środa, 29 stycznia 2014

Poranek

Poranek świeży z zapowiedzią zbliżającej się jesieni...  w powietrzu.
Pani, z pobliskiego maleńkiego, sterylnie wysprzątanego mieszkanka na trawniku po drugiej stronie domu, w którym codziennie z wielkim pietyzmem dba o swoją małą dziuplę, wyszła nakarmić stada gołębi pomieszanych z kawkami i turkawkami zawsze w parach. 
Skąd ona bierze tyle chleba? - zastanawiała się Cyntia.
- Może zbiera to co inni wywieszają na śmietnikach, suszy, bo chleba żal wywalać - odpowiedziała sobie sama nadal onalizując ciekawe zjawisko. 
Ubrana w długie, mało z sobą dobrane pod względem stylu ale w warstwowowej konstrukcji, pewnie dla zachowania ciepła skomponowane chomonta, tworzy pierwszą nutę dnia i już wiem, że dzisiejszy dzień tak jak wiele innych upłynie leniwie pod znakiem poezji i marzenia, tylko na wpół realnie... bo wszystko jest po prostu zbyt piękne... 
Ta pani zachwycona możliwością obcowania z ptactwem w podobny sposób zaczyna każdy swój dzień. 
Od każdego poranka bez uzależnienia od pogody jaśnieje jej dusza. 
Dla pospiesznie maszerującej Cyntii, to wskaźnik na więcej podobnego scenariusza dookoła dziejącej się bajki obecnego wcielenia. 
Chmary gołębi cała łąka śródmiejska z dużym przysiadłym dębem na skraju usiana ucieszoną gadziną, jak zapewne powiedziałaby moja babcia, a wśród tego obrazka drobna postać starszej kobiety wypełniającej swoją misję i realizującą powołanie dokarmiania gołębi z dzielnicy, w której mieszka. 
Trudne to zadanie i czasami pewnie przerastające jej siły, bo pogoda różna bywa, ale widocznie wystarczająco satysfakcjonująca rola na kontynuację powziętego na siebie zobowiązania wobec życia. 
Potem w przychodni dwa bardzo ciekawe momenty. 
Postanowiłam przemedytować oczekiwanie na swoją kolejkę w przychodni. 
Przerwałam odjazd w zaświaty jednoczące mnie ze wszech - obecnością na korzyść  obserwacji mojej fizyczno - akustycznej  formy nagle podpiętej  w synchronizację z otoczeniem jak odpowiada na pytanie - Kto ostatni?
Pytała ładna, drobna blondynka w obcisłej jaskrawo - zielonej mini spódniczce i w widocznej zaawansowanej ciąży. 
- Oj, - Cyntia zdążyła prześledzić swoją myśl; -  "...Jakie macierzyństwo jest piękne..." 
Zaraz potem Cyntia zdała sobie sprawę, że to zupełnie dobrze, skoro nawet w kolejce na badanie krwi jest w stanie dostrzec urodę życia to  zaczyna być na prawdę ciekawa probnoza na dzień dzisiejszy - pomyślała optymistycznie nastawiona na wszystko co może się stać.   
Potem za ostatnie grosze wyskrobała sobie na donata i pączka z pobliskiego narożniaka, bo przecież, a co tam należy jej się nagroda, za te wszystkie dotychczasowe nagrody dzisiejszego poranka. 
W przychodni zaraz za tą z piętnem macierzyńskiego realizowania siebie dla korzyści przetrwania ludzkości, w kusej zielonej spódniczce usiadł gość z napisem na koszulce; "..Everything what popular is wrong..".  
- Ej, to znalazłam kogoś do konwersacji. - pomyślała z aplazłem dla swoich intencji. 
W trakcie rozmowy z tym oficjalnie zaanansowanym o swojej postawie życiowej aż jej się zrobiło  głupio od tego ile naraz miała mu do powiedzenia... 
Ale i tak fajnie było; 
Nagle zaczęła opowiadać o ziemi zbudowanej na kształt atomu czyli pustej w środku ale tylko pozornie i z możliwością cyrkulistego przepływania energii. 
Ale też także o tym ileż jest niby wiadomych ugruntowanych dla wygody kontroli większości przez znakomitą mniejszość za pomocą ugruntowanych przez konwencjonalną naukę poglądów?
lleż zmian czeka ogół społeczeństwa rozsiadłego w zastanej stałości poglądów z własnej woli zaniechania dochodzenia prawdy, bo tak wygodniej być stadem pod przewodnictwem kilku na których się psioczy? 
Zapewne najpierw jednostki - rozwinęła się Cyntia na dobre - więc najpierw jednostki  w masie a potem większość  przestanie akceptować przysłowiową złotą klatkę. 
- Teraz właśnie coraz więcej ludzi dorasta do możliwości przejrzenia na oczy i do tolerancji prawdy w jakiejkolwiek postaci... 

A potem wracałam do swojej pięknie urządzonej norki. 

Jeszcze po drodze minęłam jakąś starszo / młodą w dojrzałym wieku czyli tak jakby w moim wieku,  osobę/kobietę prowadzącą szczęśliwego psiaka na smyczy i pod nosem szeptem nucącą Hej, baby, baby... 
Dobrze jest wszystkie strachy nocy zostawiłam za sobą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz