sobota, 22 lutego 2014

Małpa ta Franka




"... Winners are not Those who never fail, 
but Those who never quit!"

  
Po tym jak Lajo naharała się jak wół, a raczej włączyła się w nurt rozprzestrzenia obu akcji, które

zdobyły jej uznanie w obecnej sytuacji Ukr, spłynęły w jej stronę liczne komentarze lub prośby o

 wyjaśnienie dlaczego była przeciwna "Akcji masek" wczesną jesienią a teraz w czasie wciąż 

trwającej zimy kalendarzowej propaguje odwrotną postawę, to znaczy czynne zaangażowanie

 się w "Hałas dla Ukr" i "Świczki w oknie"?..
.
- To proste - tłumaczyła po kolei... aż w końcu napisała jedną informację i zaczęła ją wklejać dla

 każdego kto żądał od niej wyjaśnień w przedstawionej kwestii a jeżeli ktoś zadzwonił prosiła aby 

wszedł na jej maila to zastanie tam wytłumaczenie lub jeżeli ktoś wydawał się na prawdę 

rozżalony czytała już skonstruowaną odpowiedź czekając cierpliwie na okazane zrozumi

enie. Czasami przyczytana informacja była tak jakby pominięta możliwością usłyszenia i wówczas 

zaczynała się dyskusja. 

W tej chwili Lajo pamięta tylko te zdania, lub wypowiedzi wychodzące od niej kołaczące w jej 

umyśle niczym jakiś rozbujany gong z uporem powracający natomiast zupełnie zanikły pytania

 i twierdzenia strony przeciwnej. Wszystko co pochodziło ze słuchawki z drugiej strony

przypominało w jej pamięci dźwięk miętego papieru o wiadomym wypełnieniu, na które było 

tylko wytarte koryto jej argumentów:
     
-  Prawdziwymi zwycięzcami są Ci, którzy zwyciężają na terenie własnego dosokonalenia.

-  Wszystko czego pragniesz jest po przeciwnej stronie lęku.

-  Trzeba przestać czekać na właściwy moment, trzeba uczynić moment, który jest tym 

właściwym...

 Ale najwłaściwsze jak się okazało było wykazanie różnic. 

Otóż "Bal masek" to była prowokacja i nawoływanie do konfliktu, zastraszanie i wystawianie swojej

 gotowości zamiast powolnych zmian na własnym terenie dostępnym każdemu to znaczy na

 terenie doskonalenia siebie samego. Wzięcia odpowiedzialności za obecny stan rzeczy i działania

w celu zmian ale zaczynając od siebie samego. 

Podczas gdy obie akcje zarówno "Hałas dla Ukr" jak i "Świeca w oknie" to jest chęć rozbicia energii

jakie są składową już istniejącego konfliktu.

Wiadomo, że w każdej w wyliczonych akcji chodzi o sprzeciw przeciwko nadużywaniu władzy

przez garstkę uprzywilejowanych nad masami.

Lajo tłumaczyła, że Ci "uprzywilejowani" są tak samo biedni jak uciskani przez wyżej lub bardziej 

uprzywilejowanych, bo oni są tylko nadzorcami z ramienia cywilizacji w jakiej żyjemy i którą

 tworzymy na codzień dla siebie i tak na prawdę każdy z nas jest uplątany w wyścig zbrojeń, stałe 

pokazywanie na zasadzie konkurencji, że świat się dzieli na lepszych i gorszych zamiast 

nalezienia wspólnego mianownika, w którym różnice się uzupełniają.

Usiłowoła przekonać, że rozpoznanie w jakim momencie należy podjąć działanie i w jakim

 zakresie należy do nauki tańca zarówno na słońcu jak i podczas deszczu jakim jest życie i że w

 ramach mądrości są czasami momenty, że trzeba przeczekać nawałnicę, bo czasami pójdzie 

bokiem a czasami się unicestwi. Są też momenty, że konieczne są burze, bo po ulewie i piorunach 

lepiej się oddycha.

Zeszło jej na to całe popołudnie. 

Najpierw na rozmowy i przedstawianie argumetów a potem na walkę o konieczność zaprzestania

 odgrywania roli płyty, na której są nagrane jej własne słowa co prowadziło do anlizy wydażeń

jakie trwały, ciągnęły się co najmniej  całe jej dorosłe życie ze strzególną koncentracją ostrzy w 

ostatniej dekadzie.

Zanim miała świadomość całkowitej odpowiedzialności za swoje życie wszystko odkładała na 

karb 

karmy czyli losu, bo niby ciążyła na niej liczba dziewiętnaście i coś tam jeszcze...

Co prawda czasami tak jest, że trzeba można przeczekać burzę, bo w życiu większość konfliktów

 rozwiązuje się sama, ale czasami po prostu ominięcie konfliktu staje się mało możliwą opcją.

Chociażby Cyntia stanęła na rzęsach albo lewitowała w pozycji do góry nogami to i tak Myszka 

była poza możliwością zadowolenia tak długo jak to Cyntia miała przyznaną opiekę nad ogrodem i 
inne przywileje, które otrzymała z rąk własnych swojej rodzicielki z racji zawirowań, które

 bezpośrednio spadły i przygniotły ją niczym lita skała a  jakie dotknęły lub chwilowo zmroziły i 

wstrząsnęły całą rodziną bardzo.

Po oswojeniu się z sytuacją Myszka zapragnęła przywrócić znany sobie porządek rzeczy. 

Przy pomocy skłócenia rodzeństwa czyli swoich własnych córek przejęłą ogród. Zostały

 potłuczone rzeźby - rezultat kilkuletniej pracy inwestycji czasu, energii i nakładów finansowych 

takich jak wynajmowanej pomocy, kwitnący ogród został zniszczony i doprowadzony do

 całkowitego upadku. Cyntia po pierwotnym horendalnym szoku nauczyła się kochać postać

 ogrodu, który wyrósł na zgliszczach jej pracy i wzmagań z naturą. 

Co udokumentowała we wierszu zatytułowanym "Sado - ogród":



"...Siedem jabłoni zaszczepionych w kratkę,

Na jednym drzewie dwa lub trzy gatunki,

Pięć wiśni różnych w tym karłowe,

Trzy czereśnie; każda o odrębnym smaku,

Dwie śliwki już kończące dzieje swego losu,

Dwie brzoskwinki posadzone do tyłu dekadę,

Zagony jagód drzewiastych, malin i jeżyn bez-kolców,

Porzeczki w trzech kolorach, jadalna róża w rogu, 

Zagubione krzaki zdziczałych truskawek,

Ostatni agrest szczepiony przez ojca,

Pojedyncza pigwa zdołała ocaleć w gąszczach,

Ławice spokoju w wieloletnich klombach, 

Najwięcej jest forsycji i jedna magnolia,

Wierzb kilka rodzajów, bzy, kaliny, zioła,

Piwonia drzewiasta, trochę bylin albo samosiejki,

Pamięć po wyciętych gruszach oraz winogronie,

Kilkuletnie wilki dla nastroju i kimatu,

Mama w pochylonej pozie oraz śmiechy dzieci,

Wszystko w wysokiej trawie po kolana albo wyższej;

Raj dla motyli i koników ponych, much,

Pajęczyn ubranych w poranne krople rosy,

Perełkowiec z dwóch różnych światów, dzwonki
,
Deszcze rzęsiste, z piorunami nawałnice,

Dni upalne lub duszne, gra obłoków we wietrze,

Białe pióropusze kwiatów, hortencja, żarnowiec,

Ociężałe pszczoły pracujące w pocie czoła,

Echa zagonów warzywnych,krzywe krzesło,

Cieniolubne parzenice, przylaszczki i fiołki,

Derenie w liście mazane z bielą w deseń,

Orzech potężny - najwyższy w okolicy,

Skradający się zmrok i świetliste poranki,

Obdrapany mur sąsiadów, plamy i delikatne koronki,
  
Kameralność, marzenia, funkie i dmuchawce,

Próby wychodowania glicynii, łąki przebiśniegów,
  
Błyski i blaski słońca, zapachy, medytacje,

Zagłuszony berberys - w słońcu byłby w kolorach,

Wierzba mandżurska i karłowata brzoza z przodu,

Jawor pzycięty dla skondensowania kształtu,

Kilka iglaków, jałowców, bukszpany i ostrokrzew,

Rozedrgane światło - cienie na ścieżce z kamieni, 

Grupa krzaków leszczyny, ostróżki i jaskry,

Liści szmery lub cisza z momentu na moment
Na każdym drzewie ptasi domek i karmików kilka.

Poranki i wieczory wypełnione ptasim jazgotem,

Dużo chrabąszcy, świetlików, komarów i ślimaków...

Ofitość wrażeń o każdej porze dnia i roku,

Jesień w kolorach ze szronem, z szadzią, z mgiełką,

Dym z nielegalnych ognisk tu i ówdzie,

Zima ze smogiem, ze spalinami, ze śniegiem za płotem,

Ogrodowa ławka w cieniu lub wygrzany kamień,

Jakieś liche grzyby, garść szczawiu, rabarbar leciwy,

Chaszcze i zielska, kępy dorodnych paproci,

Dwie pergole z różnych bluszczy, wiciokrzew,

Ogrodowy domek dla gości przysiadły w kącie...

Świat magii w sado - ogrodzie jest dla tych,

którzy furtkę do ogrodu otworzywszy -

przystają z ulgą w oczach.  ..."


Przez długi czas Myszka walczyła z tym aby zlikwidować każdy cień tego co stworzyła jej córka

ponieważ wydawało jej się, że został zaprzepaszczony jej dorobek życia podczas gdy Cyntia

 poprzez złudę przyznanych praw i obowiązków pomyłkowo  wzięła to za bazę.

Po przejęciu ogrodu i satysfakcji jaką odczuła Myszka ze zwycięstwa nad pokonanym złem lub po

 prostu innym podejściem do życia niż jej własne wraz ze zniszczonym a może unicestwionym

 gustem córki, mama zapragnęła odebrania wszystkiego co w pierwszym odruchu ofiarowała

 ponieważ początkowo myślała, że ona tylko udostępnia na zasadach chwilowych lub daje na z

 wpisanym mottem zachowania całkowitej kontroli nad tym co nadal pozostaje jej własnością. Tak

 więc po tym jak się zoriętowała, że dać znaczy oddać komus władzę nad tym co do niej należało

 zapragnęła odzyskać to z czego utratę wykluczyła tak na prawdę. Zaczęło się od przekonania jej

 sióstr, że Cyntia zajęła jeden z pokoi i łazienkę na strychu bezprawnie to znaczy poza jej zgodą.

Właściwy przełom w zagalopowaniu i zacietrzewieniu się Myszki nastapił właśnie w związku z

 pralką a tak właściwie łazienką. 

Pralka Cyntii zepsuła się i zalała podłogę na strychu. W wyniku tego powstały ślady na suficie

 Myszki.

Cyntia chciała zrobić remont dla zlikwidowania swojej "winy". Gregor przysłał jej kasę na zakup

 nowej pralki i koszty wyrównania szkód. Myszka zabroniła używania łazienki nad swoją łazienką

 a także zamontowania pralki w piwnicy. Na propozycję zadośćuczynienia w postaci remontu

 wyrażała co najwyżej brak entuzjazmu.

Cyntia przyjęła warunki, a raczej nowe rozdanie ról i obowiązków.

Cóż było robić kupiła sobie Frankę - wirówkę, która uratowała później nogę jej siostrzeńca.

 Chodziło o najlepszą możliwą rehabilitację po ciężkiej kontuzji a był nią masaż wodny do czego jak się okazało Frania nadawała się znakomicie znacznie gorzej z praniem. 

Bezcenne doświadczenia odkryła na jednej z kartek swojego pamiętnika:

"...Żeby uszyć ręcznie jedną bluzeczkę z cieniutkiej, delikatnej tkaniny potrzeba trochę czasu i

 ciepliwości. Więc nic dziwnego, że się zdenerwowałam, kiedy przy wieszaniu okazało się, że

 rzeczy z delikatnych tkanin ulegają porwaniu i podziurawieniu podczas ewolucji w pralce. Wald

 powiesił mi linki między drzewami. Ponieważ pralka nawet na maksymalnie dokręconej

 wyżymaczce wciąż tylko i zaledwie odcedza czy odsącza wodę. Z większości ciuchów i tak

 cieknie i leci oraz kapie w pierwszym momencie. Doszłam więc do wniosku, że lepiej będzie jak 

będę wieszała wszystko na dworze a po przeschnięciu będę wnosiła całość prania do suszarni na

 strych.

 We Frani woda stygnie i brakuje możliwości podgrzania  czasie jej znęcania się nad moimi rzeczami.  
A już trudno. 
Czasami najlepszą metodą jest ustępowanie aż do momentu konieczności zmiany..." 

Ta zmiana nastąpiła po kilku chyba latach prania metodą z przed pół wieku.
Po prostu Cyntia powiesiła o jedną linkę za dużo i zaczęła się następna draka o panoszenie się po ogrodzie. 
Tak więc Cyntia oświadczyła, ze ma dosyć tej sytuacji i napisała oficjalny list do swojej najbliższej rodziny, że jeżeli pranie w łazience na strychu jest jej zabronione, a także wieszanie rzeczy w ogrodzie i brak jej samochodu aby mogła swoje pranie wozić do pralni publicznej wobec czego ona oczekuje umożliwienia jej prania w domu tej rodziny w innym wypadku zwróci się do dalszych krewnych o pomoc... 
Sytuacja pękła i zaczęła się odwracać. Rażka sobie przypomniała, że Myszka dała prowizoryczną pralnię i pokoik na strychu Cyntii na samym początku. W imię spokoju i wyniesionych nauk Cyntia zaniechała remontu łazienki na strychu pomimo zakupionych przed laty wszystkich koniecznych elementów wyposażenia i konkretnych planów. Po prostu Myszka jej powtórnie dała ale tym razem już wszyscy wiedzieli, że do użytku znaczy bez żadnych zmian. 
Pomieszczenia oddane do użytku zostało zagwarantowane bez koniecznej wymiany słów a Cyntia zrozumiała, co już zostało jej zademonstrowane, że jej zakres wolności odnosi się tylko do jej mieszkania co i tak jest łaską i za co powinna być dozgonnie wdzięczna. Przyznała rację i zajęła się pisaniem, bo to mogła i nadal może robić "w swoim" mieszkaniu bez wchodzenia na tereny wspólne, za które płaci podatek do połowy, ale mieszka za darmo i za to jest bezgranicznie wdzięczna pokrywa do połowy wszelkie wydatki związane z nagłymi sytuacjami a także wszystkie swoje rachunki na bierząco i ma dach nad głową i może prać ile jej dusza zapragnie. 
Do dzisiaj istnieje funkcjonujący rozejm, o który Cyntia dba z wielkim pietyzmem. 
Chociaż bywa, że targają nią wyrzuty sumienia, bo chciałaby być jak każdy lepszą wersja siebie w ramach bycia lepszą córką a musi się trzymać ustalonych zasad i czasami jest jej po prostu trudno. 
Musi utrzymywać dystans albo co do joty słuchać nakazów, zakazów i wytycznych oraz być przygotowana na wszelką odgórną kontrolę. 
Są tylko dwie postawy, które można w takiej sytuacji przyjąć. Jedna to całkowitego podporządkowania druga to stałego sprzeciwu czyli konieczności oddalenia się z zagrożonego rejonu i czekania na sprzyjające okoliczności a tymczasem "z więzienia" zrobić sobie wolność. 
Jeżeli uznać, że życie i istnienie jest holografią to w takim razie to co się przydarzyło w wymiarze "Solidarności" jako prekursora w Eu, to będzie się powtarzać w życiu każdego człowieka i w każdej rodzinie w każdej mniejszej lub większej  rzeczywistości. Każdy z nas dokłada cegiełkę w zaistnieniu i kontynuacji konfliktu lub w jego umacnianiu, narastaniu  poprzez uczestnictwo lub w procesie  przetwarzania w jego osłabianiu. 
Konflikt można tylko rozbić przy pomocy pracy na własnym terenie. Każdy gram praktyki jest lepszy od ton rozpracowań teoretycznych, bo wiadomo czeka nas zmiana o coraz szerszym zasięgu. Każdy może wybrać białego lub czarnego wilka, którego w sobie karmi. 
Myszka po prostu ma mniejszy dostęp do możliwości uczenia się i przez to zagubiła się pomiędzy 
tym kiedy
Trudno każdy ma prawo do rozwoju poprzez kontrast i Myszka także. 

Napisała o pralce do Micho i do Gregor'a, bo obaj byli jej dalekodystansowymi przyjaciółmi. 
Od Gregora przyszła spora pomoc finansowa, bez której byłoby na prawdę ciężko a Micho napisał list:

"... Coś Ci się chyba urwało z początku... albo tak wyszło. A tak to jest z tymi pralkami... tzn. teraz to ok tylko trochę gorzej w zimie będziesz mieć z suszeniem, bo za zewnątrz to trochę niedobrze zwałaszcza jak mróz będzie... 
Ale może zima ciepła jakaś będzie...:)..."

Odpowiedź Cyntii brzmiała: 

"... Jak mi się tak urywa to znaczy, że należy czytać z tytułem...."

Lajo zamyśliła się
- Czyżby to był przypadek, że jej przyjaciółka, która się pojawiła po wypadku z Trykiem - Łyla -  jako pielęgniarka została przez Cyntię ochrzczona Fran'ką?  A może rzeczywiście jej zadaniem jest pranie i rehabilitacje osób połamanych?
Pochyliła się nad tekstem, bo sama była ciekawa co napisała wówczas do Micho:

"... Jak mi się tak urywa to znaczy, że należy czytać z tytułem. Już raz mi o tym urywaniu pisałeś, więc w końcu jestem zmuszona wyjaśnić. Po prostu Franka to pralka co mi robi na złość i rwie moje bluzki i delikatne tkaniny..."

Lajo przeskoczła kawałek tekstu, bo czytanie oczywistości mogła sobie odpuścić i zatrzymała się na następnym segmencie listu:

"... Który to był mail? Coś w nim poruszyłeś, że Ty należysz do ludzi, którym zależy na tym, żeby
było logicznie, przystępnie i wygodnie czy coś w tym w każdym razie kierunku. 
Dla mnie najważniejsze jest, żeby mi oczy, uszy i podniebienie a także język służył temu aby moja dusza śpiewała. Z tym, że o zmysły chodzi tu w najmniejszym stopniu a raczej o nastawienie na rodzaj spostrzegania i wybranego kąta analizowania czy interpretowania rzeczywistości. W dużo miejszym stopniu teraz niż jeszcze do niedawna cenię możliwości wyciągania własnych, niezależnych wniosków w oparciu o argumenty racjonalne chociaż wciąż dostarczają mi radości. 
Pamiętam o tym, że to jest właśnie podstawowa różnica między nami. To znaczy tak bardzo jak Ty jesteś praktyczny i pragmatyczny tak bardzo ja jestem twórcza, artystyczna, awangardowa, buntownicza i trochę rogata. Tak bardzo jak ty stąpasz po ziemi tak bardo ja fruwam w obłokach, tak bardzo jak ja idę na "czuja" tak bardzo Ty zamykasz się w określonych ramach wyznaczonych przez wyważone i odmierzone argumenty logiczne, nawet wykalkulowane czasami...
Taka się urodziłam i taką siebie doceniam. Od zawsze, byłam dla mojego najbliższego otoczenia wyzwaniem, szczególnie dla Arl'i i moich rodziców. Byłam powodem do chęci sprowadzania mnie na ziemię dla mojego własnego dobra i żeby innych przestało to drażnić, że zawsze w każdej okoliczności potrafiłam się cieszyć dobrym samopoczuciem bez zależności od katastrof i okoliczności. Cieszyłam się z tego, że trawa jest zielona. 
Drażniło to siostrę Gregor'a i całą jego rodzinę. Chociaż on sam był tym urzeczony, pił i czerpał całymi garściami, chłonął i uczył się... Potem okazało się, że stanęłam na ścieżce do jego rozwoju, bo za bardzo indentyfikowałam się z własnym obrazem za bardzo wydawało mi się, że na prawdę tylko taka jestem. Dlatego zapewne poszukał oparcia w argumentach jakie była w stanie dostarczyć mu jego siostra. 
Ha, ha... ale paradoks... :)) Lubię paradoksy, bo one uczą... "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz