sobota, 25 stycznia 2014

Wnioski

Cyntia zaczęła czekanie na telefon od Micha jak tylko wyszła Kachna, ale to na prawdę ma małe znaczenie ile czasu, bo w końcu zachciało jej się spać i to jak można odczuć Paryż i Rzym stało się mało ważnym incydentem. 
Kilka razy prawie się obudziła, bo coś jej się przypominało, że miała do kogoś w jakiejś sprawie, że niby coś ważnego czy coś, ale tak się jej smacznie spało no i w końcu zadzwonił on.
Obudzona z początku zupełnie zapomniała, że cały dzień czekała na telefon, który miał być wykonany późnym wieczorem a tak właściwie to w nocy..., że  miała rozmawiać z Michem, ale bardzo szybko załapała, że przecież w samej istocie w rdzeniu dzisiejszego dnia miała być rozmowa o odczuciach i relacjach  z wojaży zagranicznych kogoś z kim koresponduje od dwóch lat, a może trochę dłużej...  
Nawet fajnie im się rozmawiało i odczucia i rewelacje Micha potwierdziły jej wewnętrzne przekonanie o tym czym jest  dla niej zarówno jedno jak i drugie miasto: Rzym to przede wszystkim starożytna metropolia zatopiona w atmosferze śródziemnomorskiego rozleniwienia i ociężale z namaszczeniem schodzących dni, Paryż to tygiel śróderopejskości z typowo nowoczesnym tempem w atmosferze zabytków nowego świata; Więcej wielkomiejskości na ciaśniej zaaranżowanych przestrzeniach trącających dobrze pojętą manifestacją  kultury obycia. 
Przy okazji mówili o meritum odczuć każdego znanego im miasta, w które dane im było wejrzeć od podszewki lub powierzchownie  poznać  i nawet zgadzały się ich refleksje. Potem gdy ona Cyntia się już rozbudziła to Micho zaczął ziewać, więc ciągnięcie go za język przestało być zabawne i trzeba było mu przypomnieć, że jutro on musi być pełnowydolny i pełnosprawny na cały dzień w pracy no i obyło się bez rozciągnięcia poza konkrety streszczenia wrażeń z podróży. 
Cyntia zdążyła jeszcze dorzucić, że w ramach ustalenia nowej rutyny między nimi będzie dzwonić co tydzień, bo może uda się w cotygodniowo kontynuowanej rutynie bardziej dotrzeć do siebie, bo znajomość trwająca na jednym, z góry ustalonym  poziomie była zbyt nudna dla kontynuacji w przekonaniu jej oczekiwań od życia, według których wszystko co żyje, to znaczy nawet relacje między ludźmi muszą polegać na tym, że są żywe. 
Uważała bowiem, że pisanie do kogoś kto jest dla niej bardziej niż bez soku i esencji jest bezsensownym nadkładaniem energii i wyobrażeń o tym kim ta osoba jest rzeczywiście  lub co sobą tak na prawdę reprezentuje. Z jakiegoś powodu Becia dla przykładu czy nawet Aga lub Nina, Zuzia, a nawet niektórzy męscy znajomi  byli dla niej bardziej namacalni i bardziej ich w sobie czuła jako część siebie  niż jego - Micha. Po prostu za suchy, za wyrżnięty przez wyżymaczkę życia, za oszczędny w rozdawnictwie czy dzieleniu się sobą, za zamknięty, zbyt schowany i zarezerwowany na osobność i rozdzielenie się na konkretne granice, na brak płynnych połączeń i współodczuwania siebie, za broniący się przed oddaniem się siebie za usunięty ze wspólnych pól możliwego bycia w sobie - oczywiście tylko w wymiarach platonicznej telepatii. Denerwowało to wylewną naturę kogoś kto lubił przelewanie się i miętoszenie się psychiczne  i mieszanie się z bliskimi sobie duszami i kogoś kto lubi się dzielić i przenikać i odczuwać innych i wszystko dookoła. 
Mur. 
Przeszkoda. 
Brak możliwości odczucia siebie przez zbyt martwą formę interreakcji i ona Cyntia postanowiła to zmienić. Wiedziała z retrospekcji, że to fasada i pozycja obronna tylko przed czym - przed nią?, ale czemu z jakiego powodu...?
Przecież mieli dobrą przeszłość między sobą i fajne wspomnienia - co jest? -zapytała siebie podczas płynącego wartko dialogu i miastach i narodowościach i mentalnościach...
Jakoś tak głucho i na niby - to zdecydowanie za mało - skonkludowała - albo w tę albo w inną ale tolerowanie jakiegoś z góry ustalonego pęcherza bezpieczeństwa to zbyt martwa powłoka możliwości cieszenia się sobą nawet na przyjacielskiej stopie zdecydowała pośpiesznie. 
A może z Michem to właśnie tak jest ?
Przecież to co zostało z jej pamięci o bliskich kontaktach z Michem to już jest kawał czasu. Łapała go tylko w momentach, w których potwierdzały się o nim wnioski Lylli pamiętającej go z dzieciństwa - "śmieszny" i wyraźnie cieszący się tym, że właśnie jest w ogóle jakiś - nieco komiczny i uzurpowanym sobie dla siebie miejscem w każdym z kim połączyło go życie. 
A może to są raczej jej bzdurne przekonania o czymś co raczej jest w niej niż w nim? - wpadła na rozwiązanie tajemnicy odczucia niedostatku.
Cyntia postanowiła to sprawdzić dotrzeć do samego sedna tego co ją irytowało i intrygowało  jednocześnie, więc postara się dzwonić co tydzień w ramach programu bez granic..., jeżeli przeszkoda zniknie to da spokój a jeżeli pozostanie na miejscu jak skała to... też da spokój. Jeżeli jednak jest szansa na to, że coś się poruszy i drgnie w skali jej odczuć o nim to fajnie... 
Hm... no to się zobaczy gdzie zaniosą ich fale cotygodniowych rozmów o ile on na to przystanie i pozwoli. 
Się zobaczy co i jak będzie - pomyślała lakonicznie 
 - Cotygodniowe, może nawet kilkuminutowe, takie na godzinkę lub trochę dłużej telefoniczne ale systematyczne pogaduszki rozpuszczą  sztucznie ustawioną zaporę w Michu w stosunku do niej. A poza tym będzie miała pretekst do wykorzystania darmowego planu na rozmowy telefoniczne "Bez ograniczeń", bo plan o przewidywaniu intensyfikacji relacji z młodszą córką się rozbił niby spadający na ziemię kryształ. 
- Może Michu da jej szansę wykorzystania nadwyżek opłaconych usług - ucieszyła się likwidacją poczucia mało udanej inwestycji na dwa lata.
  Przecież ona jest dobrym człowiekiem z natury i w ogóle, więc czego można się bać w kontaktach z nią? - takich normalnych kontaktach i o normalnym zasięgu. Wyczuwała, że Micho bardzo się pilnuje i używa narzuconej sobie peleryny bezpieczeństwa alo kaftana bezpieczeństwa  tylko po co? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz