sięgnęli po to samo ciastko i ręce ich się zderzyły z lekka a przy czym Łyla cofnęła się szybko, bo z palcy Zyg'i strzeliła iskra lub prąd, który poraził Łylę też w palce.
Więc jak mogła im o częstowaniu się mówić skoro ją wyprzedzili i to jeszcze z efektem piorunującym? Uśmiechnęła się do siebie.
Gdy wróciła oboje skonsumowali już po jednym ciastku i zabrali się do pączka każde swojego.
- O widzę, że aromaterapia działa pobudzająco na apetyt.
- I wiesz moja mama jest po kilku relacjach i z każdym z tych "wujków" ma jakieś dzieci - kontynuował swój ulubiony wątek Zyg' a zaraz po seksie.
- A... to ciekawe -  powiedziała Łyla miętoląc w ustach słodkość i mrużąc oczy z doznej przyjemności. 
- Ojciec też sobie życie uzupełniał co jakiś czas i prawdopodobnie mam jakieś rodzeństwo po świecie - powiedział Zyg'i
- Dlaczego po świecie? - włamała się między dwoje ot tak, żeby poczuć się jedną z nich czyli zawartą w toczącej się dyskusji.
- Co roku z kolegami wyjeżdżał po różnych zakątkach ziemi i spodziewam się, że był otwarty na różnego rodzaju przygody, też bym tak chciał... - rozmażył się Zyg'i.
- A co stoi Tobie na przeszkodzie, przecież jesteś sam, dzieci dorosłe już prawie...- wcięła się znów Lajo.
- A to jest kwestia kapusty jak u każdego - zwierzył się Zyg.
Łyla /Fran zdjęła swoje niebieskie chomąto i szarą czapkę z antenkę, bo prawdopodobnie zrobiło się jej za ciepło. Ona, która miała dostęp wszelkiej kasy bez granic a przyszła po doświadczenia normalnych wolała już rozmawiać o seksie niż o kasie, chociaż oba wątki były śliskie zapewne.
- Co chciałeś wiedzieć o masturbacji - powiedziała jakby przed chwilą poruszone sprawy obeszły ją tyle co ich brak pojawienia się w dyskusji po prostu je pominięła. 
Poprawiła swoją aparycję wygładzając nieco szary sfetr, który okrywał jej bujne kształty i zafalowała niektórymi obfitościami nieco. 
Zyg spojrzal tam gdzie powinny trafić jego oczy i wgryzł się łakomie w końcówkę pączka. 
- O masturbacji chciałbym wiedzieć jak to jet z Twojej perspektywy czy to jest pozytywna czy negatywna rzecz - masturbacja ? - wyrzucił i dalej żuł gryza, którego zaliczył przed zadaniem ptyania.
Lajo znała na pamięć co odpowie Łyla ale postanowiła tym dwojgu udostępnić rozmowę i bliższe poznanie się. 
- Ciekawe jak ona mu wytłumaczy siebie o ile miałoby dojść do pogłębiania znajomości? - zastanowiła się. 
- Przecież to zależy, to znaczy Ty przecież rozumiesz, że każda rzecz cokoliwiek to jest ze swojej natury jest neutralna. To jaką się staje zależy od naszego wypełnienia jej powłoki. 
Zyg mruknął
- Acha,. 
Widać było, że spodziewał się większej sensacji niż logika.
- Wszystko co nas otacza wszystko i zawsze może przyjąć na siebie fukcję, której oczekujemy od danego aspektu życia - włączyła się Lajo.
- Ogólny zamysł jest taki, że każda czynność każdy akt może służyć zarówno pozytywnym jak i negatywnym efektom zależnie od tego jak jest użyty a przede wszystkim od intencji, które kryją się za tym. Czyli zależnie od ustawienia energii, w świetle którego dany akt czy czynność jest praktykowana lub braku ewentualnego świadomego wyrzeźbienia intencji w jakim dana czynność jest przeprowadzona. Wszystko może służyć rezultatom zarówno dobru jak i złu zależnie od wilka którego karmisz... - rozkręciła się Łyla ale Zyg się wciął przerywając jej potok słów. 
- Jeżeli masturbacja jest aranżona pod wpływem najwyższego podmiecenia lub ekstremalnej ekscytacji w danym momencie? - wciął się Zyg z nieśmiałym uśmiechem. 
- Oj coś mi się wydaje, że znasz odpowiedź, prawda? - retorycznie zapytała Łyla i kontynuowała dalej wymijając zasadzkę na ewentualną konieczność zatrzymania się - Chodzi o to z jakimi intencjami przystępujesz do działania, to znaczy dotyczy to każdej czynności czyli także przykładu jaki w tej chwili został przez Ciebie udostępniony...
- Ale przecież istnieje wśród wiele przekazów misjonarskich i teoria o gromadzeniu lub zabezpieczeniu nasienia w Twojej świątyni czyli w ciele...
- W mosznie chciałeś powiedzieć - wyrwało się Lajo, bo na prawdę wcisnęło jej się na usta...
- W mosznie - przyznał Zyg mimochodem i nadal wpatrywał się w Łylę z kontrolowaną intensywnością. 
- Chodzi o to, że w wielu przekazach jest idea zachowania nasienia w sobie bez marnowania go w sposób bezkarny - kontynuował.
- Oj to zależy jak Ty to przeprowadzisz to znaczy z jaką intencją  - powiedziała Łyla i zaśmiała się z własnego zakłopotania. 
- No to jeżeli ja uwolnię nasienie i jednocześnie zachowam.... - brnął Zyg
Łyla odchyliła się lekko do tyłu a potem westchnęła z koniecznością przerwania możliwości uplątania się swojego rozmówcy. 
- Czy byłeś kiedyś na siłowni ? - zapytała. 
- Tak. 
- Czy kiedykolwiek biegałeś? 
- Tak.
- Czy kiedykolwiek się spociłeś? 
- Tak. 
- No to widzisz wydaliłeś duże zapasy wody lub wilgoci ze swojego ciała - prawda? - zapytała.
- Tak. 
- Czy było to potrzebne? 
- Tak.
- Czy akt spocenia zlikwidował lub naruszył Twoje siły witalne?- chciała wiedzieć Łyla i w tym celu nachyliła się w kierunku Zyg'i. 
- Chwilowo - powiedział analizując swoje wspomnienia. 
- I co się stało poźniej?
- Zregenerowałem swoje siły dość szbko - przyznał Zyg trochę jakby zaskoczony.
- No widzisz - dziękuję~! - Zakończyła Łyla podnosząc kubek do ust i zachłannie popijając jakieś zaległości. 
- Czy to jest satysfakcjonująca odpowiedź na Twoje wahania i rozsterki ? - dokręciła śrubki Łyla. 
- Tak - powiedział usasfakcjonowany Zyg spoglądając z uznaniem ma Lajo - fajna ta Twoja znajoma - stwierdził do niej a potem się szybko odwrócił do Fran i mrugnął do niej jednym okiem co rozbawiło Lajo ale postanowiła zachować dla siebie cisnące się wnioski czy komentarze uznając je za zbędne. 
- Jak się wypocisz, to masz jakiś pozytywny rezutlat prawda? Wyrzucisz z siebie coś czego, powiedzmy toksyny, bo chciałeś się pozbyć zawartego w Twoim ciele bałaganu, jak to Wy mówicie musiałeś się wypocić czyli przyniosło to Tobie ulgę i chwilową satysfakcję prawda?
- Tak, tak ... - uspokajał Zyg'i trochę rozpędzoną Fran. 
- Czyli jedyne co Ciebie powinno interesować to Twoje intecje ukryte pod spodem danej akcji lub to niesie Twój czyn - kontynuowała Łyla - jeżeli to jest na prawdę tylko tyle co Twoje podmiecenie, którego chesz się pozbyć to teoria mówi, że działaś z zgodzie ze sobą zamiast przeciwko sobie - prawda?
- No tak. 
- Musisz wiedzieć czy na prawdę to co robisz jest na prawdę pozytywne czy negatywne w Twoim przekonaniu, bo zdarza się tak czasami, że oszukujemy siebie sami narzucając sobie z góry to w jaki sposób chcelibyśmy myśleć o danej rzeczy - mówiła Łyla - Uznajecie, że jest to wasza najwyższa półka ekscytacji podczas gdy tak na prawdę jest to zupełnie coś innego.
- A jak można być przekonanym co do czystości swoich motywów? - zapytał Zyg.
- Musisz być szczery wobec siebie, żeby wiedzieć jakie motywy Tobą kierują. Jeżeli będziesz szczery w stosunku do siebie to znajdziesz odpowiedź - zapeniła go Łyla.
Zyg popatrzył na Łylę a potem na Lajo i powiedział z westchnieniem - Acha - co zabrzmiało trochę niepewnie i wówczas Lajo spojrzała na Łylę i obie się roześmiały głośno a Zyg trochę pomilczał ale powoli się rozprężył i też im zawtrórował chociaż wciąż mniej naturalnie niż zazwyczaj, bo tak jakby dopiero teraz się skrępował. 
- Wald wyciągnął bajeczkę dla Zuli zatytuowaną "Tomcio paluszek" i zapytał czy to jest opowiednia lektura dla mnie? - śmiała się Lajo 
- I co mu powiedziałaś - chciał wiedzieć Zyg
- Że dla wnusi. 
- A on? 
- Że za wcześnie - wszyscy się śmieli aż do łez i nawet trudno było stwierdzić dlaczego, lektura dla najmłodszych jest powodem? 
Ochłodziło się i Lajo zaproponowała koce i po kubku gorącego napoju na co pzystali z ochotą. 
Nawynosili mnóstwa kocy, poduszek i ciepłych zimowych sztucznych futer, które Lajo trzymała w szafie w garażu specjalnie na podobne okazje. 

Przed północą sobie poszli. Lajo padała na twarz więc jak zamknęła za swoimi gośmi bramę wszystkie koce i poduszki oraz swetry zwaliła na jedną kupę w części dawnego garażu gdzie zamiast samochodu stała teraz knapa i ława i kilka wygodnych foteli. 
- Jutro poskładam a dzisiaj muszę jeszcze się wyspać i odpisać na pocztę - uznała. 

Micho jej napisał o ciastach i wszystkim co słodkie więc ona postanowiła drążyć temat: 

"... Potrawy tuczące ale polecam od czasu do czasu. Byłam na nich wychowana jak większość..."

"... Lubisz kopytka lub pierogi leniwe albo paluszki? Muszę sobie ugotować, bo jakaś tęsknota mnie naszła na potrawy tuczące. A niech tam. A jeżeli wiesz o czym mówię to jak jadasz takie potrawy? To znaczy z jakimi dodatkami? Kopytka to najlepiej lubię w tłuszczu mieszanym z odrobiną masła, żeby poczuć gładkość i rozlewanie się, rozpuszczanie smaku na języku, ale tak żeby nie było za dużo cholesterolu to trochę oleju, trochę oliwy a może być nawet smalcu trochę. Tu nie ma tak zwanego cresco - zdaje się nazywało - a szkoda. Można było do różnych potraw z powodzeniem dodawać. Ten rodzaj tłuszczu był używany do robienia tortów dla dzieci i przyznam się, że akurat w tej postaci to był bardzo delikatnie mówiąc; Po prostu odwoływał się do abstrakcyjnego czy z lekka egzotycznego  poczucia smaku.
Wracając do tematu; kopytka z kapustą kiszoną i z tłuszczem i zeszkloną cebulką na wolnym ogniu. Albo też na słodko tak jak paluszki to znaczy z tłuszczem cynamonem i cukrem. Paluszki z tłuszczem, bułką tartą i z cukierem, a leniwce to dla odmiany ciutkę śmietany pomieszanej z jogurtem bezsmakowym plus jedna z trzech baiłych trucizn: cukier. A już dawno nie robiłam tych przysmaków. Moje dzieci dosyć je wciągały jak były małe, ale potem się za nadto zamerykanizowały. 
A muszę też sobie klusków ziemniaczanych z twarogiem i tłuszczem oraz z przysmażaną cebulką nagotować i placków ziemniaczanych nasmażyć i na pierogi mam też ochotę, szkoda, że to nie lato, bo bym sobie z jakimiś owocami prosto z działki zrobiła. A teraz to najbardziej lubię ruskie lub z mięsem. Zimą koniecznie z kapustą i grzybami, albo z nadzieniem podobnym do tego jakim nadziewa się kaczkę czy indyka. Lubię też takie wyszukane smaki nadzienia do pierogów jak niebieski ser z gruszką... O ile jest najprzeróżniejszych smaków pierogów gdzieś je sobie notowałam. Tylko gdzie? Pewnie jak zwykle, w którymś z kalendarzy książkowych, w których zapisuję sobie rozkład zajęć. Muszę tylko przypomnieć sobie, kiedy przypadały te moje eksperymenty z pierogami. A ruskie to dobre są też z przecierem pomidorowym... zamiast okrasy z cebulki i ze skwarków wysmażonej na skwarki słoninki.
Kapuśniaku też już dawno nie robiłam. Ach kapuśniaczek taki dobry. Tak przygotowuję sobie spis rzeczy do kupienia i podzieliłam się z Tobą pomysłami na dawno zapomniane obiady. Do placków i klusków ziemniaczanych koniecznie ciepłe mleko do popicia..." 

Micho milczał jak zaklęty, bo od czasu do czasu miewał "ciężką łapę" jak to nazywał. 

"... Nic na temat wszelkich tuczących potraw?... cicho, może masz chwilowo ciężką łapę?.." 

Napisał częściowo pomijając temat: 

"...bigos , pierogi ruskie, bardzo dobre...
Około dziewiątej zdecydowałem się, żeby zaczerpnąć powietrza trochę, przejechałem w stronę Wisły a tam okazało się, że jest jakieś takie widowisko; światło i dźwięk z ogniami sztucznymi. 
Ognie sztuczne to mi znane sprawy, ale co było fajne to po Wis płynęła barka a na tej barce byli ludzie z jakiegoś zespołu czy coś i oni sterowali takimi ogromnymi kulami smoków, a te smoki to chyba były trochę jak balony jakieś czy coś i jeden chciał zeżreć drugiego i tak się przepychały wzajemnie... a koło tej dużej barki takie małe łóki krążyły i z nich oświęcali te smoki tak że kolory zmieniały.
A potem druga barka nadpłynęła i znowu jakieś dwa inne stwory były, jeden to mi konika morskiego przypominał i ładny był a drugi to taki jakiś dziwny ale coś im wyszło inaczej niż miało być z nim, bo się przewracał jakoś w inną stronę co trzeba by było... :)
No a teraz jak już Tobie po krótce o smokach opowiedziałem to idę się połóżyć, bo mnie senność jakaś bierze..."
"... Na działkach wokół nas ludzie mają mnóstwo bzów ..." - pisała Lajo - "... Pachnie, pachnie i domu u mnie i z zewnątrz pachnie i jest cudnie, cudnie i pochmurno i uroczo z wśród tych wszystkich drzew wciąż jeszcze kwitnących lub obsypujących ziemię śniegiem żywych płatków i pięknie jest ze świeżą zielenią i pięknie jest z życiem. 
Życie moje, kocham Cię, kocham Cię nad życie, nawet gdy barwy swe ściemniasz, bo wszystko ulotnym stanem jest...
Ale zapach co roku i pewnie właśnie dlatego, że mieszkam na parterze..
Na ulicy odgłosy wesołej zabawy do późna nawet jak już lampy zaświecili. To jedna z rodzin  albo mieszkańcy pobliskiej kamienicy należącej do miasta bawiała sie  w dwa ognie pomiędzy przejeżdżającymi samochodami.  Oni to tak robią, że ktoś stoi na czatach i daje znaki jak z którejś strony ma samochód lub autobus jechać. Autobus w sobotę co pół godziny jeździ a samochody po południu w sobotę też raczej rzadkie. 
Pościel mam dziś świeżo przebraną. Kołdry powietrzone. Świetnie pachną. Za takim zapachem prania suszonego na wietrze tęskniłam w Amer, bo tam, jak wiesz, tylko suszarki z różnymi chemicznymi dodatkami dla sztucznych nawet miłych i słodkich zapachów. Ale zapachu wietrzonej pościeli nie da się niczym przebić..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz