"...
Winners are not Those who never fail,
but
Those who never quit!"
Po
tym jak Lajo naharała się jak wół, a raczej włączyła się w
nurt rozprzestrzenia obu akcji, które
zdobyły jej uznanie w obecnej
sytuacji Ukr, spłynęły w jej stronę liczne komentarze lub prośby
o
wyjaśnienie dlaczego była przeciwna "Akcji masek"
wczesną jesienią a teraz w czasie wciąż
trwającej zimy
kalendarzowej propaguje odwrotną postawę, to znaczy czynne
zaangażowanie
się w "Hałas dla Ukr" i "Świczki w
oknie"?..
.
-
To proste - tłumaczyła po kolei... aż w końcu napisała jedną
informację i zaczęła ją wklejać dla
każdego kto żądał od
niej wyjaśnień w przedstawionej kwestii a jeżeli ktoś zadzwonił
prosiła aby
wszedł na jej maila to zastanie tam wytłumaczenie lub
jeżeli ktoś wydawał się na prawdę
rozżalony czytała już
skonstruowaną odpowiedź czekając cierpliwie na okazane
zrozumi
enie. Czasami przyczytana informacja była tak jakby pominięta
możliwością usłyszenia i wówczas
zaczynała się dyskusja.
W
tej chwili Lajo pamięta tylko te zdania, lub wypowiedzi wychodzące
od niej kołaczące w jej
umyśle niczym jakiś rozbujany gong z
uporem powracający natomiast zupełnie zanikły pytania
i
twierdzenia strony przeciwnej. Wszystko co pochodziło ze słuchawki
z drugiej strony
przypominało w jej pamięci dźwięk miętego
papieru o wiadomym wypełnieniu, na które było
tylko wytarte koryto
jej argumentów:
-
Prawdziwymi zwycięzcami są Ci, którzy zwyciężają na
terenie własnego dosokonalenia.
-
Wszystko czego pragniesz jest po przeciwnej stronie lęku.
-
Trzeba przestać czekać na właściwy moment, trzeba uczynić
moment, który jest tym
właściwym...
Ale
najwłaściwsze jak się okazało było wykazanie różnic.
Otóż
"Bal masek" to była prowokacja i nawoływanie do
konfliktu, zastraszanie i wystawianie swojej
gotowości zamiast
powolnych zmian na własnym terenie dostępnym każdemu to znaczy na
terenie doskonalenia siebie samego. Wzięcia odpowiedzialności za
obecny stan rzeczy i działania
w celu zmian ale zaczynając od
siebie samego.
Podczas
gdy obie akcje zarówno "Hałas dla Ukr" jak i "Świeca
w oknie" to jest chęć rozbicia energii
jakie są składową
już istniejącego konfliktu.
Wiadomo,
że w każdej w wyliczonych akcji chodzi o sprzeciw przeciwko
nadużywaniu władzy
przez garstkę uprzywilejowanych nad masami.
Lajo
tłumaczyła, że Ci "uprzywilejowani" są tak samo biedni
jak uciskani przez wyżej lub bardziej
uprzywilejowanych, bo oni są
tylko nadzorcami z ramienia cywilizacji w jakiej żyjemy i którą
tworzymy na codzień dla siebie i tak na prawdę każdy z nas jest
uplątany w wyścig zbrojeń, stałe
pokazywanie na zasadzie
konkurencji, że świat się dzieli na lepszych i gorszych zamiast
nalezienia wspólnego mianownika, w którym różnice się
uzupełniają.
Usiłowoła
przekonać, że rozpoznanie w jakim momencie należy podjąć
działanie i w jakim
zakresie należy do nauki tańca zarówno na
słońcu jak i podczas deszczu jakim jest życie i że w
ramach
mądrości są czasami momenty, że trzeba przeczekać nawałnicę,
bo czasami pójdzie
bokiem a czasami się unicestwi. Są też
momenty, że konieczne są burze, bo po ulewie i piorunach
lepiej się
oddycha.
Zeszło
jej na to całe popołudnie.
Najpierw
na rozmowy i przedstawianie argumetów a potem na walkę o
konieczność zaprzestania
odgrywania roli płyty, na której są
nagrane jej własne słowa co prowadziło do anlizy wydażeń
jakie
trwały, ciągnęły się co najmniej całe jej dorosłe życie
ze strzególną koncentracją ostrzy w
ostatniej dekadzie.
Zanim
miała świadomość całkowitej odpowiedzialności za swoje życie
wszystko odkładała na
karb
karmy czyli losu, bo niby ciążyła na
niej liczba dziewiętnaście i coś tam jeszcze...
Co
prawda czasami tak jest, że trzeba można przeczekać burzę, bo w
życiu większość konfliktów
rozwiązuje się sama, ale czasami po
prostu ominięcie konfliktu staje się mało możliwą opcją.
Chociażby
Cyntia stanęła na rzęsach albo lewitowała w pozycji do góry
nogami to i tak Myszka
była poza możliwością zadowolenia tak
długo jak to Cyntia miała przyznaną opiekę nad ogrodem i
inne
przywileje, które otrzymała z rąk własnych swojej rodzicielki z
racji zawirowań, które
bezpośrednio spadły i przygniotły ją
niczym lita skała a jakie dotknęły lub chwilowo zmroziły i
wstrząsnęły całą rodziną bardzo.
Po
oswojeniu się z sytuacją Myszka zapragnęła przywrócić znany
sobie porządek rzeczy.
Przy
pomocy skłócenia rodzeństwa czyli swoich własnych córek przejęłą
ogród. Zostały
potłuczone rzeźby - rezultat kilkuletniej pracy
inwestycji czasu, energii i nakładów finansowych
takich jak
wynajmowanej pomocy, kwitnący ogród został zniszczony i
doprowadzony do
całkowitego upadku. Cyntia po pierwotnym horendalnym
szoku nauczyła się kochać postać
ogrodu, który wyrósł na
zgliszczach jej pracy i wzmagań z naturą.
Co
udokumentowała we wierszu zatytułowanym "Sado - ogród":
"...Siedem
jabłoni zaszczepionych w kratkę,
Na
jednym drzewie dwa lub trzy gatunki,
Pięć
wiśni różnych w tym karłowe,
Trzy
czereśnie; każda o odrębnym smaku,
Dwie
śliwki już kończące dzieje swego losu,
Dwie
brzoskwinki posadzone do tyłu dekadę,
Zagony
jagód drzewiastych, malin i jeżyn bez-kolców,
Porzeczki
w trzech kolorach, jadalna róża w rogu,
Zagubione krzaki zdziczałych truskawek,
Ostatni
agrest szczepiony przez ojca,
Pojedyncza
pigwa zdołała ocaleć w gąszczach,
Ławice
spokoju w wieloletnich klombach,
Najwięcej
jest forsycji i jedna magnolia,
Wierzb
kilka rodzajów, bzy, kaliny, zioła,
Piwonia drzewiasta, trochę bylin albo samosiejki,
Pamięć
po wyciętych gruszach oraz winogronie,
Kilkuletnie
wilki dla nastroju i kimatu,
Mama
w pochylonej pozie oraz śmiechy dzieci,
Wszystko
w wysokiej trawie po kolana albo wyższej;
Raj
dla motyli i koników ponych, much,
Pajęczyn
ubranych w poranne krople rosy,
Perełkowiec z dwóch różnych światów, dzwonki
,
Deszcze
rzęsiste, z piorunami nawałnice,
Dni
upalne lub duszne, gra obłoków we wietrze,
Białe
pióropusze kwiatów, hortencja, żarnowiec,
Ociężałe
pszczoły pracujące w pocie czoła,
Echa
zagonów warzywnych,krzywe krzesło,
Cieniolubne
parzenice, przylaszczki i fiołki,
Derenie w
liście mazane z bielą w deseń,
Orzech
potężny - najwyższy w okolicy,
Skradający
się zmrok i świetliste poranki,
Obdrapany
mur sąsiadów, plamy i delikatne koronki,
Kameralność, marzenia, funkie i dmuchawce,
Próby
wychodowania glicynii, łąki przebiśniegów,
Błyski
i blaski słońca, zapachy, medytacje,
Zagłuszony
berberys - w słońcu byłby w kolorach,
Wierzba mandżurska i karłowata brzoza z przodu,
Jawor
pzycięty dla skondensowania kształtu,
Kilka
iglaków, jałowców, bukszpany i ostrokrzew,
Rozedrgane
światło - cienie na ścieżce z kamieni,
Grupa
krzaków leszczyny, ostróżki i jaskry,
Liści szmery lub cisza z momentu na moment
,
Na
każdym drzewie ptasi domek i karmików kilka.
Poranki
i wieczory wypełnione ptasim jazgotem,
Dużo
chrabąszcy, świetlików, komarów i ślimaków...
Ofitość wrażeń o każdej porze dnia i roku,
Jesień
w kolorach ze szronem, z szadzią, z mgiełką,
Dym z nielegalnych ognisk tu i ówdzie,
Zima
ze smogiem, ze spalinami, ze śniegiem za
płotem,
Ogrodowa
ławka w cieniu lub wygrzany kamień,
Jakieś
liche grzyby, garść szczawiu, rabarbar leciwy,
Chaszcze
i zielska, kępy dorodnych paproci,
Dwie
pergole z różnych bluszczy, wiciokrzew,
Ogrodowy
domek dla gości przysiadły w kącie...
Świat
magii w sado - ogrodzie jest dla tych,
którzy
furtkę do ogrodu otworzywszy -
przystają z
ulgą w oczach. ..."
Przez
długi czas Myszka walczyła z tym aby zlikwidować każdy cień tego
co stworzyła jej córka
ponieważ wydawało jej się, że został
zaprzepaszczony jej dorobek życia podczas gdy Cyntia
poprzez złudę
przyznanych praw i obowiązków pomyłkowo wzięła to za
bazę.
Po
przejęciu ogrodu i satysfakcji jaką odczuła Myszka ze zwycięstwa
nad pokonanym złem lub po
prostu innym podejściem do życia niż
jej własne wraz ze zniszczonym a może unicestwionym
gustem córki,
mama zapragnęła odebrania wszystkiego co w pierwszym odruchu
ofiarowała
ponieważ początkowo myślała, że ona tylko udostępnia
na zasadach chwilowych lub daje na z
wpisanym mottem zachowania
całkowitej kontroli nad tym co nadal pozostaje jej własnością.
Tak
więc po tym jak się zoriętowała, że dać znaczy oddać komus
władzę nad tym co do niej należało
zapragnęła odzyskać to z
czego utratę wykluczyła tak na prawdę. Zaczęło się od
przekonania jej
sióstr, że Cyntia zajęła jeden z pokoi i łazienkę
na strychu bezprawnie to znaczy poza jej zgodą.
Właściwy
przełom w zagalopowaniu i zacietrzewieniu się Myszki nastapił
właśnie w związku z
pralką a tak właściwie łazienką.
Pralka
Cyntii zepsuła się i zalała podłogę na strychu. W wyniku tego
powstały ślady na suficie
Myszki.
Cyntia
chciała zrobić remont dla zlikwidowania swojej "winy".
Gregor przysłał jej kasę na zakup
nowej pralki i koszty wyrównania
szkód. Myszka zabroniła używania łazienki nad swoją łazienką
a
także zamontowania pralki w piwnicy. Na propozycję zadośćuczynienia
w postaci remontu
wyrażała co najwyżej brak entuzjazmu.
Cyntia
przyjęła warunki, a raczej nowe rozdanie ról i obowiązków.
Cóż
było robić kupiła sobie Frankę - wirówkę, która uratowała
później nogę jej siostrzeńca.
Chodziło o najlepszą możliwą
rehabilitację po ciężkiej kontuzji a był nią masaż wodny do
czego jak się okazało Frania nadawała się znakomicie znacznie
gorzej z praniem.
Bezcenne
doświadczenia odkryła na jednej z kartek swojego pamiętnika:
"...Żeby
uszyć ręcznie jedną bluzeczkę z cieniutkiej, delikatnej tkaniny
potrzeba trochę czasu i
ciepliwości. Więc nic dziwnego, że się
zdenerwowałam, kiedy przy wieszaniu okazało się, że
rzeczy z
delikatnych tkanin ulegają porwaniu i podziurawieniu podczas
ewolucji w pralce. Wald
powiesił mi linki między drzewami. Ponieważ
pralka nawet na maksymalnie dokręconej
wyżymaczce wciąż tylko i
zaledwie odcedza czy odsącza wodę. Z większości ciuchów i tak
cieknie i leci oraz kapie w pierwszym momencie. Doszłam więc do
wniosku, że lepiej będzie jak
będę wieszała wszystko na dworze a
po przeschnięciu będę wnosiła całość prania do suszarni na
strych.
We
Frani woda stygnie i brakuje możliwości podgrzania czasie jej
znęcania się nad moimi rzeczami.
A
już trudno.
Czasami
najlepszą metodą jest ustępowanie aż do momentu konieczności
zmiany..."
Ta zmiana nastąpiła
po kilku chyba latach prania metodą z przed pół wieku.
Po prostu Cyntia
powiesiła o jedną linkę za dużo i zaczęła się następna draka
o panoszenie się po ogrodzie.
Tak więc Cyntia
oświadczyła, ze ma dosyć tej sytuacji i napisała oficjalny list
do swojej najbliższej rodziny, że jeżeli pranie w łazience na
strychu jest jej zabronione, a także wieszanie rzeczy w ogrodzie i
brak jej samochodu aby mogła swoje pranie wozić do pralni
publicznej wobec czego ona oczekuje umożliwienia jej prania w domu
tej rodziny w innym wypadku zwróci się do dalszych krewnych o
pomoc...
Sytuacja pękła i
zaczęła się odwracać. Rażka sobie przypomniała, że Myszka dała
prowizoryczną pralnię i pokoik na strychu Cyntii na samym początku.
W imię spokoju i wyniesionych nauk Cyntia zaniechała remontu
łazienki na strychu pomimo zakupionych przed laty wszystkich
koniecznych elementów wyposażenia i konkretnych planów. Po prostu
Myszka jej powtórnie dała ale tym razem już wszyscy wiedzieli, że
do użytku znaczy bez żadnych zmian.
Pomieszczenia
oddane do użytku zostało zagwarantowane bez koniecznej wymiany słów
a Cyntia zrozumiała, co już zostało jej zademonstrowane, że jej
zakres wolności odnosi się tylko do jej mieszkania co i tak jest
łaską i za co powinna być dozgonnie wdzięczna. Przyznała rację
i zajęła się pisaniem, bo to mogła i nadal może robić "w
swoim" mieszkaniu bez wchodzenia na tereny wspólne, za które
płaci podatek do połowy, ale mieszka za darmo i za to jest
bezgranicznie wdzięczna pokrywa do połowy wszelkie wydatki związane
z nagłymi sytuacjami a także wszystkie swoje rachunki na bierząco
i ma dach nad głową i może prać ile jej dusza zapragnie.
Do dzisiaj istnieje
funkcjonujący rozejm, o który Cyntia dba z wielkim pietyzmem.
Chociaż bywa, że
targają nią wyrzuty sumienia, bo chciałaby być jak każdy lepszą
wersja siebie w ramach bycia lepszą córką a musi się trzymać
ustalonych zasad i czasami jest jej po prostu trudno.
Musi utrzymywać
dystans albo co do joty słuchać nakazów, zakazów i wytycznych
oraz być przygotowana na wszelką odgórną kontrolę.
Są tylko dwie
postawy, które można w takiej sytuacji przyjąć. Jedna to
całkowitego podporządkowania druga to stałego sprzeciwu czyli
konieczności oddalenia się z zagrożonego rejonu i czekania na
sprzyjające okoliczności a tymczasem "z więzienia"
zrobić sobie wolność.
Jeżeli uznać, że
życie i istnienie jest holografią to w takim razie to co się
przydarzyło w wymiarze "Solidarności" jako prekursora w
Eu, to będzie się powtarzać w życiu każdego człowieka i w
każdej rodzinie w każdej mniejszej lub większej rzeczywistości.
Każdy z nas dokłada cegiełkę w zaistnieniu i kontynuacji
konfliktu lub w jego umacnianiu, narastaniu poprzez
uczestnictwo lub w procesie przetwarzania w jego osłabianiu.
Konflikt można
tylko rozbić przy pomocy pracy na własnym terenie. Każdy gram
praktyki jest lepszy od ton rozpracowań teoretycznych, bo wiadomo
czeka nas zmiana o coraz szerszym zasięgu. Każdy może wybrać
białego lub czarnego wilka, którego w sobie karmi.
Myszka po prostu ma
mniejszy dostęp do możliwości uczenia się i przez to zagubiła
się pomiędzy
tym kiedy
Trudno każdy ma
prawo do rozwoju poprzez kontrast i Myszka także.
Napisała o pralce
do Micho i do Gregor'a, bo obaj byli jej dalekodystansowymi
przyjaciółmi.
Od Gregora przyszła
spora pomoc finansowa, bez której byłoby na prawdę ciężko a
Micho napisał list:
"... Coś Ci
się chyba urwało z początku... albo tak wyszło. A tak to jest z
tymi pralkami... tzn. teraz to ok tylko trochę gorzej w zimie
będziesz mieć z suszeniem, bo za zewnątrz to trochę niedobrze
zwałaszcza jak mróz będzie...
Ale może zima
ciepła jakaś będzie...:)..."
Odpowiedź
Cyntii brzmiała:
"...
Jak mi się tak urywa to znaczy, że należy czytać z tytułem...."
Lajo
zamyśliła się
- Czyżby to był przypadek, że jej przyjaciółka, która się pojawiła po wypadku z Trykiem - Łyla - jako pielęgniarka została przez Cyntię ochrzczona Fran'ką? A może rzeczywiście jej zadaniem jest pranie i rehabilitacje osób połamanych?
- Czyżby to był przypadek, że jej przyjaciółka, która się pojawiła po wypadku z Trykiem - Łyla - jako pielęgniarka została przez Cyntię ochrzczona Fran'ką? A może rzeczywiście jej zadaniem jest pranie i rehabilitacje osób połamanych?
Pochyliła
się nad tekstem, bo sama była ciekawa co napisała wówczas do
Micho:
"...
Jak mi się tak urywa to znaczy, że należy czytać z tytułem. Już
raz mi o tym urywaniu pisałeś, więc w końcu jestem zmuszona
wyjaśnić. Po prostu Franka to pralka co mi robi na złość i rwie
moje bluzki i delikatne tkaniny..."
Lajo
przeskoczła kawałek tekstu, bo czytanie oczywistości mogła sobie
odpuścić i zatrzymała się na następnym segmencie listu:
"...
Który to był mail? Coś w nim poruszyłeś, że Ty należysz do
ludzi, którym zależy na tym, żeby
było
logicznie, przystępnie i wygodnie czy coś w tym w każdym razie
kierunku.
Dla
mnie najważniejsze jest, żeby mi oczy, uszy i podniebienie a także
język służył temu aby moja dusza śpiewała. Z tym, że o zmysły
chodzi tu w najmniejszym stopniu a raczej o nastawienie na rodzaj
spostrzegania i wybranego kąta analizowania czy interpretowania
rzeczywistości. W dużo miejszym stopniu teraz niż jeszcze do
niedawna cenię możliwości wyciągania własnych, niezależnych
wniosków w oparciu o argumenty racjonalne chociaż wciąż
dostarczają mi radości.
Pamiętam
o tym, że to jest właśnie podstawowa różnica między nami. To
znaczy tak bardzo jak Ty jesteś praktyczny i pragmatyczny tak bardzo
ja jestem twórcza, artystyczna, awangardowa, buntownicza i trochę
rogata. Tak bardzo jak ty stąpasz po ziemi tak bardo ja fruwam w
obłokach, tak bardzo jak ja idę na "czuja" tak bardzo Ty
zamykasz się w określonych ramach wyznaczonych przez wyważone i
odmierzone argumenty logiczne, nawet wykalkulowane czasami...
Taka się urodziłam i taką siebie doceniam. Od zawsze, byłam dla mojego najbliższego otoczenia wyzwaniem, szczególnie dla Arl'i i moich rodziców. Byłam powodem do chęci sprowadzania mnie na ziemię dla mojego własnego dobra i żeby innych przestało to drażnić, że zawsze w każdej okoliczności potrafiłam się cieszyć dobrym samopoczuciem bez zależności od katastrof i okoliczności. Cieszyłam się z tego, że trawa jest zielona.
Taka się urodziłam i taką siebie doceniam. Od zawsze, byłam dla mojego najbliższego otoczenia wyzwaniem, szczególnie dla Arl'i i moich rodziców. Byłam powodem do chęci sprowadzania mnie na ziemię dla mojego własnego dobra i żeby innych przestało to drażnić, że zawsze w każdej okoliczności potrafiłam się cieszyć dobrym samopoczuciem bez zależności od katastrof i okoliczności. Cieszyłam się z tego, że trawa jest zielona.
Drażniło
to siostrę Gregor'a i całą jego rodzinę. Chociaż on sam był tym
urzeczony, pił i czerpał całymi garściami, chłonął i uczył
się... Potem okazało się, że stanęłam na ścieżce do jego
rozwoju, bo za bardzo indentyfikowałam się z własnym obrazem za
bardzo wydawało mi się, że na prawdę tylko taka jestem. Dlatego
zapewne poszukał oparcia w argumentach jakie była w stanie
dostarczyć mu jego siostra.
Ha,
ha... ale paradoks... :)) Lubię paradoksy, bo one uczą... "
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz