środa, 22 stycznia 2014

"Fjuzja" w odróżnieniu od fuzji

- Kosmos roi się od życia. 
- Kosmos ozuje życiem.
- Kosmos jest pełen różnych form życia.
- To przecież zupełnie logiczne - argumentowała Cyntia - patrząc na wizerunek Micha na ekranie kompa - że tak właśnie jest. 

 - Jakże byłoby to możliwe, żeby na tyle podobnych planet oraz wiedzy o holografie i zbiorowej halucynacji, której poddani są mieszkańcy ziemi, właśnie ziemia była tak zdecydowanym wyjątkiem? - wyraźnie nastroszyła pióra Cyntia
 - Czemu służy zbiorowa halucynacja, podporządkowanie zaplecza intelektulno - intuicyjnego, propagowanie idei separacji opartej o skrajne przeciwieństwa, wspomaganie źródeł konfliktu,  samozabezpieczający się, samoserwujący sobie system władzy wymierzony przeciwko pozornemu wspierającemu go użytkownikowi ? - pytała Cyntia podczas gdy jej rozmówca nadal milczał, coraz niżej pochylając głowę i uciekając  wzrokiem poza możliwość spotkania jej wzroku oczekującego na potwierdzenie zrozumienia tego o czym ona mówi. 
- Podobno są to składowe gwarantujące stałą ewolucję. Czy na pewno?- domagała się odpowiedzi od zamyślonego i milczącego przyjaciela, który wyraźnie był przygotowany raczej do tematu; być albo zniknąć z kartek pisanej przez nią powieści raczej niż do wyimaginowanych  podróży kosmicznych.

- wiesz to są sprawy... - zaczął - to są sprawy poprowadzenia przez Ciebie fabuły i mniej lub bardziej rozbudowanej fikcji - odezwał się w końcu - ale ja chciałem się dowiedzieć - czy mój klon, to znaczy Micho z powieści może wyjechać do Aniszów dla przykładu, bo dla przykładu ma już dosyć cywilizacji? 

- Micho przylączy sie do ortodoksyjnych Amish'ow i z nimi zamieszka, bo już dosyć ma cywilizacji. Brak  telefonu, internetu, radia i telewizji dobrze mu zrobi. Będzie chodził spać z kurami i jezdził bryczką w dwa nakrapiane koniki, a także zajmnie się  sprzedażą miodu, a wszystko to nie wiadomo gdzie :) 
Przez takie zakończenie Micho przestanie się wałęsać bez celu po kartkach powieści i robic niepotrzebny balagan :)
Na Cyntię zwaliły się z hukiem głazy misternie konstruowanej chęci sprowokowania dialogu i naprowadzenia rozmowy na interesujący ją zakres informacyjny. 
Micho wyraźnie był produktem zbiorowej halucynacji poza możliwością podważenia realności w zmaterializowanej postaci otaczającej go rzeczywistości. 
- No dobrze - powiedziała z rezygnacją i już byłaby właściwie gotowa zakończyć tę ciężką rozmowę i zapewne z ochotą by to zrobiła, gdyby mogła przejść ponad zasadami dobrego wychowania, które nakazywało uprzejmość i wyrozumiałość w toczącej się batalii skrajnie różnego stopnia wtajemniczenia co do uświadomienia o ... - o wszystkim właściwie - skonkludowała zawiedziona po ostatnią kreskę tolerancji swojej własnej głupoty. To ona sama zaproponowała tę rozmowę a teraz tego wyraźnie żałowała. 
- Ojej - podjęła blado, wyczuwając zmęczenie w tonie swojego głosu, - przecież są różne możliwości pozbycia się Micha jeżeli już stanie się jasne, że jego postać jest już bezużytecznym pionkiem w powieści. 
- A jakie rozwiązania proponujesz ? - chciał wiedzieć Micho (a właściwie jego prototyp - zreflektowała się Cyntia)
Autorka możliwych do napisania odcinków powieści wyczuła, że Micho wyraźnie chciał sprowokować jej wysypanie się i uściślenie swojego domniemanego losu na kartkach powstającej powieści. 
- Ano Micho jest tak charakternym stworem, że naprawdę się przyda - uśmiechnęła się do niego dając mu do zrozumienia, że go chce uspokoić i podbudować. 
- Jak przyjdzie czas to może Amisze albo inne rozwiązanie jak... - zastanowiła się -  bo ja wiem? - może... wymieszanie się z jakąś inną odciętą od globalnej społeczności ziemskiej grupą ludzi kohabitującej na niedostępnych dla współczesnej cywilizacji rejonach dla przykładu zabite deskami skrawki w naszym lub ościennych krajach? Albo wciągnie Ciebie jakaś sekta religijna?. Micho może też sam zdecydować o odcięciu się od świata zewnętrznego i poświęceniu reszty życia w klasztorze katolickim dla dobra ogółu?, albo jako pustelnik w blokowisku?... Jest trochę różnych opcji izolacyjno - seklustycznych tylko, że rozegranie przeze mnie treści miały być przede wszystkim śmieszne zamiast prawdziwe - poskarżyła się z wyraźną rezygnacją w głosie. 
Co Ty na to?  - zapytała. 
Micho milczał, pocierał rękę o rękę i szybko mrugając oczyma patrzył ni to na nią ni to przez nią. 
 - Wiem, że dla Ciebie jako dla prototypu klona robiącego za drugoplanowego bohatera w powieści jest to trudny aspekt do zaakceptowania, ale między klonem pt Micho a Cyntią może dojść do różnych konfiguracji mało przez Ciebie przewidzianych i z góry proszę odczep się od Micha, bo to charakter z mojej powieści. Ty zgodziłeś się służyć za inspirację, więc teraz daj sobie na emocjonalne wstrzymanie co do poczucia bliskości między Tobą a moim drugoplanowym bohaterem. 
Oczywiście sugestie miło widziane, ale mogę je wykorzystać też inaczej niż Ty zakładasz - zgoda? - zapytała przymilnie czując, że trochę nadszarpnęła ugodowo - miłej atmosferze jaką miała zamiar kultywować podczas rozmowy z prototypem jej maskotki w powstającym szkicu książki. 
 Micho wyraźnie odetchnął z ulgą wpisaną w ekspresję twarzy i całej sylwetki. 
- Trzeba powiedzieć, że ziemia leży praktycznie na peryferiach wszechświata , jeśli można się takim sformułowaniem posłużyć albo raczej na peryferiach drogi mlecznej, czyli jesteśmy gdzieś tam... - zaczął Micho z innej beczki
Cyntia nastawiła uszu i czujności intuicyjnie przeczuwając, że Micho chciałby sam raczej napisać jej powieść niż przychylić się do udostępnienia jej swojego sobowtóra do uczestniczenia w historii przez nią tworzonej. 
 - I  znamy tylko naszą cywilizację - kontynuował, powtarzając wyuczone regułki wdrożone w ławce szkolnej -  przynajmniej na razie, a wyobrażamy sobie jakąś może podobną do naszej  gdzieś tam znowu , albo nawet mało podobną do naszej ale taką, którą by się dało potwierdzić. A jako ze potwierdzenia  na razie brak i jest małe prawdopodobieństwo, że będzie, są najwyżej znaki, które mogą o tym świadczyć to  .... no własnie o czym i co? i tu jest pytanie, na które ja sobie znalazłem odpowiedź ze trzeba te sprawę zostawić samą sobie albo przyszłym pokoleniom, bo wątpię czy nasze jeszcze jakieś dowody namacalne otrzyma albo dojdzie do jakiegoś realnego nawiązania przekazu, albo nigdy nie dojdzie, bo nasza cywilizacja się skończy. Prawdopodobnie  ze względu na odległości we wszechświecie to drugie jest bardziej prawdopodobne - mówił Micho podczas gdy Cyntia dokładnie sobie zdawała sprawę, że jej włączenie się w proponowany przez Micha poziom jest wykluczone. 
 Na szczęście po krótkiej przerwie zaczął kontynuować poruszając inny gnębiący go wątek; 
- Problem zaś z informacją na internecie w tych sprawach cywilizacji ale i wielu innych jest,  ze za dużo rożnych "znawców'' albo ''nawiedzonych'' w tej dziedzinie się pojawia i wypisują niestworzone rzeczy, które nigdy nie miały miejsce, co gorsza mieszają teorie i pojęcia naukowe z zupełnie laickimi wnioskami i różne zasłyszane gdziekolwiek  i mieszają tylko innym w głowach, dlatego najlepiej nim coś zacznie się  czytać już w tych sprawach, najlepiej widzieć ''credentials''  takiego gościa co to pisze.... takie moje zdanie. - zakończył zdecydowany tonem. 
Cyntia na chwilę zgubiła grunt pod nogami po prostu została znokautowana takim zakresem argumentacji, ale zaraz się pozbierała i postanowiła dostarczyć repliki na zaproponowanym poziomie.
-  Przecież wiadomo, że ja piszę powieść. Gdybym pisała  pracę naukową to sięgałabym po nudną gamę ugruntowanych dowodów, więc może byłbyś tak uprzejmy i przestał się wysilać hm? - zaproponowała z wyrozumiałym uśmiechem
- Przecież w powieści można zastosować różne teorie prawda? - kontynuowała podążając za celnie, jak odczuła wystosowaną ripostą.
 -To tak jak moja rodzina, która się prawie pochorowała, bo ja podobno miałam inne wspomnienia niż oryginalna prawda pamiętana przez moją mamę i starszą siostrę - jeśli miałabym zamiar pisania zabajonego "lolobaj'u" z koniecznością dokumentacyjną ze wspomnień rodzinnych to przecież wszystko by inaczej wyglądało - machnęła zniecierpliwiona ręką na znak, że chce sobie odpuścić wgłębianie się w metody reporterskie, bo chciała dokończyć zaczęty wątek myśli 
- Jeżeli piszę to prawo mi zapewnia używalność wszelkiej fikcji. Co innego gdybym zarówno przedstawicielom mojej rodziny czy czytającym mnie znajomym zagwarantowała, że przedstawione przeze mnie treści są faktyczną i jedyną prawdą i że teraz podeprę się całym stosem materiałów naukowych i tym podobnie - ripostowała sobie samej, wyprzedzając Micha, który zdaje się coś chciał powiedzieć, 
Aj - ależ na Ciebie to trzeba mieć takie same przystosowanie jak na moją Myszkę - zaśmiała się gorzko autorka zaczętego tekstu przyszłej książki i postanowiła przebrnąć do końca przez tą całość fuzji argumentacyjnej. 
 - Gdybym chciała powielać to co już jest zaakceptowane przez konwencjonalne źródła propagandy obecnego stylu życia, skorumpowanego do szczętu  systemu często prowadzonego przez kryminalistów na wolności (doprowadzających do legalnej wycinki i bezmyślnego cierpienia ludności),  to miałabym zero chęci do dotykania klawiatury... - oświadczyła. 
 - Wiele z tego co piszę ma jakieś reminiscencje zaczerpnięte z realności ale tak w ogóle to jest ekspresja i inspiracja z możliwością rozszerzenia horyzontów poza zasięgiem badań i legalnej wersji nauczania. 

- Najbardziej interesujący są Alianie i Ekstraterestianie - pomyślała i postanowiła zakończyć męcząca rozmowę ze swoim przyjacielem. 
Po chwili kontynuowała swoje wywody na własny użytek uporządkowania zdobytej wiedzy; 
- Z obiema grupami jesteśmy skoligaceni i spokrewnieni - czytała na głos sporządzone notatki dla uporządkowania wyraźnie ostatnio zagmatwanych przez nadmiar informacji wiedzy.
 - Alianie to formy różne od ludzkich korzystających z naszego zaplecza genetycznego czyli zmutowana rasa ludzka. Druga część wymienionej grupy - Ekstraterestianie to rasy ludzkie, z których materiału genetycznego powstał człowiek w połączeniu z rasami chomoidalnymi już egzystującymi na ziemi w czasie  ingerencji Ekstraterestian w naturalne prawa przyrody.  
 
A znowu, Cyntio, za dożo analizujesz o czym ja mówię Tobie  już od samego początku - dotarł do niej głos Micha. Aż podskoczyła na krześle  zupełnie zaskoczona znienacka.
- A Ty mnie podsłuchujesz?
- A bo chciałem się wyłączyć ale jeszcze zostałem - i mówię Tobie, że za dużo analizujesz jak zawsze, ale widocznie tak lubisz , a jak lubisz to trzeba robić co się lubi bo to podobno dobre dla zdrowia psychicznego , przynajmniej tak się twierdzi - kontynuował Micho jakby to było zupełnie normalne, że się kogoś zaskoczy i śmiertelnie przestraszy. 
- po pierwsze mógłbyś użyć słowa; przepraszam - powiedziała a odczekawszy kilka znaczących sekund dodała; 
- Jak już jesteś na linii to posłuchaj, bo to na prawdę ciekawe - zdecydowała Cyntia postanawiając zignorować uwagi Micha i pomimo jego obecności kontynuować to co ją już wciągnęło, bo chciała dokończyć zaczętą myśl. 
 - Alianie to formy różne od ludzkich, dwunożne i długorękie o proporcjonalnie ogromnej głowie i jeszcze większych oczach zaopatrzonych w czarny filtr przeciwpromienny,  oraz małych ustach i zbyt wyciągniętych dłoniach o często tylko czterech palcach, o kolorze skóry raczej nas ludzi przerażającym (ziemisto - szarym, szaro - zielonym, stalowym lub zielonym albo znacznie rzadziej odcieniami niebieskości).
- W zestawieniu z omówionymi cechami  budowy ciała to musi być przerażające - doszedł do niej komentarz Micha
- No właśnie dodała i chciała czytać dalej. 
- A Cyntio, to jakieś bajki są i na prawdę skąd można wiedzieć, że to prawdziwa prawda - wciął się Micho. 
- Przecież to ma być powieść pamiętasz?, w ogóle jesteś fantastycznym wsparciem - powiedziała sarkastycznie i albo dasz mi pracować i będziesz słuchał, albo musimy się rozłączyć, bo muszę dzisiaj coś popchnąć do przodu, żeby poczuć, że coś zrobiłam. Jeżeli chcesz nadal rozmawiać to musimy się umówić na inną okazję - wycedziła już trochę zirytowana
- No dobrze posłucham sobie trochę - uspokoił ją pierwowzór drugoplanowego bohatera z powstającej powieści
Cyntia odczekała znaczącą chwilę brzemienną w ukryty monolog i otrząsnąwszy się zaczęła czytać; 
 - Druga część wymienionej grupy mieszkańców kosmosu to rasy ludzkie egzystująca na innych planetach. Różnią się wzrostem, kolorem skóry, często szczegółami budowy ciała czasami tak jak w przypadku przeszłych ziemskich cywilizacji takich jak najczęściej wymieniani już Atlatydzianie, Lumeranie czy mieszkańcy kontynentu wówczas zwanego Mu (teraz już poza możliwością ulokowania go na powierzchni zupełnie inaczej wyglądającej ziemi)
Alianie wykorzystają nasz materiał genetyczny w zamian za informacje i przyspieszanie rozwoju technicznego, co często trafia na grunt przeciwny wspomaganiu ludzkości z powodu zainscenizowanych na ziemi warunków.
Ekstraterestianie to grupa, z której wywodzą się korzenie krwi grupy rządzących na ziemi od zarania ludzkości. - czytała Cyntia robiąc znaczące przerwy jakby oczekując ataku słuchacza, którego na szczęście zabrakło, to znaczy tego przewidywanego ataku, bo słuchacz zajął się czymś na swoim lapku i zdawać by się mogło, że się zupełnie wyłączył co Cyntia odnotowała z dużą ulgą. 
 - Część Atlantydzian, bo większość była przeciwna - dodała mimochodem -  drogą eksperymentów uzyskała prototyp człowieka i zaczęła go wykorzystywać w formie niewolniczej do pracy w kopalniach przy wydobywania złota. Złoto przedłuża życie i wspomaga utrzymanie zdrowia nawet jako składnik  zawarty w zakodowanej w wodzie pamięci - dokończyła tonem wyjaśnienia. 
- Część cech takich jak ujemny czynnik Rh krwi jest cechą w szczątkowej formie odziedziczonej po Lemurianach, którzy oryginalnie mieli bardzo subtelny odcień niebieskawo zabarwionej skóry, rude włosy i niebieskie, zielone, szare a także żółte lub bursztynowe oczy. 
- Istnieje też w pewnym okresie czasu zamieszkująca ziemię rasa ludzka o innym niebieskawym kolorze skóry, złotych włosach i jasnych oczach - kontynuowała podnosząc głowę z nad notatek jakby chcąc uzupełnić to co przed momentem przeczytała na głos. 
Odpowiedziała jej cisza.
Zamilkła dosłownie na moment i natychmiast dodała; - Jest też rasa ludzi o alabastrowo czarnej skórze, ale ten temat należy rozbudować przy innej okazji - postanowiła ogarnąć  się trochę, bo znała swoje możliwości nadmiernego rozbujania się poza konstruktywny szkielet koniecznych  w tej chwili ram informacyjnych. 
Micho z zainteresowaniem grzebał w swoim lapku. 
- A jak przyjdzie mu do głowy przytaczanie jakiś twardych dowodów inwigilujących moje treści, które są podstawowym budulcem powieści? 
Ale Micho podniósł głowę i rzucił zupełnie na luzie;
- A wiesz mój wujek ma ujemny czynnik Rh, bo się okazało, że jak go operowali to potrzebowali krew i... 
- Moja siostra Rażka też jest minusowa - przerwała Cyntia. 
- Twoja siostra? - zdziwił się Micho. 
Cyntia postanowiła wrócić do swoich notatek;

- W obu przypadkach mieszkańcom ziemi potrzeba ogromnej ilości nauki miłości bezwarunkowej i uświadomienia sobie korzyści i pozytywów zawartych w obu układach symbiotycznych dla możliwości pokojowej koegzystencji kosmicznej. 
 Zamyśliła się na chwilę i by dalej kontynuować ze zrozumieniem tego co czytała; 
- W tym celu konieczna jest nauka technik, metod, sposobów, umiejętności w zakresie osiągalnych narzędzi zabezpieczających asertywność i wcielanie zasad umowy bartelskiej  raczej niż wykorzystywanie agresji i przemocy na zasadzie wdrażania preferowanych jakości czy warunków rozwojowych. 

- A wiesz - odezwał się Michu, kompletnie ignorując dwa poprzednie akapity z tego co przeczytała Cyntia - mój kuzyn to miał zęba na podniebieniu i musieli mu go usuwać - powiedział i się uśmiechnął nieśmiało 
- Mój wujek - brat mojej mamy miał sześć palców u jednej ręki i ten dodatkowy palec musiał mieć usunięty - podchwyciła Cyntia.
- Słyszałem, że ludzi z Atlantydy mieli podwójny zestaw zębów i róg na głowie - dodał Micho
- Tak, też o tym czytałam - weszła mu w zdanie Cyntia - nawet w muzeach istnieją czaszki zaopatrzone w pojedyncze rogi na środku głowy u nasady czoła albo podwójne nad uszami. Podobno miały one funkcję ozdobną i służyły do lepszego rezonansu dźwięku głosu posiadaczy takiego udogodnienia... - ale świat musiał być dziwny... -  dodała w zamyśleniu.
- A nieraz się rodzą ludzie z małymi lub większymi wypustkami takimi jak bardziej lub mniej zredukowane rogi - mówiła Cyntia. 
- Ja mam sąsiada, ma dużego roga - zaśmiał się Micho.
Cyntia zignorowała propozycję zmiany intrygującego ją tematu; 
- Jeden z moich stryjków miał taki róg - powiedziała w zamyśleniu - miał piękne gęste falujące włosy a i tak było trochę widać tego roga - mówiła. Jeden z moich kuzynów urodził się z naroślą koło oka, ale to chyba było co innego niż róg? - chciała coś jeszcze dodać ale zawahała się i zrezygnowała 
Po chwili jednak podjęła:
-  Istnieją ludzie, którzy mają po cztery nerki - podjęła wdzięczny temat Cyntia -  Miałam sąsiada, męża Marychny, który miał podwójny zwój jelit. Jak po śmierci Marychny zaczął się przystawiać do wszystkich byłych znanych mu przyjaciółek swojej jeszcze zdawałoby się ciepłej nieboszczki żony, między innymi ja także wchodziłam w zakres rozszerzonego wachlarza różnorodnej płci pięknej jaka się gromadziła w okół matki Rex'a, więc jak zaczął do mnie cholewki smarować, to ja tylko o tym podwójnym zwoju jelit, o którym wciąż nawijał - myślałam - kontynuowała Cyntia.
- Tak? - rzucił a raczej zdziwił się Micho.
- Zresztą jak mogłabym być z mężem świeżo skremowanej przyjaciółki? - odpowiedziała pytaniem na zdziwienie Micha.
- Czy ten podwójny zwój jelit to mu przypadkiem na mózgu się zagnieździł czy co? - jeszcze raz zapytała się powietrza i popatrzyła wyczekująca na Micha. Micho znów coś grzebał w swoim kompie. 
- Ale wracając do przewodniej myśli - postanowiła kontynuować w celu rozbudowania znalezionej niszy porozumienia - otóż są ludzie z podwójnym zestawem zębów, (ten to by mi się przydał nawet - ekstra wyposażenie po naszych podobno korzeniami  Atlantydów sięgających przodkach) - rzuciła na marginiesie. 
- Kiedyś słyszałam jak ekspedientka opowiadała bliskiej sobie przyjaciółce w jej sklepie, że są też przypadki wyrastania dodatkowych zębów np; na podniebieniu jako, że rzadko bywa aby dwa regularne rzędy zębów się zachowały i wówczas trzeba je usuwać. Czytałam też o podwójnym sercu też żywy relikt tego samego pochodzenia z Atlantydy. Okazuje się, że w jajowatych czaszkach jest miejsce na podwójną ilość mózgu - teraz zdała sobie sprawę, że temat został całkowicie wyczerpany i pora rozstać się z Michem, dobrze, że na trochę lepszej stopie niż poprzednio - zdecydowała. 
 
- Czy ludzie ci byli od nas inteligentniejsi? - zapytała jeszcze.
- Czy posiadali jakieś zdolności z zakresu operowania dźwiękiem?, bo wiadomo czaszki mieli ogromne - kontynuowała zaczętą myśl. 
Ale Micho wyraźnie miał już dosyć.
- Co to jeszcze trzymało się tej samej esencji? - pomyślała 
- Ah -  zdarza się przecież że ludzie mają po dwa żołądki i inne podwójne organy... tak więc cóż dziwnego, że moja wnusia ma połowę podwójnej cechy - zdarza się. 
- Jak to Twoja wnusia - Zulka znaczy? - zapytał jakby nagle spadł z drzewa.
- Mam tylko jedną wnuczkę prawda? - odpowiedziała pytaniem Cyntia.
Urodziła się z trzema nerkami - dopowiedziała tonem wyjaśnienia.
- Od kiedy o tym wiesz?
- O już od wczesnych początków ciąży mojej córki.
Micho myślał przez chwilę po czym postanowił coś wyprodukować: 
 - Przecież jak masz czegokolwiek więcej to zazwyczaj jest to lepiej niż gorzej.
-  Przy obecnym zanieczyszczeniu atmosfery i środowiska w ogóle to chyba raczej przyda się dodatkowy narząd filtrujący i oczyszczający prawda? - kontynuowała Cyntia.
- Ma tą cechę po moim wujku to znaczy bracie mojego dziadka ze strony mojej mamy - dodała. 
- Ach - powiedział Micho.
- No co zamurowało Ciebie czy co? - chciała wiedzieć Cyntia.
- Wiesz ... powietrze na Alejach na poziomie jezdni, przekraczalo 40 krotnie dopuszczalna norme i pies znajomego na spacerze zaslabł. Znajomy ocalał, bo głowe niósł znacznie wyzej - zaśmiał się Micho. 
- Ach - powiedziała Cyntia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz