środa, 29 stycznia 2014

Przedostatnia kreska

Micho przegapił następną szansę a Cyntię to wkurzyło do granic prawie przedostatniej kreski. 
Micho budował dom budował no i przyszło do urządzania wnętrza.
Cyntia przeczuwała po prostu intuicyjnie wiedziała, że ich korespondencja zaczęła zdychać śmiercią naturalną.  
Jakoś tak się wszystko zeszło do kupy. 
Micho poczuł się bardzo komfortowo w ich korespondencji a Cyntia chciała wprowadzić czynnik rozwoju i życia w zastaną formę ich odnowionej znajomości opartej o korespondencję. 
Siedział sobie w zonie bezpieczeństwa a Cyntia wiedziała, że wszystko czego ona chce jest poza sferą pozornej wygody i rozleniwienia nawet jeżeli dotyczy to długodystansowej relacji między nią a Micho. 
Zresztą każda korespondencja bez czynnika symbiotycznej wymiany, gdzie obie strony czują, że dają i biorą ma zagwarantowany wzrost i jaką taką trwałość opatą o stałą zmianę, która pompuje i jest gwarantem stałej pracy nad jakimś wspólnym celem. 
W układance, którą proponował Micho ona była stałym dawcą o on ograniczającym się biorcą i wiadomo w opisanej sytuacji równowaga była zachwiana i musiała ulec roztrojeniu a w konsekwencji całkowitemu zastojowi na dotychczasowych warunkach. 
Wszystko potoczyło się jak lawina. 
Micho napisał, że on ma za mało czasu na wybieranie kafelek. 
Cyntia rozpoznała szansę dla siebie, więc natychmiast odpisała: 
"...Ah, Micho ile to roboty. Zapakuj się do samochodu i już Tobie pomagam z wyborem kafelek dla mnie to frajda na prawdę :)...
Na co on się zdecydowanie zdynsansował jak zawsze dotychczas. Bardzo grzecznie jej podziękował za chęć pomocy i opisał swoje wybory i plan działania w szczegółach.
Zawód Cyntii był bardzo, bardzo szeroko zakrojony.
Micho po prostu grzecznie odmawiał  za wszelką szansę chciał utrzymać dotychczasową wygodną dla niego postać rzeczy a dla Cyntii to było wóz albo przewóz. 
Już wówczas zrozumiała, że albo musi się dostosować do Micho albo to jest koniec. 
Dała tej relacji jeszcze jedną szansę otóż obdarzyła Micha drugoplanową rolą w swojej powieści a właściwie jego sobowtóra lub klona. 
Ale tutaj spotkał ją zawód innego wymiaru. 
Otóż Micho miał kłopot z oddzieleniem się od losów powieściowego Micho. 
Pokazał przy tym swoją najmniej spodziewaną stronę. 
Weszedł do jej ogródka i to za "niby" słuszną agendą, że dotyczy to jego osoby. 
Tego z kolei dla Cyntii było powyżej tolerancji i wszystko sie wykorpnęło z kretesem ale bez wrzasku i awantur.
 Po prostu dla Cyntii ociężałość jednostajności była poza możliwością przyzwolenia a dla Micha zagrożenie jakie mogła przedstawiać Cyntia swoją osobowością było zbyt realną ewentualnością na wygodną przyszłość. 
Skończyło się i Cyntia jest wdzięczna za okres trwania korespondencji, bo przez dwa lata była uskrzydlona szansą i możliwością na nowe otwarcie. 
Samo istnienie dalekodystansowej relacji opartej o korespondecję było dla niej wsparciem. 
To że akurat Micho bał się zmian, czemu absolutnie zaprzeczał, bo był to dla niego wybór raczej. 

- Prawdopodobnie czuje się powołany do życia w samotności - zamyśliła się Cyntia.
Po chwili się zreflektowała i zaczęła analiże już przebrzmiałej sytuacji.
Co do Cyntii to właśnie to, że Micho tę kwestię zatrzymał dla siebie, to znaczy zaniechał wyjaśnienia, że on dokonał wyboru życia w pojedynkę i  pod wpływem chęci dostosowania się do swoich zapotrzebowań czy agedy na przetrwanie, więc dla niej ta właśnie szparka okazała się szansą. 
Przez czas trwania korespondencji żyła szansą i możliwością zaślepionej ułudy będącej dla niej podstawą dla życia i sposobem na następny moment. 
A teraz sprawa się rypła lub wyczerpała ale w momencie kiedy Cyntia już była na to bardziej niż przygotowana i oczekująca już zmiany oraz zmęczona do granic tym co trwało na zasadzie przeodostatniej kreski już od jakiegoś czasu. 
Aż nastąpiło zupełne zmęczenie materiału i wszystko się nawet bardzo bezboleśnie i łatwo rozeszło.
Życie przygotowało dla niej wymiennik otóż Cyntia czy Gwen czy jako Gwen a właściwie Jola łamane przez Cyntię, która w czasie dramatu o niskiej amplitudzie emocjonalnej przeszła transformację na postać uhonorowaną imieniem Gwen otóż Cynti/Jola/ Gwen pisze książkę, która wypełnia jej całą dotychczasową przestrzeń życiową. 
Mało ważne jest kto czyta jej opowiadania i na ile są one wypełnieniem czyjegoś życia. 
Po prostu jej celem jest radość tworzenia i wdzięczna jest życiu za taką szansę. 
Cyntia i jej równoległe wcielenia bardzo lubi pisać i to jej w tym momencie zupełnie wystarczy. 
Na jak długo? 
Prawdopodobnie do następnego zagięcia przestrzeni, w której nastąpi następna szansa na kolejny stopień rozwojowy będący sposobem na przetrwanie chwili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz