wtorek, 21 stycznia 2014

To i owo i tamto

Jest siedem dni w tygodniu. 
Tyleż czasu zabrało Bogu stworzenie świata. 
Siedem podstawowych czakr w ciele człowieka. 
Siedem podstawowych czakr ziemi. 
Siedem czakr kosmicznych odkrytych przed momentem.
Siedem listków w rozczapiżonej dłoni marichuany.
Jest siedem mórz i siedem kontynetów na ziemi. 
Siedem oznacza pełnię i doskonałość.
Siedem to uniwersalna liczba święta dla wszystkich ludów starożytnych. 
Jest siedem dni każdej z czterech faz księżyca.
Istniało siedem najważniejszych planet w układzie słonecznym dopóki nauka potwierdzała tę tezę.
Delta Nilu składa się z siedmiu odpływów. 
Jeżeli ktoś zbije lustro czeka go siedem lat nieszczęścia w/g przypowieści.
Podobno po siedmiu latach następuje kryzys w małżeństwie lub w stałym związku.
W/g mitologii greckiej często wymienia się liczbę siedem; dla przykładu legenda o siedmiu synach i siedmiu córach Niobe.
Papryka ma męskich i żeński krzak na którym rośnie; Męski krzak ma owoce, które dzielą się na trzy przegrody a żeński na cztery.
W głębinach buszu odkryto plemię, którego męscy przedstawiciele są oznaczeniu symbolem liczby trzy natomiast kobiety czwórką stąd w kombinacji trzy dodać cztery powstaje całość siedem.
Rzym jest zbudowany na siedmiu wzgórzach.
W kulturze Judaistycznej istnieje siedmioramienny świecznik.
Pielgrzymi muzułmańscy w Mekce muszą obejść czarny kamień siedem razy a potem obrzycić ten kamień siedmioma kamieniami.
Na chrześcijańskiej fieście po tym jak zabrakło jedzenia; Jezus nakarmił głodnych siedmioma rybami i siedmioma bochenkami chleba.
W Indiach istnieje siedem praw wielkich mędrców.
Wielką Niedźwiedzicę tworzy siedem gwiazd widocznych z ziemii.
W Indiach osoby istnieje tradycja w/g której osoby wchodzące w związek małżeński na swojej ceremonii ślubnej chwytają się za ręce i przechodzą siedem kroków.
Istnieje pozycja " Siedem kroków lub stopni ku manifestacji" Derryl'a Anka. 
W systemie pitagorejskim symbol wszechświata to siódemka a ósemka nieskończoności...
Siedem jest symbolem porządku moralnego. 
W starożytnym Egipcie siódemka symbolizowała wieczne życie w stałym rozkwicie. 
Liczba siedem symbolizuje szczęście - mówi się, że to szczęśliwa liczba. 
Istnieje siedem kolorów w tęczy. 
Za siedmioma górami i za siedmioma rzekami - to popularny początek baśni.
Przysłowia dotyczące siódemki to:        
        Od siedmiu boleści -  beznadziejny.
        Ocet siedmiu złodziei - kwaśny nad wyraz kwaśny.
        Jeśli upadłeś siedem razy to podnieś się osiem.
       Jeśli Twój brat zranił Ciebie siedem razy to Ty mu przebacz 77 razy. 
       Każde ze słów należy obrócić siedem razy w gębie zanim się je wypuści, bo jak już wyleci to nawet w cztery konie je ciężko cofnąć. 
Istnieje siedem cudów starożytnego świata;
         Piramida Cheopsa,
         Świątynia Artenidy w Efezie,
         Kolos Rodyjski w Rodos,
         Latarnia morska w Faros,
         Wiszące ogrody Semiramidy w Babilonie,
         Posąg Zeusa w Olimpii,
         Mauzoleum w Halikarnasie,
"Siedem życzeń" - popularny poslki serial komedii młodzieżowej z moich lat wczesno -  dojrzałych - wyliczała Cyntia. 
Apokalipsa w/g legendy biblijnej dzieli się na:
           Siedem pieczęci,
           Siedem trąb,
           Siedem czasz.
Tymczasem istnieje dwadzieścia pieczęci w Kalendarzu Majów; (dwadzieścia sił samopoznania) siła ufności, siła instynktu i intuicji, siła przebudzenia, siła wolności, siła współpracy, siła ducha, siła przemiany, siła uczuć i emocji, siła praworządności, siła odbicia, siła dostatku, siła uzdrowienia, siła lekkości, siła świadomości, siła samoodnowy, siła zdolności, siła dyscypliny, siła wolnej woli, siła inteligencji, siła miłości uniwersalnej.
"Siedem luster duszy" - jedna z książek Greg'a Bradon'a
Siedem plag w Egipcie: Przemiana Nilu i całej wody w Egipcie w krew, żaby, komary, muchy, pomór bydła, wrzody, grad. 
Siedem lat tłustych i siedem lat suchych. 
Siedmiu braci śpiących... 
Co jeszcze?....hm - dumała Cyntia. Acha istnieje siedem podstawowych części ciała u ssaków,większości płazów, ptaków, gadów. Są to; dwie nogi, dwie ręce, tułów, szyja i głowa. 
Siedem grzechów głównych ale czy dobrych postępków czyli cnót też? 
Zaraz, zaraz... Jak to leciało; Pycha, Chciwość, Nieczystość, Zazdrość, Gniew, Lenistwo... 
No i są wszystkie. A potem było siedem cnót;
Ojej jeszcze do grzechów należy brak umiarkowania w jedzeniu i piciu. 
Cnoty natomiast to: Pokora, Hojność, Czystość, Miłość, Umiarkowanie, Cierpliwość, Gorliwość i Pracowitość (Pokora to cnota, która polega na uniżeniu.)
Jak się posiada kompa to nawet łatwo sobie przypomnieć i wady i cnoty i jeszcze to na ile, które były tłumaczone dosłownie a na ile można je podać w zupełnie innym świetle :)
Ajajaj, jeszcze będzie tak; 
Siedem aniołów upadłych w tej kwestii różne źródła podają różnie; jedne piszą o zastepach, w których skład wchodzą dwie setki aniołów, z których ocalała tylko gastka szlachetnych. 
Imiona aniołów upadłych to znaczy przywódców zastępów zależnie od lektury są różne i tak może to być; Szemhazaj, Zazael, Sariel, Rumiel, Danjal, Turel i Kokabiel. 
Natomiast w innym miejscu możemy się dowiedzieć, że byli to: Szemhazaj, Armaros, Barakel, Kakabel, Ezekiel, Arakiel, Samsapiel i Seriel. 
Upadli Aniołowie dostali się za karę do drugiego lub trzeciego nieba i ziemi z siedmiu możliwych zaświatów, gdzie zwisają zakuci w łańcuchy za dopuszczenie się współżycia z córkami ludzkimi. 
Przywodcą wszystkich aniołów był smok o ognistym ogonie czyli prawdopodobnie kometa, później nazywana diabłem, szatanem, biesem, demonem, belzebubem, chochlikiem, ciemnym, czartem, czortem, diablikiem, diablątkiem, lucyferem, lucyperem, mefistofelesem, przywódcą upadłych, złym duchem, lichem, kusicielem, nieczystym, antychrystem, złym, marnością, księciem ciemności, mocą piekielną, nieczystą siłą, synem ciemności, kosmatym, kudłatym, mefistem, urwisem, psotnikiem, łobuzem, łajdakiem, łotrem, figlarzem a czasami pieszczotliwie  diabełkiem, iblisem, ibisem, kusym, szpeniem, wisusem...i wiele, wiele innych.
Ałowie, którzy oparli się pokusie zeszli na ziemie i nauczali ludzi a byli nimi; 
Armaros - nauczał ludzi odczyniania czarów, 
Arakiel - nauczał ludzi orientacji w terenie (Oj ten ma ze mną na pieńku) - stwierdziła Cyntia. Azazel - nauczał ludzi wyrabiać noże, miecze i tarcze a także sporządzanie ozdób i biżuterii oraz kosmetyków. Z tym mam też na pewno bardzo złożoną relację - dodała. 
Potem był Barakiel - nauczał ludzi astrologii, 
Ezakiel - nauczał ludzi wróżyć z chmur i różnych innych wróżb, 
Gardiel - nauczał ludzi posługiwania się bronią. 
Kawkabel - nauczał ludzi astronomii, 
a także Penemue - nauczał ludzi sztuki pisania, przez co "wielu będzie grzeszyć od początku aż do końca świata, gdyż tylko nieliczni otrzymali talent ku temu."
Swoją drogą to ciekawe, że nauka wojowania i robienie mieczy jest wymieniana jako szlachetne zajęcie podczas gdy pisanie, które też może stać się bronią jest otoczone negatywną konotacją i wydźwiękiem - ubolewała Cyntia.
Pomimo, że ten sam anioł w/g legendy biblijnej lub chrześcijańskiej uczył dzieci blasków i cieni posaidania wiedzy i pomagał wyposażania we wszelaką mądrość.  
Wymienia się dziewiątego z uratowanych od żądzy i porządania kobiecych wdzięków a był to Sariel - który wyjaśniał ludziom bieg księżyca. 
Szemhazaj był od czarnej magii i zielarstwa 
a Szamsziel objaśniał ludziom bieg słońca. 
O losie... Nasze granice między tym co dobre i złe na pewno się zmieniają poprzez wieki tak jak zresztą wszystkie pojęcia ulegają stałej rotacji.
A "Siedem kroków ku manifestacji" napisanych przez Darryl Anka? - swoją drogą ciekawe czy ktoś to już przełożył na Pol? - dociekała Cyntia. 
Jest jeszcze siedem Kościołów - przypomniała sobie jak przez mgłę.
Ojej okazuje się, że jest siedem kościołów Rzymu a także między innymi Apokalipsy. Te ostatnie mieszczą się od czasów starożytnych do dzisiejszych w każdym niemal regionie świata, w każdym państwie a nawet województwie... 
Liczba 777 - oznacza tyle co święty, święty, święty a liczba 666 potrzebę użycia rozumu i siły to znaczy bestii, natomiast 888 to ciało Chrystusa i tak dalej... 
Kiedyś liczby były numerami i panowała jedna globalna cywilizacja i jeden uniwersalny język na całej ziemi. 
A i jeszcze przypomniała sobie Cyntia podobno człowiek zmienia się co siedem lat?
Cyntia zajęła się siódemką dlatego, że obie jej córki urodziły się jako siódemeczki numerologiczne i przez to przez lata nagromadziła całe stosy wiedzy na temat tej liczby. 
Wiadomo; wszystko co dotyczyło jej dzieci wciągało ją bardziej niż przyzwoicie i obcy był jej jakikolwiek umiar. 
Jej siostra Rażka też siódemka. 
Jeden z Cynytii najbliższych sąsiadów Rex to siódemka. 
Jest film pod tytułem "Siedem dusz", który nawet warto obejrzeć.
Jej sąsiad, który ją wozi w razie zaistniałej konieczności po całym kraju i pewnie pojechałby z nią także za granicę; właściwie to musi się go zapytać, czy ma ochotę zawieźć ją do Irlandii i za ile? - bo będzie śmiesznie - przewidywała Cyntia.  
Kurka rozczochrana; jak go ochrzcić na użytek powieści i własny... może hm; Woj?  
No dobrze w razie gdyby okazało się, że jego osobowość wyrasta ponad Woj'a to przecież można go zawsze przemalować na inny kolor uznała zadowolona Cyntia. 
Nadawanie nazw i imion w powstającej powieści jest bardzo dziwnym zbiegiem grubo szytych ściegów. Otóż najpierw przyszło jej do głowy imię od pierwszej literki inicjału imienia właściwego bohatera pierwowzoru "W" a później pustka i cisza jakby makiem zasiał. 
Już chciała rozpisać plebiscyt na imię uczynnego sąsiada, gdy zahaczyła jakąś myślą czy intyicyjnym skojarzeniem wielu strzępów, jakiegoś wychwyconego pojedyńczego włókna w jego rysie charakterologicznym, z którego kształt przypominał literkę "R"...później podnosząc już ręce znad klawiatury jakoś ją niezdarnie trąciła i na ekranie kompa pokazał jej się sybol, który w jej miemaniu mógł interpretować ręce w modlitwie lub w oklaskach:" /\\\". 
Może to być szałas lub dach domu ale także odwrócona do góry nogami rzymska liczba siedem.
Cyntia postanowiła zostawić bez komentarza opisaną okoliczność. 
Natomiast fajnie jest sobie przypomieć, że pomimo, że w jej portrecie numerologicznym brakuje siódemek, to tak na prawde jest ich sporo dookoła. 
Przypomniało jej się jak rok temu z kawałkiem jakoś tak późną wiosną jechała do Warszy po odbiór  rzeźby z wystawy pt "Matka".
 Kierował usłużny "R"? o niech będzie dla przykładu Ray - to chyba nawet do niego pasuje - zdecydowała Cyntia na zaistniałe przeliterowanie, a to klaskanie to pewnie raczej z wymyślonej literki "R", która miała się znaleźć w przydomku jej sąsiada i kierowcy. 
Po odbiór rzeźby z Warszy jechał z nią Ray jako kierowca i Drej jest osobisty fotograf i reportażysta od siedmiu boleści jak się potem okazało, to znaczy co do reportażu, bo jednak dostarczył jej wielu dobrych zdjęć i pewnie jeszcze będzie korzystała z jego usług w przyszłości. 
Podczas kilkugodzinnej podróży w tę i z powrotem Cyntia dowiedziała się, że Drej to też siódemka. 
Aż się zastanowiła nad tą dziewną okolicznością spotykania siódemek i ósemek  w swoim otoczeniu.
Czasami zdarzy się jej czwórka, jedynki lub dziewiątki... Zdecydowanie brak dwójek i piątek oraz mało trójek, od czasu do czasu trafi się szóstka...
W zeszłym roku była w dziesiątym roku osobistym w/g numerologii czyli zaczynała coś nowego. 
No i właśnie realizacja wystaw, nowa funkcja w związku z narodzinami wnusi, spotkania wtorkowe, zakochało się w niej kilku a jeden się oświadczył...  a... slub córki?, 80 - tka jej mamy, wyjazd Ronny jej najstarszej siostrzenicy i chrzestnicy z Szwecji na Florydę i związane z tym personalne zmiany w jej życiu...A także zaczęła pisać sagę za namową Beci, dom pobudowany vis a vee okien domu, w którym mieszka... 
Zmiany personalne w życiu obu młodszych siostrzenic, przyjazd Ronan'a do Irlandii z całą rodziną,
Rozluźnienie korespondencji z Michem...
Największą zmianą w życiu Cyntii okazało się jednak pojawienie się Zuli.
Wciąż próbuje się do tego przyzwyczaić, widzi ją codziennie a i tak ma kłopoty z uwierzeniem w to, że ona na prawdę jest, że istnienieje, żyje i jest częścią ich rodziny pierwszą wnuczką dla dziadków z obu stron oraz dla pierwszą pra wnusią dla prababci Myszki. 
Od pażdziernika Cyntia jest w jedenastym roku osobistym i to znaczy, że realizuje wibracje mistrzowskie z miejszym lub większym powodzeniem. 
Liczba 11 to miłość Chrystusowa, bo zapewnia bardzo wiele kontrastu i dramatu. 
Z drugiej strony cel tego roku czyli rok zsumowany z numerem jej drogi życiowej wyznaczony przez kalendarz to osiem, czyli być może jednak coś się jeszcze ma szansę wykluć tego roku? 
Co mi przyniesiesz lub co już przyniosłeś od Października 2014 roku? - zapytała Cyntia i z żalem uznała, że się po prostu przechowała i to ostro jak na razie, czyli teraz może być tylko lepiej. 
Aha; Przecież muszę napisać dlaczego rok numerologiczny liczy się od Października - zmitygowała się Cyntia i od razu przystąpiła do pojawiającego się zadania: 
"...Numerologia to bardzo stara, prehistoryczana nauka - pisała niemal jak automat...
W czasie szerokiego korzystania z jej zasobów rok liczył się na terenie całej kuli ziemskiej od któregoś tam Października. 
Chyba od 1O Października? - muszę to sprawdzić zanotowała w pamięci Cyntia. 
A może to było 17 - go? 
Ależ 17 przypada rocznica Rewolucji Październikowej i urodziny jednej z moich znajomych. 
To musiało być dziesiątego Października, bo to się nawet tak układa jeden i jeden - stwierdziła zadowolona z tak bardzo trzeźwej analizy Cyntia.  

Teraz jednak pomyślała o tym, że jest nieco pochmurnie i przydałaby się tęcza gdzieś w pobliżu lub chociaż kawałek wesołych kolorów. Tak jak czasem odbicie na podłodze od jakiejś tam szklanki czy wazonu albo na parapecie okiennym a może na biurku czy ścianie czasami można chwycić okiem skrawek kolorów ułożonych w/g zawsze tej samej kolejności...w tym samym porZądku. 
Co prawda niby pryzmat rozbija światło na sześć kolorów ale w Niedzielę się odpoczywa - wywiodła bardzo przytomny i  logiczny wniosek  ze swoich  przemyśleń, bo właśnie podjechał autobus. 
Po wygodnym usadowieniu się na jednym z wolnych, wygodnych foteli dokończyła swój zaczęty wywód; Tęcza składa się z trzech kolorów podstawowych, trzech pochodnych a dodatkowo z indygo lub prawie szmaragdu... tajemniczy siódmy kolor odpoczynku i satysfakcji. 
Niedawno w jakiejś księgarni wpadła jej ciekawa książka do rąk "Siedem kolorów tęczy" Moniki Sawidzkiej - przypomiało się Cyntii mimochodem i zupełnie bez sensu. 

Z autobusem też wiąże się jedno z jej pierwszych i przez to tym bardziej niesamowitych przeżyć, które raz poznane już na zawsze pozostawiają puste miejsce do zagospodarowania podobną rangą doznań i przeżyć. Tęskni się potem do poznanych wielkości, o które trudno jest siebie podejrzewać w momencie odkrycia nowego otwarcia czy udostępnienia zewnętrzno - wewnętrznych przestrzeni - dywagowała Cyntia.
To było jakoś krótko po "Irysie" - orzekła przytomnie. 
A może "Irys" był punktem kulminacyjnym od dawno powoli i stopniowo dla niej preparowanym i przygotowywanym? 
Na to wygląda - orzekła z pełnym przekonaniem. 
Wtedy zaczęła się seria bombardująca ją zakresem ponad przeciętnych  udostępnionych normalnemu śmiertelnikowi doświadczeń, za którego siebie uważała, za przeciętnego zjadacza chleba - znaczy, no bardziej może niż teraz.  No może w bardzo marginalnym stopniu uważała siebie za przeciętniaka - ale zawsze, a w porównaniu z zakresem niesamowitości o jakie się potykała co rusz od czasów "Irysa", to to co nastąpiło potem z pewnością należała do szerzej zakrojonej klasy marginalnej w obie strony z różnych odniesień, kolorów i dźwięków oraz płaszczyzn, pułek czy belek oraz grzędy.  Seria  zakończyła się jej  kompletnym przerażeniem przerastającego ją zakresu obowiązków nagle spadających na jej świeżo wówczas odkryte w świecie duchowym plecy. Dowiedziała się mianowicie, że jest ową boginią..., ojej,  zaraz.... to ona potem doszła do wniosku, że była personifikacją bogini egipskiej. To czego się dowiedziała od ludzi bardzo zaawansowanych w możliwościach penetrowania równoległych terenów przeszłości i byłych  wcieleń wpisanych w inne częstotliwości wibracyjne, więc to czego się dowiedziała, to tyle, że jest bardzo starą duszą - uświadomiła sobie Cyntia. 
Chociaż od tego czasu spotykała już starsze dusze i w ogóle uważała całe zamieszanie z kwalifikacją wiekową dusz jako kolejne separatystyczne rozwarstwienie, w których jedni mają prawo się czuć lepiej od innych czyli za totalną głupotę. Ale wówczas trochę postawiono jej skapuciałe chwilowo ego. 
No ale do rzeczy - zganiła swoje naturalne skłonności rozmemływania się po szerokościach zamiast podążania w pionie. No ale przecież była kobietą. A kobieta to wiadomo. Kobiecą poezję bez patrzenia na autora można poznać po tym, że się rozprzestrzenia a męska wali ostro w jednym szpicu do wiadomego apogeum. No więc Mondrian coś wiedział o życiu - zamyśliła się. 
Autobus skręcił a jej przyszło do głowy, że po tym jak przygnieciono ją odpowiedzialnością za czwarty wymiar czyli czas i jak w następstwie tego zupełnie zarzuciła te wszystkie skrzydlate  fanfarony w farmazonach i chciała zacząć żyć normalnie po ludzku. Znalazła sobie faceta - rolnika z siostrą schizofreniczką i z bardo pokomplikowaną sytuacją i uznała, że to jest wyjście, które potrafi uciszyć jej sumienie, że ucieka przed trudniejszym zakresem obowiązków. 
Eksperymenty z facetem trwały przeszło rok i w końcu dla pozbycia się go ze swojego życiorysu oddała mu swoją przywiezioną ze Stanów Toykę po to tylko aby się zwinął. 
O!, Toyka to był taaaki argument, że facet przystanął tylko po to aby zdjęć kluczyki z wieszaka i nawet cień po nim znikł niby sina zjawa, aż dziw, że w ogóle dał się wpisać w jej realia, bo ślad po nim znikł znacznie szybciej niż odór. 
W każdym razie gdy powoli i z bardzo dużym respektem zaczęła wracać na łono prawdziwej baśni to już była zupełnie insza inność. I wówczas ktoś jej rzucił pokątnie nawet jak sobie uszy przed tym zatykała, że jest jakąś byłą boginią lub kimś bardzo ważnym jeszcze z przed czasów egipskich z poprzednich cywilizacji i w ogóle jest od zarania dziejów energii pt; człowiek,  a także później w historii w samym Egipcie przed pierwszą próbą monoteizacji bogów pełniła funkcję bogini albo Maat albo Hathor. Wówczas zdołała ustalić, która bogini była kontynuatorka funkcji strażnika czasu,  ale teraz już jej się wszystko znów pokićkało z nawiązką. W każdym razie była tą boginią w koronie z siedmioma wypustkami tak jak wspomniana w jednym z odcinków Statua wolności a bardziej jej odpowiadała koleżanka planety Wenus czyli ta z krowimi rogami i ze słońcem pomiędzy nimi, bo w horoskopie zodiakalnym była krówką to się jakoś tak zgadzało a poza tym Wenus to była prowadząca w jej życiorysie planeta od miłości, wdzięku, bogactwa,talentów i urody, łatwego życia a także w niektórych rejonach Egiptu bogini zmarłych czyli jakby coś wspólnego ze strażnikiem czasu było. Trochę się nastroszyła kiedy w końcu doszła do wniosku, że jednak to sportretowana Statua wolności jest wizerunkiem bogini, której zadania podobno wypełniała. Podobno była personifikacją ładu, prawa i porządku i boginią mądrości, która po śmierci waży serce zmarłego i jeżeli ten może wykazać się lekkością serca równą ciężarowi pióra na przeciwnej szali, to mogła go przepuścić lub musiała zatrzymać w odwrotnym przypadku. Cóż za mało wdzięczna rola?  Powaga wyznaczonego zadania z przeszłości  po prostu ją z góry przygniatała i jej zdaniem bardziej pasowała do jej starszej siostry Rażki niż do niej. Tylko, że Rażka było młodszą duszą więc mogła jej to sprzedać, jeżeli ją za dużo kosztowało ocenianie postępków zjadaczy chleba - uświadomiła sobie i od razu poczuła się lepiej, bo jednak chyba mogła się przynajmniej teraz bardziej identyfikować z Hathor. A zresztą w czasie budowania bardziej zwartego panteonu bóstw obie boginie stały się zunifikowaną postacią więc może później się przemieściła w przestrzennym ciele boskości - starała poprawić sobie chwilowa zwiędłą część nastroju. 
W każdym razie przygoda z autobusem była przełomową i wyraźnie zaznaczoną i dodatkowo w podwójnej ramce, tak, że na pewno zostanie uchroniona przed mało znanym miejscem w zakamarkach jej pamięci. Wydarzenie trwające może ułamek średnio długiej kreski - zdecydowała -  w ciągu jej doświadczeń z spoza ziemskiego zakresu i rejestru. 
Cyntia wiedziała, że jak opisze to tak jak to było, to utnie całą niesamowitość doświadczenia, o którym pomimo niesamowitości można było opowiedzieć tylko w bardzo zasadniczy i ubogi sposób. Zawsze miała wrażenie, że samo zdarzenie jest poza zakresem możliwości ujęcia istoty wypełnienia się, zadziania się czy rozwinięcia w akcji a tak na prawdę to czy w ogóle można w coś takiego uwierzyć? Ona uwierzyła bo to jej się przytrafiło, ale przecież to jej zostają odkrywane annały zamknięte na kłódkę przed wieloma. 
A tam raz kozie śmierć - postanowiła;. To co ona teraz wyprawia to takie żagowanie  kozie gardła tępym nożem i żonglowanie ciekawością czytelników   -  ponagliła decyzję o odwadze i już miała zacząć swoją zaczarowaną opowieść, ale na zewnątrz ktoś się zaczął dobijać do okna w jej kuchni. Potem usłyszała niecierpliwy dzwonek. 
Na progu stała jakaś Rumunka czy była Cyganka i z bardzo dziwnym akcentem próbowała ją namówić trochę zbyt natarczywie i zbyt  nachalnie na kupienie koca. 
Po odprawieniu ciężko zarabiającej zwiedzającej kąty mieszkańców dzielnicy duszy, która pewnie jakąś pokutę za poprzednie wcielenia musiała realizować w bieżącym - zdecydowała Cyntia - już miała zamiar się odwrócić i w końcu dokończyć zaczęty wątek gdy wzrok jej rozbił się o nowy wybudowany dom za płotem. Okna wstawiają - powiedziała z podziwem. 
Ale mają tempo - zagraniczne - pochwaliła.  Postała chwilę chłonąc przymusowe przewietrzenie i stwierdziła; "moje dzieło".
Jakby ktoś usłyszał to by ją z pewnością wyśmiał. Ale ona Cyntia była przekonana o tym, że to jest jej dzieło i jej kreacja. 
Otóż przeczytała o tym, że jeżeli ktoś chce się rozwijać to powinien się cieszyć tym, co się rozwija. A więc jak ktoś buduje dom to podziwiać. Tak więc podziwiała i budynek na swojej ulicy pod nazwą Kolorowy dom, który zabił ojca murarza tam pracującego przysłowiową cegłą i bezpośrednio przedtem zbudowaną Biedronkę a potem pasaż handlowy Czerwonej torebki i równorzędnie budowane bloki, w których Micho wykupił sobie swoje przyszłościowe mieszkanie i różne takie tam... budowle. Doszło do tego,
że gdy przechodziła obok świeżo powstającej budowli to podobał jej się zapach świeżo wylanego cementu, bo kiedyś to samo robiło na niej zupełnie odwrotne wrażenie. 
To jedno. Z drugiej strony od czasu plastikowego wykończenia przedwojennego domu na przeciw jej domu, trudno jej było się pogodzić z tym, że za grosze, których jej wówczas zabrakło wykupił go ktoś kto zrobił kompletną masakrę z tego co było autentycznym pięknem więc jak okazało się, że może podpisać się pod zgodą na wybudowanie co prawda na początku mniejszego domu, który rósł wraz z jej zadowoleniem z tego, że ktoś podjął się zasłonienie kompletnego zbezczeszczenia,  znieważenia,  sprofanowania, zniewagi świętości, świętokradztwa, splugawienia, czegoś co miało w jej planach być jej pracownią, więc nawet za zgodą sądu dobudowane dwa kolejne piętra w początkowo małym domku były jej na rękę. 
Więc to ona była cakowitym twórcą tego co wyrosło za jej płotem. Na razie ukrywała się z tym, że dom za płotem to jej dziecko i że jej się podoba, gdy ktoś jej mówił,  a mówili to wszyscy zgodnym chórem, więc jak ktoś narzekał, że taka landara to i ona uznawała, że było lepiej przed powstaniem rosnącego na drożdżach nowego budynku. Tak na prawdę na dnie swojego serca wiedziała, że ten dom to jej odwet za to, że ktoś sprofanował przyszłą jej pracownię, na którą zabrakło jej kasy. Wszystko miała wówczas obmyślone, nawet wyprostowanie płota tak aby objął działkę od domu do domu. Oj słodki był smak jej zemsty na kim? na sobie? 
Dziwnymi drogami chodzi zemsta i jej kuzynki, to znaczy kuzynki mściwości tak jak nienawiść zawsze uderza w kreatora. 
Ale co z tego? 
Oj - obudziła się nagle. Wybiegła bez skarpet,.. oj zimno i opowiadanie o autobusie trzeba dokończyć... 
Oh, może przy okazji - pomyślała. 
Ale, ale zajął ją inny mniej zobowiązujący od całkowicie wiwisekcyjnej odwagi wątek.
Otóż w prastarej Polsce jeszcze w postaci osobno żyjących pleniom przed przyjęciem chrześcijaństwa jako narzuconego narzędzia instytucjonalnie rozbudowanego aparatu kontroli... 
Należałoby właściwie napisać, że na terenach ziem później zawartych w systemie państwowości polskiej, więc na tych ziemiach bardzo popularnym było imię Mściwoj lub Mszczuj. 
Jako, że kiedyś bardzo pozytywnie była odbierana cecha mściwości, ponieważ była jednym z ulubionych narzędzi przetrwania a także gwarantem stałej rozrywki i zabudowania bloków czasowo - przestrzennych. 
(W latach międzywojennych doszły do głosu teraz umierające cechy śmiercią naturalną takie jak; honor, ambicja, godność i duma. Ten zestaw identyfikacyjny rysu osobowościowego był przecież gwarantem przetrwania nacjonalnych tendencji a te miały ustalone z góry zadanie zapewnienia przetrwania konkretnym myślokształtom okresu do czasu ich zlasowania i transformacji rozwojowej - to przecież zupełnie naturalne, że Cyntia, ależ absolutnie musiała opisać narzucającą się dygresję - zaobserwowała z najlepszymi intencjami, że kiedyś uda jej się dokończyć to co zaczęła)
Więc jeżeli dawno, dawno temu urodził się w rodzinie o słowiańskich korzeniach chłopiec to czekano z nadaniem mu imienia do wieku siedmiu lat a znacznie częściej wiosen, bo wówczas cechy charakteru określały danego delikwenta i wybór imienia, które określało jego cechy charakteru był ułatwiony. Tak więc energie wspierające danego delikwenta były bardziej skondensowane i jednoznaczne niż teraz - pomyślała Cyntia. 
Ale wracając do wiodącego chwilowo wątku. Otóż każde imię miało w sobie ukryte znaczenie składające się z dwóch członów, to znaczy dla przykładu; Władysław sławił władzę, albo Radosław - radość albo Mirosław - pokój, albo Bogumił miłował Boga lub Bogusław dla odmiany go sławil  albo Bożydar i tak dalej. 
Jeżeli natomiast urodziła się dziewczynka to była postacią bezimienną aż do czasu wyjścia za mąż to znaczy transakcji o materiał inkubacyjny - trzeźwo stwierdziła Cyntia - więc imię kobieta pozyskiwała od swego męża, pana i władcy i dlatego wołano ją z pozycji raczej przedmiotu niż podmiotu. Tak więc była własnością Władysława, lub Mirosława i tak dalej. 
Źródeł takiego stanu rzeczy należy szukać w samej kreacji człowieka opisanej zarówno w Biblii jak i w każdej mitologii świata, oraz we wszystkich legendach mówiących o początkach cyklicznie powtarzanej historii dziejów ludzkich w każdej cywilizacji. 
Otóż kobieta była od początku niżej traktowanym elementem podtrzymania sztucznie pozyskanego gatunku człowieka z tej prostej przyczyny, że to ona była ziemskim inkubatorem dla wyhodowania ekstraterestialnego pochodzenia  ziarna w swoim wnętrzu. 
Była własnością najpierw ojca a później niewolnicą swojego pana i władcy, za którą on przecież zapłacił. 

Cyntia postanowiła, że o autobusie napisze przy okazji. Zresztą to są tylko dwa trzy zdania zdecydowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz