środa, 22 stycznia 2014

Wiodąca krawędź prawdy

Wiedziała, że po napisaniu tekstu, który pojawi się poniżej, artystka, poetka i powieściopisarka straci sporą część stałych a może nawet zdeklarowanych  czytelników. 
Sporo już wcześniej zrezygnowało.
Na wiodącej krawędzi prawdy zawsze zostają tylko najodważniejsi lub Ci z wbudowanym w potrzeby rozwoju motorem czy pędem do prawdy, Ci, którzy pomimo wielu poświęceń zachowali ciekawość urody, ogromu i przepychu życia. Wielu odpada w wygodne ramiona dogmatu co łączy się z jednoczesnym oddaniem lub poświęceniem  czasami ogromnych porcji  siebie samego w zamian za możliwość przetrwania. Inni wpadli w skostniałe i obstrukcyjne struktury myślenia skąd prowadzi szeroko wydeptana droga prosto w sieci zupełnego zdewocenia.  Istnieje także grupa nurkująca w zagubieniu umożliwiającym częściowe wytłumaczenie i usprawiedliwienie wybranej postawy życiowej. 
- Zanim jednak  zacznę rozwijanie kilku wątków splatający się w gruby sznur nagromadzonych bloków informacyjnych - pomyślała Cyntia - to wypadało by podziękować za wsparcie tych, którym wyraźnie zależy na otrzymywaniu kolejnych odcinków powstającego tekstu. 
- Po wylaniu na papier rozterek dotyczących swojej najbliższej przyszłości - pospiesznie pisała Cyntia - do Cyntii odezwało się kilka osób. 
 Na uwagę zasługuje podziękowanie od Niny i jej córki Lylli. Obie dały do zrozumienia, że regularnie czytają i że zawarte informacje przydają im się w codziennej praktyce. 
Nina to siostra wspomnianej już wcześniej Żanty, żony Ronana kuzyna Pawła, który wyjechał ostatnio co Irlandii ze swoją nową rodziną (chodzi o Ronana oczywiście) - wyjaśniła Cyntia sobie pod nosem. 
Nina jest najstarsza z trójki sióstr i co jest logiczne tak samo jak Żanta jest siostrą stryjeczną Cyntii a Ciocią Lylii i Yanny córek Cyntii. Jednak pomiędzy Cyntią a najstarszą z trzech omawianych sióstr - Niną, jest różnica w czasie urodzenia tak duża, (całe pokolenie), że kwalifikuje to jej dzieci i jej kuzynki jako rówieśniczki, przyjaciółki i blisko spokrewnione osoby zarówno pod względem genetyki jak i gustu, upodobań i sfery światopoglądowej... Ciekawe zarówno jej Cyntii córki rozwijające się i rosnące za wielką wodą na emigracji będącej wynikiem przemian społecznych za jakie Cytia zapłaciła własnym życiem i na innym kontynencie a są  tak podobne... do jej kuzynek - piśmiennie relacjonowała dawno już odnotowane refleksje. 
Tak więc Paweł jest pierwszym kuzynem Ronana, (ojca synów Żanty,). Paweł mąż Lylli jest pierwszym kuzynem po ojcach braciach. Tak samo jak Cyntia i trzy opisywane siostry; Nina, Tola i najmłodsza Żanta są także pierwszymi kuzynkami po ojcach braciach. 
Małżeństwo córki autorki tekstu i Pawła było zmontowane z podwójnego pokrewieństwa, co jest dość częstym przypadkiem w kręgach historii licznych rodzin - takich z jakich wywodzi się zarówno matka jak i ojciec Cyntii. 
Drugie ważne podziękowanie a raczej potwierdzenie o czytaniu tekstu przyszło od jej córki Lylii. Lyla informowała od kiedy do kiedy będzie jej w najbliższym czasie potrzebna Cyntia (do opieki nas Zulą) na wypadek, gdyby jej mama - Cyntia - chciała swoje pomysły wyjechania  do pustelni buddyjskiej uaktualnić od zaraz. 
Ogólnie kilka osób jest aktywnie wciągniętych w wycinki z życia Cyntii i to ją zobowiązuje do kontynuacji formy pisanej. 
Z powodów poznania teorii zasad o jakie swoje życie opiera publikatorka treści, czytelniczkami są wszystkie uczestniczki cotygodniowych spotkań a to już na prawdę unia dusz i dzielenie się swoim życiem od najgłębszej możliwej strony. 
Na spotkania przychodzi mała grupka samych kobiet. Jak na razie wciąż jest możliwe pojawienie się uczestnictwa konferencyjnego na spotkaniach poprzez skype'a lub gmaila, ale póki co najwięcej okazuje się być tych, którzy w wolnej chwili czytają po kilka odcinków powstającej powieści i zawiadamiają ją o tym, że jej pisanie potrzebne im jest w życiu tak samo jak woda do picia. Jej autorce tekstów jest bardzo przyjemnie z powodu tak głębokiego dowartościowania jej wysiłków. 
Z racji przekonań co niektórych odbiorców  poniżej zamieszczone informacje mogą być traktowane jako gatunek literatury fantastycznej lub z goła bajki dla młodzieży i dorosłych, ale to jak traktowane są opowiadania Cyntii jest wyborem czytelnika i Cyntia z góry udziela błogosławieństwa  dowolnej interpretacji tego co tworzy -  przez użytkownika jej tekstów.  

Podobno istnieje miejsce na ziemi, gdzie losy wszystkich dusz przybywających po doświadczenie pakietu uzgodnionych z góry doświadczeń przez wszystkie dotychczasowe cywilizacje i przez wszystkie wcielenia, na które podpisały swoje uczestnictwo są spisane na liściach palmowych. To miejsce nazywa się biblioteką Akashi w/g kroniki Akashi. 
Zapisane jest tam każde najdrobniejsze wydarzenie a nawet każda myśl każdego przebywającego na zadeklarowaną drogę przebycia z góry uzgodnionych doświadczeń śmiertelnika. 
Kronika Akashi podaje każdą możliwą kombinację i bierze pod uwagę każde możliwe widełki losu. Cokolwiek wybierzemy jakąkolwiek myśl (według słów; "...A słowo stało się ciałem...") a w konsekwencji myśli i słów  materializować będziemy w kobiercu swojego losu; jest  to z góry ustaloną jedną w nieskończonej ilości dopuszczalnych wersji doświadczeń, przez która dusza uczy się lekcji, po które przyszła. A każdy wycinek jedności jakim jesteśmy przybył z dobrej woli uczyć się miłości bezwarunkowej. 
Świeżo po repatriacji Cyntia należała do kilku związków i ugrupowań o interesującym ją zakresie tematyki poza sakralnej ale bardzo blisko z nią powiązanej; jest to numerologia, ezoteryka, para - psychologia, filozofie i nauki zaczerpnięte z wiedzy teologicznej różnych wiar, przekonań, religii na przestrzeni prehistorii człowieka, ziemi, kosmosu, komórki, atomu i chemi. 
Na jednych ze spotkań jasnowidząca i jasnosłysząca z Mogilna koło Bydgoszczy (jak ona miała na imię? - sporo ich było, ale ta miała szczególny wgląd w dusze wszystkich zebranych uczestników) więc na jednym ze spotkań w "Białym Domku" na Toruńskiej 28... 
- Kiedy to było? - zastanawiała się autorka... Mona twierdzi, że po raz pierwszy zanim teraz spadła z chmurki przed furką Cyntii w ową Niedzielę czy Sobotę już z miesiąc temu, więc Mona twierdzi, że po raz pierwszy spotkały się u Marychny - matki Rex'a, dokładnie dziesięć lat temu; a to jest w 2003 roku. Omawiane spotkanie w Białym Domku trzeba przenieść więc o co najmniej dekadę do przodu. Wówczas to zaproszona prelegentka i uzdrowicielka powiedziała Cyntii, że ta jest bardzo starą duszą i jest strażnikiem czasu. 
W ogóle Cyntia już wiedziała o swojej dacie urodzenia z której numerologicznie wynika, że 33 + 22 = 55, a z dnia urodzenia 29 = 11. Więc Cyntia jest po prostu obramowana w daty o mistrzowskim ładunku czyli o podwyższonym progu trudności ale jednocześnie są to ponoć jakieś nagrody za poprzednie wcielenia. Jaka szkoda, że Cyntia pamięta tylko to, które  jest udziałem jej teraźniejszej historii... - ze szczerym żalem pisała autorka tekstu. Po prostu adresy pod którymi mieszkała; numer mieszkania 22 i nadal mieszka, córka i wnuczka urodzona 22, hektar ziemi który do niej należy kupiony 22, sądowa separacja małżeńska opatrzona datą 11. 11. 1999 r. czyli 5 jedynek i trzy dziewiątki coś niesamowitego (!?). W ogóle całe życie Cyntii rozumiane przez liczby i ich symbolikę to naprawdę układanka należąca do bardzo rzadko spotykanych wydarzeń w całej numerologii. Obecnie Cyntia z mamą mieszka pod 101 a  to jest super ważna liczba w zakresie nauk o życiu poza materialnym ale o tym będzie w znacznie późniejszych częściach pisanej historii. Tym bardziej, że jak się okazało Michu też mieszka pod 101 tylko w Krakowie - ależ zbieg przypadków. 
Poza tym  takie same dziwne rzeczy jawią się w horoskopie astrologicznym z powodu dokładnie podanego czasu urodzin wraz z godziną plus dokładnego miejsca urodzin. Cyntia urodziła się w czepku i bardzo szybko pomimo dominującej wagi 5 kg pomimo, że mama Cyntii jest mniejsza od wszystkich swoich córek. Podobno wszystkie planety ustawiły się pod sznureczek w jednej linii, w czasie i w miejscu urodzenia Cyntii co też zdarza się bardzo rzadko. 
Jeżeli chodzi o kalendarz Majów to wynika z niego, że Cyntia urodziła się najbliżej kręgosłupa z całej swojej rodziny, której członkowie w dużym stopniu wszyscy urodzeni są na specjalnych polach lepszego połączenia  z energią kosmiczną niż reszta żyjących. W samym kręgosłupie co ciekawe urodził się Gregor ojciec obu córek Cyntii i wciąż jej papierowy mąż. 
Na marginesie należy dodać, że ludzi urodzonych w kręgosłupie kalendarza Majów  jest jeszcze mniej niż tych na specjalnych polach ułatwionego kontaktu z magią tajemnic życia i śmierci. W bliskiej rodzinie jest tylko jeszcze jedna taka osoba; córka drugiego kuzyna Cyntii - Walda. Córka ma na imię Eda. 
Cyntia opisuje to wszystko, bo są to wciąż wprowadzające informacje rozwijanych wątków w późniejszym czasie.  
Autorka tekstu już sama zaczęła się nudzić przy opisach tych wszystkich okoliczności i ze zgrozą zdała sobie sprawę, że to dopiero początek zawiłości, które musi podać w dostępny i prosty sposób dla czytelnika. Wiadomo, że chcemy się dzielić tym co sami chcemy lepiej poznać i utrwalić z drugiej strony, jeżeli coś jest za trudne do bardzo prostego wytłumaczenia to znaczy, że uczący ma małe pojęcie o treści jaką chce przekazać i rozumie ją tylko w małym zakresie. 
Otóż to właśnie główna trudność - Cyntia sama dowiadywała się poszczególnych fragmentów informacji i najczęściej odkładała je na półkę jako zbyt obciążające, lub kładące na jej barki zbyt duży procent odpowiedzialności za losy świata, lub ignorowała, jako, że najłatwiej jest uciekać przed przeznaczeniem jakie jest w małym stopniu zrozumiane. 
Tak więc całe te horoskopowo - wydundane informacje, którym została dociążona autorka i główna bohaterka tekstu czekały całą dekadę - dziesięć lat odłożone w zakładce, aż przyszedł czas i teraz Cyntia próbuje nadrobić zaległości, bo do zadań, jakich się podobno podjęła przed urodzeniem była przygotowana tylko na tyle, że podeszła do nich bez entuzjazmu a co dopiero mówić o radości czy miłości, pasji, wypełnianiu misji czy chociażby czekającego na nią powołania lub  przeznaczenia. 
Otóż podczas odkrywania swojej części poza materialnej czyli poza cielesnej, poza intelektualnej a także poza zmysłowej czyli tej opartej na odczuciach i intuicji - świadomości siebie samego -  Cyntia już kilkakrotnie słyszała, że każdy z nas jest związany umową zawartą przed urodzeniem co do posłania lub misji jakie przyjmie na siebie w czasie kursu naszego życia. Każdemu z nas będzie okazane powołanie do jakiego się zobowiązaliśmy w ramach wywiązania się z obowiązku uczenia się miłości poprzez wyznaczone nam kanały i oczekujący nas proces ze z góry ustalonymi kamieniami milowymi wytycznych losu. Dla przykładu prawdopodobnie emigracja i repatriacja ilość i płeć dzieci oraz wiele innych szczegółów były już z grubsza dopracowane. Ale to jakie podejmiemy decyzje, kto będzie naszym mężem jakie będziemy mieli nastawienie, a może mąż czy kochanek to też dusze związane kontraktem przednarodzeniowym. Podobno wybieramy sobie rodziców i zakres emocjonalno - informacyjny  i tego typu ważne duperele. Jeżeli stanie się tak, że odmówimy tak jak Cyntia  świadomego udziału w przyznanej, rozkodowanej i ujawnionej nam części drogi, to nasza dusza i tak będzie przerabiała lekcje po jakie zeszła, tylko, że wówczas jej los będzie skazany na brak powodzenia; choroby, brak sukcesów, brak szczęścia i zadowolenia w życiu. Niektórzy mają mniej decydujące zadania czy role więc mogą się trochę migać grunt aby znaleźli drogę samorealizacji i spełniania się, bo poprzez znalezienie takiej drogi wypełniamy nasze zadanie wobec mikro i makro mega kosmosów, w których ujęte są nasze realia. W wypadku Cyntii odmowa na czekające ją zadania wynikała z ignorancji i braku informacji czyli była to wybitnie postawa lękowa spowodowana brakiem odpowiedniego przygotowania, ba uciekania przed możliwością przygotowania się.
A może to cześć holografu lub programu w jaki ujęta jest jej rzeczywistość - zastanowiła się autorka redagowanej relacji.  
Ale, ale w końcu doświadczenia życia tak jej dołożyły i tak ją przycisnęły, że musiała się zdecydować na zagłębianie się w otchłanie wiedzy poza konwencjonalnej.  Zrezygnowała z telewizji już trzy lata temu. Zrezygnowała  z czytania wszystkiego co mogło być mało pomocnym zaśmiecaniem mózgu. Zaczęła kopać, bo na prawdę przyszedł na to czas i jej gotowość. 
Jest teraz na etapie uczenia się poddawania się woli własnej to znaczy rezygnowania z wytycznych ego zarówno własnego jak i cudzego i wejście w stan całkowitego przyzwolenia na zaistnienie, zasianie czy zebranie plonów  potrzebnej wiedzy. Gdy tylko opuści gardę czyli ofensywne nastawienia do wszelkich przejawów życia to zaraz dociera do niej różnego typu potrzebna na danym etapie wiedza. Kilka razy napisali do niej ludzie poznani za pomocą internetu ofiarowując wypełnienie danego odcinka czasu czy nauki związanej z koniecznością pokochania samego siebie. Jeżeli wszystko jest jednością to jeżeli pokochamy samego siebie bezkondycyjną miłością, to w takim samym stopniu pokochamy też wszystko co się składa na nasze otoczenie i nasze życie.
Bo zakres naszego życia jest świadomie przeżywaną wersją zarówno mikro jak i makro mega kosmosów.  
Tutaj należałoby opisać jedną z medytacji obrazkowych, jaka wleciała Cyntia podczas redagowania tekstu o siedmiu tajemnicach luster duszy. 
Postanowiła tę medytację przedstawić uczestnikom. Najciekawsza okazała się z punktu widzenia Cyntii symbolika jaką wybrała Mona i Zuzia a także jedna z Jolek. Najpierw jednak zamieści własną  interpretację medytacyjną później wyjaśni symbolikę a także zamieści komentarz do ewentualnej pracy nad swoim losem poprzez "modlitwę" obrazkową. 
Następnie autorka powstającego tekstu wróci do zadań wyznaczonych strażnikowi czasu. 

Medytacja obrazkowa w/g mistyka pod imieniem  Bashar. 
Na początku proszeni jesteśmy o przymknięcie oczu lub o uruchomienie wyobraźni podczas czytania treści; 
  1. Wyobraźmy sobie las; zaobserwujmy jaki to jest las?, jaka pora roku?, jaka pogoda?, jaka pora doby?, w ogóle rozejrzyjmy się dookoła siebie i postarajmy się zarejestrować szczegóły. 
  2. W lesie pojawia się droga. Jaka to jest droga ? - przyjrzyjmy się jej jak wygląda ta droga? Zacznijmy kontynuować poruszanie się po widzianej drodze.
  3. Na drodze wyrasta przed nami przeszkoda jaka to przeszkoda; mur? skała? dół? wyrwa? góra? Co robimy jaka jest nasza reakcja i co robimy w celu kontynuowania naszej wycieczki. 
  4. Po pokonaniu przeszkody zostaje nam doręczony klucz. Jaki to jest klucz jak znalazł się w naszym posiadaniu i co z nim robimy?
  5. Wyobraźmy sobie, że na ziemi leży moneta. Jaka to jest moneta i co robimy?
  6. Następnie pojawia się niedźwiedź. Jaki to jest niedźwiedź?, gdzie się pojawia?, co robimy?
  7. Znajdujemy naczynie; Jakie to jest naczynie? Jak je otrzymaliśmy? i co z nim robimy? 
  8. Stoi pudełko na drodze; w którym miejscu? Jakie to jest pudełko? 
  9. Pojawia się woda; gdzie co z nią robimy? Jak się zachowujemy ? Jak wygląda owa woda? 
  10. Kontynuujemy naszą drogę; i na naszej drodze spotykamy nieruchomość; co to jest? Jak wygląda? co robimy?
Tutaj Cyntia wysłała telepatyczny telegram o pozwolenie wykorzystania  wyobrażeń uczestniczek medytacji w celu poznania siebie samego i bliższego zaprzyjaźnienia się ze sobą. Od wszystkich uzyskała zwrotne pozwolenie na uzyskanie ich przykładów dla zilustrowania i dokładniejszego omówienia symboliki zawartej w medytacji obrazkowej. 
Otóż;
  1. Ad 1. Las to jest wyobrażenie tego jak wygląda nasze życie dla każdego z nas. Cyntia znalazła się w lesie wczesną. pogodną, ciepłą i piękną  jesienią, co zgadzałoby się z porą roku w jej życiu i co odpowiadałoby jej wyobrażeniu o pozycji w jakiej się znalazła w obecnej chwili w życiu. Wymarzone warunki; pączek w maśle wszystko co potrzebuje otrzymuje. Było wczesne pogodne popołudnie, niebo bezchmurne, ciepło, miło, wygodnie, komfortowo. Sam las był podzielony Z lewej strony .widziała las starych szumiących drzew przede wszystkich wygodnie i rzadko rosnących sosen, były tam też stare, wiekowe dęby z zaśpiewem ciemno zielonej olbrzymiej korony liści w późnym lecie. Potęga, majestat w tle i cudowność oraz bajeczność, bo las ten był blisko jeziora z jednej części a bliżej nad rzeczką. Mieszkały w nim czaple, które w pobliskiej rzecze łowiły ryby. Cała powierzchnia runa, całe poszycie, krzaki i ogromne drzewa; pnie i gałęzie pokryte były łuskami ryb. Od tych łusek mieniła się cała rzeczywistość jak w pryzmatycznym kalejdoskopie pokryta tęczami i baśniową legendą... w dali gdzie szemrały dziękczynną modlitwę drzewa liściaste słychać było śpiew podniebnych muzykantów.  Pod nogami miała ścieżkę piaszczystą lekko przedeptaną ale mało uczęszczaną taką, którą idzie się swobodnie bez pośpiechu. Niektórzy widzą trasę szybkiego ruchu i siebie w super maszynach... Ona - Cyntia szła leniwie rozkoszując się zapachem, dźwiękiem i urodą całości różnorodnego, dojrzałego lasu po swojej lewej stronie. Po prawej stronie miała młody, w znacznej przewadze  liściasty las we wczesnych barwach jesieni. Wczesna jesień życia pomyślała później, gdy już wiedziała o należnej interpretacji i po rozkodowaniu symboliki związanej z lasem. Było jej ciepło wygodnie i widziała siebie w postaci bezcielesnej ale wiedziała, że to jest jej kwintesencja na drodze pomiędzy dostojeństwem i majestatem oraz magią cudowności późnego lata a wczesną kolorową, relaksującą, pełną wypoczynku i ciepłego piasku rozgrzanego słońcem pod stopami... fantastyczne jest to moje życie - powiedziała do siebie  po wyjaśnieniu o co chodzi na tym odcinku medytacji. Prowadzący medytację  dobrze jej znany głos przewodnika na YouTube dopowiedział jeszcze, że jeżeli coś budzi nasze zastrzeżenia lub wolelibyśmy inną wersję modlitewnego wyobrażenie obrazka odpowiadającego naszej wersji to jak najbardziej możemy przeprowadzić korektę. Raz zamontowany obraz w naszej wyobraźni już na zawsze będzie się "modlił" w naszej intencji przystosowując nasze życie do naszego wyobrażenia. Korzystając z symboli jakie przytoczyli inni uczestnicy przeprowadzonej medytacji Cyntia chciała powiedzieć, że jeżeli ktoś znalazł się w lesie w nocy to znaczy, że w życiu kieruje się bardziej intuicją, jeżeli w dzień to znaczy, że intelekt jest jego głównym przewodnikiem. W wypadku Cyntii to było wczesne popołudnie, czyli łączy u siebie intuicję z intelektem jednak z przewagą rozumu i odczucia są dla niej mniej ważnym narzędziem. Tu Cyntia zanotowała, że w przyszłych wyobrażeniach postara się znaleźć w lesie albo późniejszym wieczorem, ale tak aby widno jeszcze było lub wczesnym rankiem tak aby właśnie wschodziło słońce tak aby bardziej połączyć obie sprawności w jakie jest wyposażona. Zresztą z drogi życiowej w kalendarzu Majów jej pieczęć samoistnego, żółtego wojownika  wyznacza jej cel połączenia intuicji z rozumem. A Cyntia chciałaby pójść jeszcze dalej chciałaby przekształcić swoją drogę tak aby to serce dyktowało rozumowi jakie podejmować akcje i działania, bo jak na razie w jej życiu jest tak, że to rozum dyktuje sercu zbyt często decydując o tym jakie podejmuje decyzje. Rozum jest kiepskim doradcą, bo kieruje się przede wszystkim lękiem. A to musi się zmienić u Cyntii zdecydowała autorka opowieści. Czyli odnotowała Cyntia w pamięci obrazkowej swojej duszy dobrze, żeby w lesie znalazła się w porze wczesnego poranka, z rosą na gałązkach drzew i wśród mchów i na pojedynczych źdźbłach traw i nieco już zmęczonych zielskach po nocy niech będzie świeży poranek powtarzała tak aby ptaki się darły jak oszalałe w porannym koncercie i żeby wiadomo było, że Cyntia korzysta z intuicji. Coś jednak wyraźnie zazgrzytało w jej wnętrzu. Otóż świeży poranek jakoś lepiej wmasowywał się w jej wyobrażenie o wiośnie i w ogóle las się jej odwrócił... a gdzie droga przed siebie i zupełnie znikła wytyczona chociaż trochę przedeptany szlak. Oj będzie się działo. Wyobrażenia muszą pojawiać się lekko a tu już jak na wygodne podróże przez życie. Za dużo jąkania pomyślała tymczasowo zniechęcona narratorka wklepywanej w siebie lepszej wersji swojego wyobrażenia o tym jakiego rodzaju narzędziem w jej życiu ma być  optymalnie ustalona wróżba na resztę swojego życia. Być może musi zgodzić się na mniej karkołomne zmiany w strukturze swoich przyzwyczajeń. To jest praca na potem. Do chwilowych jej zadań należy w tej chwili podanie interpretacji dalszych ogniw łańcucha medytacyjnego.
  2. Otóż droga w wyobraźni Cyntii pojawiła się we wcześniejszej opisanej wersji niejako wpisana w las, w którym stanęła przygotowana na dalszą przygodę. Otóż teraz czekają ją bardziej niż jak myślała dotychczas kosmetyczne zmiany. A może szał uniesień związanych z poranną porą dnia na swojej ścieżce zostawi na późniejszą wersję dopuszczalnej korekty zastanawiała się Cyntia. W każdym razie drugi etap to jest wyobrażenie sobie drogi; Zależnie od tego jaka to jest droga taką będziemy kontynuować w swoim życiu; i znów ważne są detale wyobrażonej drogi; tak aby nam było swojsko i dobrze i w ciszy lub zakresie takiego dźwięku o jaki nam w danym momencie chodzi. Niektórzy wyobrażają sobie na wprędce zbudowaną autostradę szybkiego ruchu i migają przez las - życie - z takim pośpiechem, że poszczególne drzewa zlewają im się w jedną całość... bez poczucia orzeźwiającego zapachu żywicy i mchu bez zapachu leśnej polany w ciepły dzień bez zapachu zerwanych jagód i poziomek czy nazbieranych konwalii w ciszy wielkiego boru, bez możliwej rosy czy deszczu jaki właśnie umył liście drzew.
  3. Następnym etapem była przeszkoda, na drodze jaką napotykamy. To co sobie wyobraziliśmy i jak (?) to są trudności w naszym życiu i podejście do nich; Cyntia zapamiętała trzy przykłady jakie w tej chwili może przytoczyć dla czytelnika. Jedna z uczestniczek spotkała na swojej drodze wielkie głazy, ale poustawiane tak, że były pomiędzy nimi przesmyki i zakamarki przez które po odpowiednim wylawirowaniu ciałem udało się przejść, przecisnąć czy po prostu wyminąć bez specjalnych kłopotów.  Dla innej wyrosła dość okazała budowla, którą dało się obejść. Przed autorką pisanej narracji wyrósł lity wysolachny mur z czerwonych cegieł. Otóż w ręce Cyntii pojawił się ogromny pięciokilowy młot taki jakim ojciec rozbijał w drobny mak piękne kamienie na działce, które zostały po wybudowaniu domu, w którym teraz mieszka Cyntia ze swoją matką. Więc Cyntia zamachnęła się tym czarodziejskim młotem tylko raz i zrobiła w murze ogromną dziurę tak, aby mogła swobodnie przeskoczyć na poniżej widoczną piękną drogę. O nie - pomyślała zdegustowana autorka tekstu - to też trzeba będzie zmienić. Ależ raptus ze mnie - skomentowała zaskoczona. Mało zachęcający był lity mur i wolałaby mniejszy murek i łatwiejsze do uzyskania narzędzie lub nawet tyle co siły w nogach do przeskoczenia go jak w zabawnej bajce, ale wersja wydała się Cyntii zbyt mało interesującą dla uaktywnienie w niej zasobów jakie w sobie przeczuwała. Hm.. - to też jest wersja do przepracowania w późniejszym terminie - upomniała siebie pisząca. 
  4. Klucz. W wypadku Cyntii z nieba został podany jej złoty kluczyk taki jak bywają do szaf, ale jaśniał i błyskał złotym nowiusieńkim wypolerowanym na glanc szlachetnym, metalicznym blaskiem z jakiego był zrobiony. Klucz był zaopatrzony w niebieską wstążeczkę i Cyntia od razu powiesiła go sobie na szyi. Były różne wersje kluczy uczestniczek omawianej medytacji. Jeden do typowy stary klucz nieco zaśniedziały takie jakie są w pęku "starych kluczy" ale na tyle nowy i lekki  aby można go było po prostu włożyć do nagle pojawiającej się kieszeni w ubraniu, którego tak w ogóle to brakowało, ale kieszeń była. W innym wypadku to był klucz wielki i czarny jak do wrót w starych zamczyskach czy do specjalnych furtek zapomnianych, zaczarowanych ogrodów, różne były klucze. Klucz tak jak go sobie wyobrażamy i to co z nim robimy  jest symbolem tego czym jest wiedza w naszym życiu. W jakim zakresie jest nam dostępna i co z nią robimy i jak w niej korzystamy i jakie mamy do niej stosunek w ogóle. W wypadku Cyntii to wiedza dla niej spada z nieba, bo tak bardzo często to czuje sama delikwentka opisanego wyobrażenia i ubiera się w nią jako w bardzo cenną substancję ale jest łatwo dostępna i łatwo przyswajalna. Dla posiadaczki zaśniedziałego klucza wiedza jest trudniej pozyskiwalna i jeżeli już to ukrywa wyposażenie w jej zakres w stosunku do otoczenia. Dla posiadaczki czarnego wielkiego, ciężkiego klucza wiedza jest znacznie trudniej zdobywanym i ciężkim materiałem i jeżeli już ją ma w swoim zasięgu  traktuje ją z dużą nieufnością i zanim ją zaakcentuje przyjmuje postawę adwokata diabła i ciążą jej trochę zgromadzone zapasy informacyjne (jak wszystko i to możemy zmienić - przypomina relacjonująca bohaterka dziejących się wydarzeń . Co do wiedzy Cyntia postanowiła zatrzymać swoje wyobrażenie jako swoje wyposażenie przynajmniej na teraz. Możliwe, że korekta przyjdzie później w miarę dostrzegania potrzeb, ale na razie Cyntia była zadowolona z tego w jaki sposób i jak korzysta z wiedzy w swoim dotychczasowym życiu. 
  5. Moneta. W tym punkcie opiszę trzy różne wersje od innych niż poprzednie osób. Otóż jedna z nich zobaczyła starą wielką i bardzo ładnie obrobioną wartościową monetę ale gdy chciała się po nią schylić to moneta o jakimś egzotycznym wprost pochodzeniu zmieniła się w pięć złotych. o SIAKS ! - ulżyła sobie Cyntia w imieniu relacjonującej narratorki przeżyć związanych z dalszym ciągiem medytacji obrazkowej wprowadzanej w zapas swoich wyobrażeń jako stałą modlitwę. I prawie natychmiast usłyszała głośny swój komentarz : "... to trzeba będzie zmienić..." i tu wymieniła imię delikwentki. Inna uczestniczka podała, że ona znalazła dużą monetę z poprzecznym wycięciem taką jak posługują się wschodnio - orientalne kultury. Cyntia znalazła symboliczny jeden miedziany cent. Schyliła się po niego i natychmiast przestraszyła się jego potencjału, bo grosze jak i centy mają wpisaną deklarację przyciągania się wzajemnego czy rozmnażania albo natychmiastowego rośnięcia. Więc dla tego jednego grosza potrzebowała jakiegoś zbiornika aby go włożyć i dać mu dużo miejsca na wiadomy potencjał. I tu znalazła stojący po prawej stronie ścieżki starożytny kufer średniowieczny, skrzynię, w której przechowywano suknie i cenne przedmioty, zanim wymyślono szafy i wieszaki. Wiadomo, że wieszaki w szafach to w ogóle udogodnienie ostatnich dziesiątek lat. Przed wieszakami przecież szafy dziewiętnastowieczne jeszcze wyposażone były w dwa czasami trzy rzędy kołków do wieszania i głęboko wycięty spód w którym mogły się czasami i to w znacznie późniejszym czasie mieścić szuflady, bo szuflady to też udogodnienie ostatnich kilkunastu z hakiem dekad - pochwaliła się swoją wiedzą Cyntia i zaraz zauważyła, że te dygresje oddalają ją od celu wyjaśnienia znaczenia monety. Otóż moneta jest symbolem wartości. Dla posiadaczki pięciu złotych które zastąpiło starą wartościową i egzotyczną monetę to jest rozczarowanie sobą... Oj kochana to należy zmienić - wymknęło się Cyntii. Dla tej, która znalazła monetę chińską zdaje się, to wiadomość, że jej wartość jest dla niej obramowana w jej przekonaniu w wymiar daleki popularnej dla zarówno dla większości jak i dla niej samej miary cenności. Wartość swoją ocenia w kategoriach mało dostępnych dla ogółu i jest to mało dostępna jej możliwość w kulturze w jakiej skazana jest na egzekwowanie swojej drogi życiowej. Od niej zależy czy zostawi takie poczucie o sobie i swojej wartości czy okaże się, że jest jej wygodnie z ukrywaniem swojego potencjału przed sobą samą czy woli go sobie bardziej przybliżyć. Co do Cyntii ta zaanonsowała wszem i wobec już na omawianym zebraniu, na którym uczestniczki przeprowadzały medytacje, że kichać na potencjał i na to, że dla ogółu w swoim wyobrażeniu to ona jest podstawową i mało znaczącym ekwiwalentem wartości własnej. Z tą chwilą znaleziona przez nią moneta to piękna, nowiuśka, lśniąca i błyszcząca duża moneta, złota jako, że taka jest najbardziej doceniana i zrobiona na kształt diademu zapiętego na głowie we włosach tak jak część korony lub połowa wianka. Po co jej kufer na potencjał, który tylko ciąży i trudno sobie z nim poradzić podczas drogi  kiedy lepiej jak każdy a przede wszystkim ona sama będzie mogła dostrzec i widzieć swoją wartość, bo w ten sposób skończy się w końcu zakopywania talentów, którymi obsypała ją natura i obdarowała nieskończoność wszelkich dóbr. Niemal każda z uczestniczek zebrania mogła schować znalezioną monetę do kieszeni a ona musiała sobie radzić z kufrem na potencjał - tego to dla Cyntii było za dużo. Do kieszeni odnosiła się z niechęcią więc będzie wyposażona w trwałą ozdobę zadecydowała, tą ozdobą będzie jej własna wartość widoczna dla każdego i każdemu służąca. 
  6. Pod szóstką pojawia się Niedźwiedż. Niedźwiedź jest symbolem lęku. Każda uczestniczek wyobraziła sobie brunatną bestię, ale każda zachowała się wobec niej inaczej. U każdej pojawiał się inaczej i inaczej sobie z nim poradziła. Pierwsza z opowiadających widziała go z lewej strony drogi, jak wstał na tylne łapska, pokazał swój wzost, potem wystrzeżył  ogromne zębiska i złowieszczo warknął, poniuchał powietrze, wyraźnie się zniechęcił, opadł na cztery łapy, odwrócił się i znikł w zaroślach lasu. Dla innej uczestniczki omawianej medytacji obrazkowej Brunatny Niedźwiedź stał po prawej stronie drogi, czyli obrazował świat męski dla kobiet i też po ceregieli zaprezentowania swojej okazałości został po prostu zniechęcony postawą udającą śmierć jako, że tak po prostu należy przyjąć przy niedźwiedziu dla ocalenia własnej skóry. Dla Cyntii to był początek przygody a może historii rodem z baśni. Niedźwiedź usiadł a ona podeszła pocałowała go w nos, pogłaskała go po głowie a potem zaproponowała, że chce się z nim zaprzyjaźnić, aby ten pomógł jej. Otóż niedźwiedź z natury wyposażony jest w nadmiar siły, więc dla niego to pryszcz niesienie kufra z zawartą w nim przestrzenią na potencjał jej ewentualnie rosnącej w przyszłości wartości. A więc wzięła za sobą Niedźwiedzia jako swojego przyjaciela, załadowała na jego silne barki kufer na dalszą drogę. Kurka zielononóżka - zaklęła pod nosem Cyntia - dość że tekst nudny jak flaki z oleju to jeszcze komp wymazał jej dorobek ostatnich kilku minut przedzierania się przez kolejne etapy bardzo sensacyjnej akcji - marudziła już trochę poirytowana. W każdym razie Cyntia wydedukowała w ostatecznym rozrachunku, że czynienie przyjaciela z lęku w postaci największego znanego w okolicy w stanie dzikim zwierzęcia jest mało rozsądnym rozwiązaniem na przyszłość. Koala czy Panda a nawet ruda Panda fajna jest i pocieszne wszystkie ale jako, że zbyt egzotyczne, były trudne do przewidzenia w istocie losów układanego scenariusza swojej dalszej drogi. Trzeba jednak przyznać, że wbudowana dotychczas w rdzeń jej podświadomości modlitwa o jej przetrwanie ma w sobie bardzo duże pokłady humoru. Trzeba go uhonorować i zatrzymać na dalszy użytek własny - zaanonsowała sama przed sobą.
  7.  Naczynie jakie pojawiło się w prawej ręce Cyntii to był biały, polewany, metalowy kubek z pomalowaną na granotowo rączką i granatowym eleganckim chociaż trochę przybrudzonym paskiem u wykończenia rantu kubka. Kubek był solidny, trwały, może mało elegancki ale wiele przeszedł i przetrzymał wiele i nadal służył. Cyntia natychmiast poczuła pragnienie. Rozejrzała się po lewej stronie drogi pomiędzy drzewami zobaczyła ogromną wartko płynącą rzekę. Wzięła kubek i poszła zaczerpnąć czystej wody i piła, piła, chciwie piła kubek za kubkiem tak aż poczuła komfort gaszonego pragnienia. Chyba jestem odwodniona pomyślała. Jedna z uczestniczek zebrania zobaczyła biały porcelanowy kubek z przyklejonym uchem i posklejany po potłuczeniu, brudny i wymagający  doczyszczenia, który schowała do plecaka, była bez ubrań ale zapewniła sobie bagaż a w nim ukryła kubek, inna miała duży kryształowy puchar w ręku, jeszcze inna czerpak do gotowania na długiej rączce, taki mały rondelek z długą ebonitową lub drewnianą rączką, dla uniknięcia poparzenia się gotowanym właśnie wrzątkiem. Otóż kubek  czy naczynie jakie sobie wyobrazimy jest symbolem miłości w naszym życiu jak ją traktujemy i to co ona dla nas reprezentuje. W wypadku Cyntii to był solidny kubek może lekko tylko obity z jednej strony ale cały i skoro metalowy to wiele jeszcze mogący wytrzymać, można go lekko przetrzeć i będzie jak nowy. Solidny, zwyczajny, prosty, odporny, w gwarancją wpisaną na jedno lub więcej wcieleń. Dla innych w wypadku posklejanej porcelany, trudny w użyciu, już zasługujący na wymianę, i kruchy, bo czy uda się go posklejać jak znów upadnie i się rozsypie na miejsze jeszcze następne części? Czy ponowne znalezienie wszystkich fragmentów będzie możliwe? Najfajniejszy jednak był rondelek stalowy z długą rączką indykujący, że miłość może poparzyć i że trzeba z nią na dystans. Dobre - śmiała się do siebie opisująca wyobrażenia jednej z uczestniczek. Jeżeli chodzi o kryształowy puchar to piękny ale bardzo trudny w obsłudze  i tylko w określonych warunkach i na konkretnych zasadach i z wbudowanym zagrożeniem,że można go stracić gdy obchodzi się z nim mało uważnie. Cyntia już woli swój solidny metalowy, wysłużony kubek - myślała uczestniczka zebrania. 
  8. Pudełko. Otóż uczestnicy sesji mieli sobie wyobrazić znalezione pudełko. Każdy to zrobił po swojemu pojawiła się cenna szkatułka, ładnie zapakowany prezent w egzotycznej wschodnio - azjatyckiej wersji, stary podarty karton, pudełko ze zniszczonej ponaprawianej sklejki, pudełko na buty, metalowa puszka i tym podobne. Pudełko znalezione było w różnych okolicznościach i na różnych przestrzeniach widocznej drogi. Cyntia poczuła się zupełnie zwolniona z wyobrażania sobie pudełka jako, że zrobiła to już na samym początku, gdy bezradnie rozglądała się co zrobić z nikłym zasobem wartości jaki dotychczas tkwił w rdzeniu esencji jej istnienia. Otóż owa symboliczna wartość siebie narzucała pojęcie o wyczerpywanych a może ograniczonych zapasach wartości własnej i dlatego należało swojego ewentualnego potencjału chronić poprzez taszczenie go ze sobą jak mało wygodnego bagażu przez życie i to jeszcze na symbolu lęku będącego gwarantem  możliwości transportu czy przenoszenia zasugerowanej ewentualnej treści. Co za absurd - myślała zaabsorbowana autorka opowiadania, przecież to koniecznie trzeba zmienić i dobrze, że w jej wiwisekcji jest aż tyle abstrakcyjnego humoru, śmiała się do siebie z samej siebie bohaterka omawianej wizji. W każdym razie czuła się zwolniona z szukania następnego pudełka skoro już na początku znalazła średniowieczny, wielki, z okuciami z metalu i zamykany na wielkie kłódki kufer. Pudełko w jakiejkolwiek postaci się jawi w medytacji obrazkowej jest symbolem prezentów jakie dostaliśmy od życia np; talentów, konkretnych prezentów od osób nam bliskich i w ogóle tego co życie daje nam za darmo dlatego tylko, że istniejemy. 
  9. Teraz przyszła kolej na wodę. Każdy z uczestników miał sobie ją wyobrazić. Cyntia znów poczuła się dziwnie. Przecież ona w swoich wyobrażeniach co chwila wyprzedzała prelegenta, tak jakby medytacja owa była jej już znana. Wodę a raczej rzekę już przecież sobie wyobraziła w związku z kubkiem, bo poczuła przemożne pragnienie i napiła się czystej, smacznej, orzeźwiającej wody a wartko płynącej potężnej rzeki tuż za pierwszym frontem drzew w lesie tak, że widać było jej rozlewiska wśród rzadziej rosnących kęp rozrzuconych tu i ówdzie drzew. Ale skoro trzeba było sobie wyobrazić wodę i własną postawę wobec wody więc Cyntia -  no cóż -  była bardzo obarczona w pierwotnej swojej wersji medytacyjnej. Miała złoty klucz na szyi na niebieskiej wstążce, miała duży wielki średniowieczny kufer na potencjał własny osadzony na niedźwiedziu symbolu lęku z jakim się zaprzyjaźniła i wzięła go ze sobą wiodąc przez koleiny życia, w ręku miała kubek podręczny i solidny symbol miłości. Trzeba będzie coś zrobić z kubkiem skoro chce w przyszłości mieć wolne ręce pomyślała relacjonująca swoje wyobrażenia pisząca. Wodę też każda z uczestniczek wyobrażała sobie inaczej, dla jednej okazał się to być mały, czysty strumyczek, dla innej stojący zbiornik wodny z żółto - zieloną cieczą, inna z kolei widziała kałużę, którą musiała wyminąć na swojej drodze w celu uniknięcia zamoczenia a zdarzyło się i tak, że jedna z uczestniczek spotkania nagle stanęła przed ogromem spienionych fal oceanu (!). W swoich wyobrażeniach Cyntia postanowiła popłynąć w dół rzeki wraz z jej prądem, może gdzieś mnie zabierze w rejon przygody - myślała zafascynowana nowo odkrytą ewentualnością poszerzonych środków transportu. Wzięła niedźwiedzia czyli swój lęk z załadowanym na nim kufrem na potencjalną wartość i dary od życia  zamknięte na średniowieczne kłódki, do których pewnie dawno już zostały klucze pogubione i w metalowych kutych obręczach  historycznie ważnych treściach ale w tej chwili co jej po nich (?) domagała się wyjaśnień od samej siebie lub od .  historycznie wartościowej skrzyni. Naszła ją dygresja w czasie opisywania swojej drogi przez mentalną podróż wewnętrzną, dygresja na tyle ważna, że mimo naruszenia zwartości treści, trzeba ją zamieścić. Otóż Cyntia pomyślała sobie, że w celu uwolnienia wartości, potencjału i zakutych na wieczny spoczynek talentów, to Cyntia musiałaby właściwie spalić ową skrzynię, bo inaczej to zostanie ze swoim domniemanym potencjałem w postaci bardzo niewygodnego bagażu wymagającego zaangażowania lęku w celach uskuteczniania kontrolnej funkcji nad swoją wydolnością życiową. Jak to zrobić? Zastanawiała się jednocześnie czując, że to jest kwestia, która jak większość jej kłopotów znajdzie swoje rozwiązanie gdy ona sama usunie się z własnej drogi. Pora powrócić do wody - napomniała siebie autorka narracji.  Otóż woda w mentalnej medytacji jest symbolem seksu i podejścia do niego. A więc Cyntia pławi się w seksie siedząc na lęku z zamkniętymi na przysłowiową kłódkę talentami i potencjałem własnym ale cyrk - trzepała się zdegustowana sama sobą. Z tym że Cyntia zdawała sobie sprawę z tego, że seks jak każda wartość może być istniejącym i realizującym się  aspektem w życiu każdego delikwenta lub jego brakiem. Tak więc ze względu na dualną przestrzeń doświadczania swojego życia Cyntia bardzo czuła brak wody, substancji którą mogłaby wypełnić swój doczyszczony już w tej chwili na potrzeby swojej wewnętrznie czynnej modlitwy obrazkowej. A rzeka hm... też jej odpuści, bo ma już ogólny plan co do całościowo dopracowanej formy przedstawionej medytacji, ale o tym w późniejszej kolejności. 
  10. W dziesiątym punkcie uczestnicy mieli za zadanie opisanie nieruchomości jaka pokazała się na ich drodze. Otóż różne formacje zobaczyli uczestnicy wewnętrznej wędrówki wyreżyserowanej przez siebie scenerii doświadczania życia na użytek i potrzeby własne. Była chatka gliniana wyraźnie opuszczona i zaniedbana w środku lasu, był domek z powybijanymi oknami, był szałas, był bunkier, był dom zwykły jednopiętrowy przeciętny dom, było zamieszkałe gospodarstwo, a nawet opuszczone blokowisko. Cyntia zobaczyła na końcu swojej drogi otwierającą się oświetloną słońcem polanę na tej polanie zobaczyła coś na kształt zamku i pałacu o gotycko - gaudiegowskiej architektury w hiszpańskiej Barcelonie. Ciekawa budowla - powiedziała sobie w duchu Cyntia w swojej wyobraźni - stanęła przed nią malutka i zagubiona w podziwie i z uznaniem dla wydolności rzemiosła i z uwagą studiowała każdy detal, każdy szczegół pięknej architektury. Stała z Niedźwiedziem po swojej prawej stronie, na którym tkwił wielki nawet na niedźwiedzie rozmiary kufer z darami losu i domyślnym potencjałem jej wartości. Trzeba będzie dla Niedźwiedzia zrobić jakiś pokój, albo niech idzie do lasu i zakosztuje wolności - notowała Cyntia wciąż stojąc przed ogromem urbanistyki w najlepszym możliwym ujawnieniu -, bo przyjaźń ludzka przyjaźnią - kontynuowała zaaferowana nowym aspektem poznawania siebie - ale mu pewnie potrzeba partnerki i przeżywania własnej doli, tylko go jeszcze poproszę, żeby mi mój kufer wniósł do środka kombinowała w toczącej się konstruowanej od ręki baśni. Ale nadal tkwiła bez ruchu przed budowlą planując, że przecież musi wrócić po wszystko co da się kontenerami przetransportować po pobliskiej rzece, cały dorobek dekoracyjnego aspektu swojej dziupli, bo wszystko to a może więcej jeszcze przyda się do wyposażenia takiej wspaniałej budowli, bo wewnątrz musi być jeszcze  bardziej niż bomba i fantastyczna kontynuowała swoje domysły nadal stojąc przed onieśmielającą budowlą, bo przecież musi wszystko zrobić po swojemu, żeby mogła tam żyć i być w wymiarach jej znanego komfortu. Okazało się, że nieruchomość i to jak każdy ją zobaczył w jakich okolicznościach to jest nasze wyobrażenie o naszym życiu pozagrobowym  - ha, ha... a! Cyntia chciała tam zabrać wszystkie materialne aspekty czy wymiary swojej dotychczasowej egzystencji. Ojej znaczy to, że za bardzo i w  zbyt dużym zakresie jest przywiązana do materialno - przedmiotowego aspektu wymiernych dla siebie wartości. 
Cyntia miała już gotową wersję swojej "modlitwy obrazkowej" w jaką teraz chciała wyposażyć rdzeń swojej jaźni czy tożsamości dla świadomej obróbki swojej osobowości w wydaniu bardziej dostępnym funkcjonalnie - konkludowała sama do siebie autorka opisywanego fragmentu swoich dywagacji. 
Na początku eskapady przez las wyrosła sobie małe, wygodne skrzydła z niebiańsko - mglistej jeszcze doskonalszej niż samo ciało materii, bo w medytacyjnym obrazie jej ciało było mniej dookreślone jak się okazuje niż małe, wygodne skrzydła, które ją poniosą przed siebie aż na polanę przy kompleksie pałacowo - zamkowym - dumała nawet trochę zadowolona z siebie . Małe ale wygodne, kompaktowe i dostateczne aby mogła poszybować sobie w wygodnej perspektywie nad drogą ale wciąż w otoczeniu piękna oferowanego przez życie. Wzięła od życia klucz ten sam jaki miała od początku. Las wyobraziła sobie jako znacznie, znacznie większy i bogatszy niż ten z pierwszej wersji, ale wciąż bardzo "europejski" raczej las. Podniosła złotą monetę i zrobiła z niej diadem wytykany diamentami, bo jest to najpiękniejszy w jej pojęciu kruszec szlachetny i najtrwalszy - podobno, była bez ubrania, ale dla potrzeb diademu pojawiły jej się - co dziwne długie raczej ciemnawe włosy - wyobrażenie wszystkich włosów w Polsce należących do płci pięknej - żachnęła się na brak swoich loków - tak jak i w oryginalnej wersji, po co jej ubiór i tak go zmienia co chwila wystarczy jej skóra i kości i wszystko co jest fizycznym gwarantem materialnego przeżywania rzeczywistości, ale dla potrzeb modlitwy obrazkowej starczyła jej mało ogarnięta w kształty świadomość siebie samej,  wzięła ze sobą swój kubek wydał jej się całkiem dobrym narzędziem do nauki miłości bezwarunkowej. Przez moment zastanawiała się co z nim zrobi w końcu zawiesiła go na niebieskiej wstążce na jakiej miała przywiązany już klucz. Skrzydła pomogą jej w pokonaniu każdej przeszkody i każdej trudności jaką napotka, po prostu przefrunie nad nią - myślała wyraźnie zadowolona z siebie bohaterka opisywanej farsy.  W dole podczas swojej przyjemnej podróży przez swój ogromny i różnorodny i bardzo bogaty las w wydaniu formy dla strefy klimatów umiarkowanych od europy po wszystkie kontynenty, bez tropików i palm i plaż... tu się zatrzymała, oj,  a może właśnie na obrzeżach lasu i wśród połyskującej wijącej się rzeki w leśnych szuwarach będą i egzotyczne plaże, na których można odpocząć podczas ciekawej podróży przez resztę swojej cieleśnie przeżywanej przygody? W każdym razie trochę jeszcze popracuje nad swoim gotycko gaudiowskim wydaniem zamko - pałacu. Znając siebie potrzeba jej znacznie rozleglejszej budowli o znacznie śmielszej konstrukcji. Przede wszystkim musi kiedyś pojechać do Barcelony w Hiszpani - zdecydowała. 
 
W dalszych odcinkach musi jeszcze napisać o funkcji jaką jest przyznana strażnikowi czasu i o związanych z posiadaną termedią informacyjną dostępną jej  na obecnym odcinku wywiązywania się ze swoich zobowiązań duchowych - relacjonowała główna bohaterka podróży zewnętrzno - wewnętrznych wydanych w  wojażach sumienia  w wymiarach doświadczeń własnych. 
Uff - odetchnęła jak Micho w pisanych do niej tekstach, w których jak zwykle zawiera skondensowane, sprasowane tabletki swoich wniosków i opinii na temat jej życia wewnętrznego, 
A uff -  bo teraz jeszcze tylko ważniejsza część tekstu i już będzie prawie na bieżąco. 
Aha, Micho odpisał jej że przyjechał i nadal pokazuje jak bardzo mu zależy na kontynuacji znajomości z jej powłoką fizyczno - psychiczną. A tam zawracanie kijem rzeki - pomyślała.  
Czeka ją jeszcze opisanie relacji duchowych w wymiarach zaobserwowanej jedności i jak to się dzieje, że znika w nas poczucie jedności, której jesteśmy małymi cząstkami na korzyść przepracowania danych nam odcinków pełnej świadomości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz