sobota, 25 stycznia 2014

Zmiana jako jedyna stała

Z powodu nagłego załamania się zdrowia wczoraj jeszcze zdrowej Cyntii cotygodniowe spotkanie z przyjaciółmi zostało odwołane ku rozczarowaniu prawie wszystkich. Oczywiście kobiety zawsze potrafią zapełnić nagle pojawiające się darowizny czasowe, więc obyło się bez tragedii i wydzierania włosów z głowy prawie wszystkich zainteresowanych dyskutantek ostatnio modnych trendów dotyczących podnoszenia świadomości własnej. 
Cyntia od rana czuła się jak nadmuchany zakręcony bąk; zupełnie jak w ciąży, co było z góry wykluczoną ewentualnością. Nawet jeżeli wciąż odwoływała się do siebie jako do płodnej samiczki podczas, gdy wiele z jej rówieśniczek już jakiś czas temu pogodziło się z naturalnym marszem czasu, który reguluje zanikanie zdolności reprodukcyjno -  rozrodczych przeciętnie już przeszło dekadę temu do tyłu. Do przyjemności unaocznienia kondycji usprawiedliwiającej samopoczucie Cyntii trzeba dwojga różnej płci kandydatów i bardzo konkretnego podejścia do zadania. 
Cyntia co chwila uważnie rejestrowała, czy odczuwane mdłości są już wystarczające do zaliczenia wycieczki do łazienki czy jeszcze może  uda się jej  przecisnąć ponad koniecznością produkcji piuka albo może pawia czy uskutecznienia suchych torsji w nieco bardziej intrygującej postaci. 
- Przecież jestem abstynentką - tłumaczyła sobie wykluczenie powodów o jakie mógłby posądzić ją przygodny facet a może nawet facetka -  ktokolwiek - dodała ze zniechęceniem indagując o małych chęciach uruchomiania  wyobraźni w stanie stale narastających nudności i nadnaturalnych zapasów śliny w ustach. 
Oczywiście odwołanie cotygodniowego spotkania, na które czekały wszystkie zainteresowane psiapsiółki spowodowało lawinę telefoniczną, która z kolei bardzo dała po kościach  "chorej" z powodu powtarzania tych samych treści dla wszystkich domagających się szczegółów i konkretów i wyjaśnień. Odczytana wiadomość w mailowej  skrzynce pocztowej była wystarczającym usprawiedliwieniem zmiany planów tylko dla kilku osób. Dla większości stała się  bodźcem do telefonicznej tyrady źle się czującej bohaterki tekstu dla  rozeznania się w konkretach osaczonej złym samopoczuciem kandydatki na następną lawinę sajgońską. To co mogło ją czekać to grypa żołądkowa, która kosiła na lewo i prawo o czym poinformowała ją Becia. Podobno cała rodzina świeżej pogrypiczej rekonwalescentki  właśnie wyszła poza doświadczenia często uruchamiające oba zakończenia przewodu pokarmowego w tym samym czasie. 
Becia się chwaliła, że miała powód do bardzo dokładnego wysprzątania chaty. 
- Mało malownicza i średnio przyjemna perspektywa - mruczała ciężko teraz przestraszona kandydatka na pogorszenie zademonstrowanej przez siebie na własny mało skonkretyzowany w tej chwili użytek -  kondycji. 
Postanowiła działać. Przede wszystkim ciepła, relaksująca kąpiel, bo może po prostu jest czymś przejęta i zdenerwowana... zadeklarowała znawczyni świadomości własnej w stanie powijaków jak się okazało. 
 Dla przykładu jej teraźniejsze samopoczucie mogło wynikać a jednocześnie być powodem stresu, na który Cyntia już dawno ustaliła u siebie obecność bardzo niskiego progu. Być może były odbicia  w chwili obecnej zakończonych przygotowań do czekającej ją podróży do Dublina?
Zawsze udawało jej się zapiąć plan zadań na ostatni guzik, ale teraz jeszcze doszedł aspekt wewnętrznego rozdrażnienia.
-  A może to z powodu Micha? - myślała czepiając się bogu ducha winnego kandydata powodów swojego trochę ponad przeciętnie dającego się odczuć samopoczucia. 
Michu napisał, że się zdzwonią, ale jak zwykle zostawił szeroko otwartą furtkę na wszelkie możliwe opcje co mogło oznaczać, że to ona powinna się nastawić na ewentualne zmiany jego nastroju co do kwestii zdzwonienia się w ogóle, a Cyntia teraz i na świeżo chciała usłyszeć o wrażeniach z Paryża i o porównaniach z Rzymem ... 
- A zawracanie kijem rzeki - powtórzyła starą deklarację dookreślającą stosunek zarówno domniemanej fantazji wiecznie zajętego przyjaciela korespondencyjnego jak i jej własny stosunek do postawy Micha. 
- A niech się gryźnie w cztery jak sięgnie - powiedziała zezłoszczona, bo przecież ona Cyntia ma dosyć interesującą wersję własnego życia, po co jej informacje o czyimś... A jednak była ciekawa zdjęć i tego co Micho mógł zaobserwować, bo świat przez cudze oczy, a szczególnie przez Michowe oczy jawił się zabawnie i bardzo zdyscyplinowanie i rozrywkowo, śmiesznie - dodała uśmiechając się dobrotliwie z ciepłą akceptacją dla znikająco - zachęcającej wizji jaką określała dla siebie swojego ulotnego rozproszonego w próżni znajomego. 
Chwilę nad tym myślała i stwierdziła, że jest to bardzo mało prawdopodobny powód jej kondycji kobiety ciężarnej. Chciała porozmawiać z Michem i była zła na to, że musiała wpaść na to ona zamiast pojedynczej inicjatywy z jego strony, bo tak byłoby szarmancko i elegancko a tego to Michowi brakowało wzdłuż i wszerz, chyba że naszło go wariactwo i wówczas zapominał o lękach i działał dla samej radości. Był przez to wszystko bardzo nieporadny i budzący mimo wszystko zaufanie. Taka trochę ciepła safanduła bardzo obrotna w życiu służbowym i ciepło przyjmowana przez kręgi towarzyskie, ale w stosunku do niej jako do kobiety posługującego się stereotypami i decyzją o ciągłym braku czasu. 
-  Ale to przecież to mały pstryczek w nos... - zapewniła siebie dla podtrzymania sobie znanego poziomu gwałtownie  sublimującego poczucia wartości własnej. 
W końcu doszła do wniosku, że musi poczekać jakiś czas, że może poczuje się lepiej jak przestanie się nad sobą mazać i  analizować jak się czuje, bo to powoduje, że akcentuje i wzmacnia mało ciekawe odczucia poprzez przyglądanie się im. W zamian próbowała zająć się  znalezieniem sobie pożyteczniejszego  zadania dokładania się do pozytywno - harmonijnych  wibracji zarówno w mikro jak i w makro mega kosmosach. 
I wówczas zadzwoniła Zuzia. Zuzia twierdziła, że winny jest boczniak w panierce, bo grzyby podobno są ciężkie a przy jej stanie wątroby, to na pewno się zaprawiła na amen. 
Rażka zadzwoniła z twierdzącą odpowiedzią na prośbę Lylli, żeby udostępnić dla niej książeczki jakie Myszka wysyłała do Ameryki w paczkach aby Cyntia miała czym się podpierać w organizowaniu życia swoich pociech. Książeczki zostały zapakowane w kartonik i wraz z całym dobytkiem przewiezione w kontenerach przez wielką wodę trafiły w ręce Rażki jako, że jej najmłodsza latorośl korzystała z nich w czasie kiedy córeczki Cyntii już z nich wyrosły. 
Pocieszyła Cyntię retoryczną wypowiedzią, że "... w naszym wieku powinno się unikać ciężkostrawnych potraw...". 
Pomimo trochę inaczej funkcjonujących narządów wewnętrznych, z punktu widzenia młodszej siostry Rażki - czyli jej własnym - daleko jej było do wcielania w życie starczej diety. Czuła się młoda duchem i zamierzała czuć się coraz lepiej i nadal zdrowieć na przekór orzeczeniom znawców rzemiosła, które dokumentuje i udowadnia choroby i sugeruje ich przebiegł w/g obserwacji statystycznych. 
Cyntia jak zawsze chciała sobie i światu udowodnić, że tak już się przyzwyczaiła do swojej pozycji "wyjątka"  potwierdzającego regułę i dla zasady wie, że i tym razem ma zamiar się stać tym wyjątkiem, ale tym razem wyjątkowo w pozytywnym wznoszeniu zamiast negatywnego pogrążania się  z konieczną ku temu premedytacją - postanowiła sobie raz na zawsze i do entej potęgi.
Grzyby??? 
Grzyby.
Fajne do patrzenia gorsze do trawienia - rymnęła na poczekaniu kandydatka do natychmiastowej poprawy kondycji chwilowo rozchwianego organizmu falami nudności i gorąca oraz dreszczy. 
No cóż od dłuższego czasu pojawiały się na straganach i przy sklepach oraz po drodze na najbliższy rynek. I rzeczywiście nawet mówiła o tym komuś - kto to był? - a więc zdawała sprawozdanie z niechęci do mięsa i do grzybów.
 Po kiego licha więc je kupiła?
 Podobno na czym się koncentrujemy  to to  przyciągamy obojętnie czy jest to chciana rzecz czy wręcz odwrotnie. 
Powyższa teza mogłaby więc być wystarczającym wytłumaczeniem zarówno zakupu dwóch tacek boczniaka jak i ciągle zjadanych i trawionych przez Cyntię porcji białka pochodzących z jej kuzynów i przyjaciół jak nazywała przedstawicieli czy składowe czy podmiotowo rozwarstwiony świat fauny. Co prawda roślinki też były jej przyjaciółmi ale za to mniej świadomymi swojej egzystencji i dlatego trzeba było im zadawać zagładę celem własnego przeżycia. 
- Ależ człowiek jest mało doskonałą formą życia... - wykonkludowała rozczarowana i nadmiernie zapowietrzona autorka powstającego tekstu. 
- Człowiek zachowuje się jak najgorszego gatunku predator i najwyższej klasy drapieżnik i ona jest jednym z nich jak wszyscy dookoła. Życie dla zachowania życia zjadało życie. Co z tego, że życie płaciło życiem za życie ale przede wszystkim wszyscy wzajemnie się zjadali dla przeżycia w formie dosłownej i przenośnej. 
- Jak wmontować w zastaną degrengoladę  podejście z odwróceniem jezusowego policzka? - zastanawiała się znękana przedstawicielka super efektywnych drapieżców od pokoleń. 
Jedynym łagodzącym czynnikiem  byłoby dobrowolne ofiarowywanie mniej rozwiniętych stadiów świadomości dla  potrzymania bardziej rozwiniętych form życia. A wiadomo na drabinie hierarchii świadomości u samego szczytu znajduje się ponoć człowiek, delfin i największy ssak świata - wieloryb, ale przede wszystkim jednak człowiek - mimo wszystko przeprowadziła natychmiastową korektę ostatnio zasłyszanych nowości, które jeszcze stały jej okoniem na sumieniu. 
Podobno przedstawiciele  cywilizacji poprzedzającej naszą cywilizację  pod koniec swojego apogeum trwania i tylko w niszowej formie przetrwania i dzięki  wsyntetyzowaniu się w obecną cywilizację - zaplątała się Cyntia - więc przedstawiciele ładu i porządku, stylu oraz kultury i mentalności ocalałej  z apokaliptycznej wersji zagłady poprzedniego stylu i kultury życia, dla przekazania częściowego dorobku swoich osiągnięć,  korzystali z podwójnego fletu. 
Flet ten odpowiednio użyty przyciągał zwierzynę, która w transie szła w ręce swoich zabójców i oprawców oraz w celach udostępnienia siebie do powszechnej konsupcji w celu świadomego unicestwienia swojej energii  dla zjednoczenia z wyższą formą świadomości i możliwości kontynuacji wspinaczki kosmosów po krzywej fraktalnej. 
Podobno błogosławienie jedzenia przed jego spożyciem miało podobny cel zapytania się danego delikwenta czy to z zasobów zarówno fauny jak i flory czy chce udostępnić swoją energię w komitywę dostępności do wyższej świadomości doświadczania rzeczywistości. Podobno wiele jest zbiorowego przyzwolenia hodowanej żywności w obu omawianych podziałach na doświadczenie unii istnienia i dlatego żywność potrafi być tak piękna i smaczna i dostarcza nam przyjemności spożywania w zamian za możliwość dostarczania energii potrzebnej do kontynuacji rozwoju. 
Tak czy inaczej postawa zgody na zastany świat i stan, styl i poziom mentalny, znalezienie w nim harmonii i możliwości dziękczynienia w ramach dostarczanej nam przyjemności uczestnictwa w stawaniu się świadomym elementem wycinka jedności wszech doświadczania istnienia jest na pewno lepszą postawą niż bunt. Buntu w życiu Cyntii była ponad wystarczająca ilość. Bunt udostępnił jej poznanie tajników istnienia na rzadko zagospodarowanej przez przeciętną intelektu wiodącej krawędzi prawdy. 
Przyszedł czas na odkrycie jednoczesnego istnienia i braku  wszystkiego we wszystkim: czym jest samo istnienie oraz na wysmakowaną bardzo abstrakcyjną konsumpcję absurdu świadomego życia; czas, który istnieje tylko w formie teraźniejszej i pokrywa się ze zrozumieniem przestrzeni. Czas na tworzenie i powstawanie istoty boskości czy boga poprzez coraz doskonalszą powtarzalność wersji wybranego przez nas samych wycinka świadomości. Czas na stawanie się i wieczną  kontynuację siebie poprzez decyzje podejmowane w ułamkach sekund szybszych niż myśl ale podążające szlakiem nastawienia w/g odkryć fizyki kwantowej. Czas na możliwość tworzenia siebie na dziesiątki możliwości od chemii poczynając a na mądrości ludowej kończąc w dziesiątkach wersji i na różnych poziomach zagęszczenia masy w wielokrotności zarówno mikro jak i makro - spektralnej i mega kosmicznej i w końcu możliwość widzenia siebie samego jako części holografu opartego o zasady geometrii sakralnej w tej samej jedności wszystkiego we wszystkim i poprzez zgodę i świadomą deklarację na stanie się pryzmatem przepuszczającym wiązkę wybranego zakresu  promienia światła i dla jego rozwarstwienia i dokładniejszej analizy w celu możliwości wykorzystania wniosków do stawania się i tworzenia siebie samego i kontynuacji trwania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz