poniedziałek, 27 stycznia 2014

Ciągutka

Micha bardzo poruszyło określenie ciepłej safanduły, bo miał on o sobie zdanie  narwańca raczej (czasami w komicznej oprawie). Trzeba przyznać, że bywał bardzo rozpalony i narwany ale jak ogarnęła go śpiączka spowodowana brakiem możliwości podjęcia decyzji czyli nadmiernego uruchomienia lęków pochodzących z zagrożonego Ego, to stawał się z kolei ślamazarną odmianą safanduły i mało efektownym i efektywnym bezradnym cieniem samego siebie.  
Zaprotestował,  że niby jest inaczej niż jest.
 Cyntia przyznała szczerze i z  całym zapasem przebiegłości, że zawsze jest inaczej niż się wydaje, bo wszystko jest wartością relatywną.
Cyntia poczuła wiry ekscytacji w podbrzuszu; Będzie mogła mu zadać te wszystkie pytania, których odpowiedzi mogą ją otworzyć na zakres wrażeń lub przynajmniej nieco przybliżyć do aranżu odczuć jakie były udziałem Micha w Rzymie i w Paryżu. 
O, jak bardzo sama chciałaby rozsmakować się w esencji odczuwania tego co było kwintesencją legendarnych dla niej miejsc na ziemi (~!). Ostatecznie uznała, że lepszy rydz niż nic i zakwalifikowała pośrednictwo Micha i jego relację jako najlepszą dostępną w tej chwili formę ekscytacji na jaką jest w stanie sobie pozwolić. 
Poza tym usłyszy ton głosu w Michowym wykonaniu. To co w ludziach zostaje niezmienne to gesty, głos, sposób mówienia, sylwetka i nawyki prezentowania siebie dla  zewnętrznego wrażenia. 
Wiedziała, że po rozmowie z Michem na jakiś czas przestanie on być dla niej wyimaginowanym, ulotnym stworem z jej wyobraźni wyposażonym w zakres mało realnych odczuć. Przez kilka dni zostanie z nią nieco prawdziwiej odczuty  tymbr jego głosu i  bardziej będzie mogła wierzyć w jego zamazane istnienie. 
Wielu z korespondycyjnych z nią znajomych było zamazującą się wizją ich sylwetek odnawianą jedynie przez zdjęcia na fejsie, ale Micha ostatnio widziała kilkanaście lat temu i sama zdawała sobie sprawę z tego, że i ona też jest kimś innym niż ta, z którą on dzielił  fizycznie odczutą skalę wspólnie doświadczonego okresu z zastygłej i odległej przeszłości. 
Wpadła Kachna na pomalowanie Cyntii włosów i na "ciągutkę" jak Cyntia nazywa słodkie odmiany likierów i innych "kobiecych" alkoholi. Cyntia powiadomiła Kachnę o tym, że jeżeli Micho dotrzyma danego słowa to dzisiaj -  ona - Cyntia się dowie jak było w Paryżu i w Rzymie i o wnioskach porównawczych jednego miasta z drugim... Lepiej późno niż wcale cieszyła się Cyntia. 
Potem rozmawiały o wszystkim właściwie, ale głównie o nowej landarze, a w szczególności o tym, że nowy dom za płotem odgradzającym działkę posesji należącej do Myszki powstał w tempie zagranicznym, bo w ciągu lata i też o tym, że ten dom odbiera poczucie komfortu i prywatności z jakim od lat zrosła się Cyntia. Otóż teraz skończył się luksus i wygoda latania nago po swoim mieszkaniu. Cyntia jest rozczarowana koniecznością zabierania swoich rzeczy i ubierania się w innym miejscu niż w swojej  sypialni i że w ogóle musi o tym myśleć gdzie się przebierać i że jak zapomni jakiejś dupereli to musi się specjalnie ubierać lub chociażby narzucać podomkę - narzekała znękana Cyntia. Dla udostępnienia większej ilości światła i przepychu oraz splendoru przyrody miała zawsze odsłonięte firanki. Teraz będzie musiała pomyśleć o stałych firankach przynajmniej w sypialni.
Poza tym Cyntia pokazywała Kachnie wszystkie przygotowane dla Zulci prezenty; Dużego słonia i nieco mniejszego krokodyla, pomarańczową rybkę nazwaną przez Lyllę po imieniu, kaczkę dziwaczkę, dwie małpki, grzechoczącą żabkę, kolorowe dyndadełko, kocyk zrobiony własnoręcznie, prezenty dla Lylli i jej własne ciuchy, które zamierza zabrać ze sobą, filiżanki do ekspresu dla Pawła i mnóstwo innych rarytasów. 
Wyjeżdża już za niecały miesiąc ekscytowała się Cyntia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz