środa, 22 stycznia 2014

Wabik

- Fantastyczny pomysł! - usłyszała w słuchawce telefonu entuzjastyczną odpowiedź Zuzi, na propozycje włączenia swojej  sylwetki, 
znaczy Zuzi (Zuziowej sylwetki) jak i reszty bliskiego grona przyjaciółek Cyntii na na razie tylko szkic zaledwie a może w zarysie powstającej powieści w powieści? 
Być może tak się stanie, że treść się uskrzydli  i rzeczywiście i rzeczywiście będzie robiła za powieść w powieści? - podążała za swoimi myślami z nieco zaspaną i opieszałą logiką. 
Takie noce jak ta właśnie miniona, zdarzają się rzadko ale są jak orzeźwiający zapach świeżej mięty i rozwijający się pąk dowolnego kwiatu w/g gustu czytelnika - nadal nadawała jej szybkobieżna jaźń na kilku torach jednocześnie. 
- Trzeba, koniecznie trzeba się trzymać jednego dwóch wyznaczonych tras przepływu wrażeń, bo czytelnik może się zniechęcić zbyt szeroko rozbudowaną akcją  przytakiwała sobie odpowiadając sobie na pytanie zadane, na którejś z płaszczyzn
wartko płynącego potoku swoich myśli. Szybko zrobiła potrzebną redukcję nakładających się poziomów i ...
gwoli dostosowania się do priorytetowych wniosków  wróciła do rozpoczętego wątku w czasie nocnego czuwania  lub raczej zapasów lub zawodów karate w walce z bardzo wyszukanym przeciwnikiem -  pościelą. 
Jedno w bezsennych nocach jest dobre i oczywiste; zazwyczaj to są bardzo owocne noce; 
Po brzegi wypchane pomysłami, tak że grozi zrobienie się zatoru lub korka i trudno jest się samej ze sobą przepchnąć lub skanalizować w "gotowcu" jak to nazywa Becia. 
No więc jak już się człowiek podda i ogarnie go całkowite poczucie klęski i musi się zmierzyć z rezygnacją bajki o wypoczynku dozowanego w czasie snu oraz weźmie się za rogi z  koniecznością podjęcia wyzwań czekających zadań intelektualnych lub wrażeniowo - intuicyjnych  z innych zakresów realności, wówczas robi się całkiem git i klasa. 
No więc ta nowa powieść zaczyna swój wątek w życiu. 
Otóż Cyntia ostatnio zaczęła grymasić. Ale tak na prawdę to pierwszy raz w życiu ma na tak długo zmniejszone łaknienie. 
Mięso - a fuj, sklepy rzeźnickie omija szerokim kołem - dosłownie -  a co dopiero zmusić się do patrzenia czy konsumpcji ~!
 - Starczy, dosyć już poświęceń w imię białka~! - podążała torem zdeterminowanych odczuć. 
 Tłuszcze zwierzęce - Yah! :(... - oblepiają język...
Jajka? -  Za nic w świecie. 
Sery i twarogi - ałć... przejadły jej się, chyba, że w serniczku.. albo ze szpinakiem lub pomidorami w różnych wersjach. ;)
 Właściwie z każdym rodzajem żywności oprócz warzyw i ryżu wzięła ostatnio rozwód.
 Różni się od większości kobiet w jej wieku. Jej organizm produkuje za dużo błonnika - dziwne prawda?
 W każdym razie wszystkiemu winna, to znaczy winna zaczęcia historii mającej swe pazury zanurzone w przyszłej powieści w powieści, no więc opisana zasługa, jest następstwem  zmiany jej dotychczasowego apetytu. Bardzo rygorystyczna dieta, której opracowanymi torami wyznaczonymi przez Kamę jej przyjaciółkę i byłą sąsiadkę podążała już od przeszło roku znudziła się jej ostatecznie i doszczętnie i chciałaby tylko warzyw w postaci wymyślnych, głęboko satysfakcjonujących sałatek. 
To jest jedyna dziedzina kucharzenia, w której Cyntia może się popisywać i sprawdzić (oprócz tradycyjnie świątecznych potraw i swojskiego wina). Na prawdę wychodzą jej superancko, nad podziw dobrze i za każdym razem inaczej. Gdyby chciało jej się spisywać własne kompozycje, które jej na gorąco przychodzą do głowy i od ręki są realizowane, ale opisywanie jedzenia zawsze wydawało jej się nadnudniejszą z możliwych czynności, beznadziejnie, bezkreśnie bzdurną i  nudną ponad wyobrażenie nudną maziepą i mazgają, zaśmieczaczem  umysłu. 

W nadziei, że może w końcu zje coś z apetytem nawet bez poczucia głodu zamówiła jakieś chyba greckie gyros czy coś... ale co to było? 
Mniejsza o niuanse. 
Miała w czym grzebać przeźroczystym plastikowym widelcem podanym w komplecie z papierowym talerzem marszczonym na brzegach dookoła zaprezentowanej potrawy. 
Co to było?
 W każdym razie najlepsza z zestawu była gorąca herbata w kubku jednorazowego użycia. 
Najważniejsze, że jej opowieść w dotychczasowej sadze z życia żywcem zerżniętej zaczyna się od siedzenia przy stoliku. 
Otóż przy stoliku na przeciw niej siedziało trzech "innych". Od początku wiedziała, że tamci średnio pasują do mężczyzn jakich widuje się w centrum handlowym, w którym wije się wątek odcinka sagi, który istnieje tylko z racji braku przejawów jakiegokolwiek łaknienia autorki powstającego tekstu. 
No więc Ci "inni" rzeczywiście okazali się inni. Byli dużo bardziej zadbani. Wymyci, wyprani, ubrani w czyste i super fajne chociaż wygodne i lubiane przez nich ciuchy. Nic specjalnego a jednak...chyba o ton lub dwa jaśniejsze tak ogólnie i jakieś takie mniej pogniecione chociaż bardziej swojsko wymięte, bardziej należące do każdego z nich i każdego trochę inaczej chociaż wciąż w tym samym stylu lecz indywidualnie zaadresowane i u każdego opisujące istotę subtelnie podkreślonej różnicy charakteru i osobowości. Wszyscy w średnim wieku. A... co ważne doszło do nich jeszcze trzech innych. Jeden szczególnie fajny; kręcone szpakowate włosy, jasne oczy, wysoki - już wygrał konkurencję, najpierw dopuściłaby właśnie tego do ewentualnych rozgrywek między panami o swoje względy. Dotychczas w jej życiu tak się układało, że to ona decydowała, który zdobędzie trofeum starania się o jej ewentualny nieco opóźniony uśmiech. 
Może w tym był jej błąd? - Zastanowiła się Cyntia - może powinna w końcu się nauczyć czegoś?
 Ale póki co fajnie było słuchać ich głosów i śmiechu i obserwować jak delikatnie zaczynają zwracać na nią uwagę.  Ona też niby mało winna, ale kilka razy wstawała, a to po serwetki a to po coś tam czego z pozoru potrzebowała bardziej niż można by było przypuszczać, poza tym jej krzesło na prawdę skrzypiało, co było powodem zwiększenia jej skrępowania wystawienia siebie jak na telerzu, ale przypadkowo przydzielone zadanie spełniało nad wyraz dobrze - krzesło znaczy... Trochę bezwiednie przewracała oczami, bo była za bardzo swoich oczu i w ogóle siebie świadoma. Była też świadoma swojego wyglądu to znaczy oni wszyscy byli młodsi od niej o dychę lub plus/minus właściwie o dekadę z ogonkami w obie strony. Ale co tam koleżanki o kilkanaście lat młodsze czasami przegrywają z nią konkurencję o względy płci przeciwnej. W ich rodzinie to tradycja. Mają to wszystkie siostry mamy to znaczy aż sześć razem z mamą  i Cyntii  obie siostry... Ależ co za bzdury, seksa- pil? 
Może i tak. 
Jedne bardziej zdają sobie sprawę z posiadania tej cechy inne mniej ale mają to coś w sobie, możliwe, że część z nich  świadomie wytłumia to co religia chrześcijańska z góry antagonizuje i  obarcza synonimem pierwotnego grzechu Ewy, inne pozwalają sobie na wycieki seksualnej energii,  a inne znów lobią podkreślić przez swego rodzaju konfidencję, pewność, ufność, zawierzenie, bezdyskusyjność, przeświadczenie o tym, że świat podzielony jest na dwie płci po to aby te wpadały na siebie od czasu do czasu. Cyntia zdecydowanie lubiła sobie pozwolić na to ostatnie tyle że z umiarem i dyskretnie, bo się bardzo krępowała.   
Tymczasem "Inni" podczas rozważań Cyntii spisywanych na okazyjność powstającej powieści w sadze,  okazali się mówić po angielsku i wówczas nabrała prawdziwej ochoty aby porozmawiać sobie, ale kura na patyku obracana... trema, trema, (!) 
Kiedyż ostatnio to ona miała okazję dialogowania z kimkolwiek po angielsku?, a raczej to był amerykański... tak z pewnością amerykański, tym lepiej ;).
Jaka szkoda, że gdy ten, który wyczuł co ona - Cyntia -  myśli na jego temat spojrzał na nią badawczo zarumieniła się ze skrępowania, nieśmiałości i zażenowania i a jednak - wstydu, bo odczuła, że coś mówi do tego obok i chyba na jej temat... A to kura krzywa - pomyślała - starając się zatuszować nagłe zmieszanie i zmieszała się jeszcze bardziej.
 Dokładnie czuła, że ogarnia ją pożerający ją płomień. Ale obciach, żeby w tym wieku(?), wciąż cierpieć jak młoda panienka ... ?Auuuuł ~! 
Znów podziękowała losowi za porcelanową cerę przynajmniej jej do twarzy z rumieńcem - pomyślała z uciechą. Nawet jej córka Lylli mówi, że wygląda jak Snow White. 
Panowie zachowali się nadzwyczaj taktownie. Każdy znalazł nagle swoją bardzo ważną działkę zainteresowania. Polacy na ich miejscu stają się z reguły natarczywie dokuczliwi a oni - trzy plusy. 
Mogła z ulgą wziąć głęboki oddech. 
Co za okropieństwo, żeby reagować jak mało doświadczona panienka w wieku co tu dużo ukrywać w jesiennym wieku? - odbiło jej się echem... 
Wyczuli, że jej głupio zabrali się i poszli i tu powieść mogłaby się skończyć. 
Ale jak postąpiło by grono większości kobiet, które ona zna?
 Tylko, że przypuszczalne "ONE" robią to dla draki a może dla rozrywki Cyntia zamierza podłączyć się do  ich domniemanegp wzorca i zrealizować  czy na pewno tylko na stronach powstającej  powieści?, a to się jeszcze sprawdzi. 
Co tam trzeba w życiu ryzykować i trochę się rozerwać a może i pośmiać... 
 Ale to będzie apertyzacja i główne motto następnego odcinka, który na razie kiełkuje tylko i  istnieje tylko w wyobraźni. Autorka scenariusza przyszłych wydarzeń już mniej więcej wie , co lub jaka akcja wyleje się na ekran kompa, ale chce to najpierw wypróbować w rzeczywistych, realnych wymiarach, aby mieć podstawy do pisania, ha, ha :))
Ale jazda i zabawa z czytelnikami aż ciary przechodzą :)
Cdn :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz