poniedziałek, 20 stycznia 2014

Szaman

Stało się; Micho wyjechał na Alaskę. 
Nawet się jej zapomniał wyspowiadać czy sam czy z Suzen czy z Georg'iem. Cyntię to obeszło tyle co większy zapewniony jej komfort. 
A on jest taki tajemniczy za uskutecznienie Alaski - myślała, gdy pomiędzy wierszami codziennych zajęć wpadał jej na myśl. 
Tyle się jej natłumaczył a nawet napisał jak się go pozbyć z tekstu lub z kartek jej powieści a ona i tak wybrała dogodną dla siebie lub raczej dla książki wersję. 
Wygrała jak zwykle ona a raczej potrzeby jej powieści. Nic dziwnego, że się postanowił odsunąć. W przeciwnym razie byłby tym przyjacielem, którego ona poszukiwała w Michu zamiast tym, którego skórę nacodzień nosił tak na prawdę - sprecyzowała swoje zdanie na temat swojego długoletniego przyjaciela.
I jak tu dostrzec w Michu kogoś kto tak na prawdę w całości pozytywnego? - podpytywała sama siebie trochę rozżalona na to, że wyczerpała zasób tolerancji dla zachowań Micha. 
 Chyba, że można w nim zobaczyć prawdziwego mężczyznę z Filmów lub z realnego świata dookoła. 
Na reszcie była z siebie zadowolona. 
Udało się bowiem zobaczyć Micha takiego jakim jest i przez to wartością doskonałą i indywidualną i o bardzo zwartej, silnej konstrukcji, którą przecież tak podziwiała dotychczas. 
No i właśnie teraz postanowił przerwać zalegające mimo wszystko mu bardziej milczenie. 
Ona miała całą plejadę przyjaciół co z tego, że w komponowanej przez siebie książce. Najważniejsza, że była szczęśliwa i wypełniona po brzegi energią i realizacją siebie.

- Halo, Cyntio...
- O cześć Micho, cieszę się, że dzwonisz, ale widzisz jestem w tej chwili nad wyraz zajęta. Leo potrzebuje mojej skondensowanej uwagi. Mam taki program, że mogę, no wiesz: "Bez granic"?
 Wiesz mogę do Ciebie oddzwonić - tylko daj znać kiedy będziesz wolny...
- Teraz jestem...
- No ale teraz to Leo...
- E tam Cyntio...Leo, Leo... zapisz sobie na karteczce co po kolei z nim chcesz zrobić...
- Micho, tak to będzie sztuczne, to musi być spontan, bo zabraknie fanu. 
- E, tam Cyntio... porozmawiaj ze mną nawet o tych Twoich kosmosach,
- Micho do odlotów i kosmosów to ja już sobie znalazłam kogoś i on na mnie czeka... 
- To niech trochę poczeka,
- To zapomnę.
- No to będzie inna historia za moment.
Cyntia z żalem przyznała, że to prawda, że będzie inna historia za moment. Szkoda, że ta przepadnie, ale widocznie będzie lepsza niż ta, która teraz spada jak kamień w głębiny  studzienne  tylko słychać plusk wody daleko poniżej... z echem. 
- No dobrze. Niech Ci będzie - powiedziała z rezygnacją. 

- Cyntio... zimno tu jest. 
- Wiem, podobno miałeś się postarać o przeniesienie do Francji zdaje się mówiłeś...? 
- Wracam do Kraka.
- Kiedy? - nagle wróciło zainteresowanie Cyntii -  a mówiłeś, że postarasz się uczestniczyć w jakiejś wyprawie na saniach i z psim zaprzęgiem?... 
- No tak ale zdarza się okazja... - zaciął się Micho - kolega Jure chce mnie zatąpić...
- Oh - wyrwało się Cyntii. 
Zapadła w niezręczne początkowo milczenie a potem Cintia odfrunęła w zaświaty. 
Właśnie wróciła gdzieś z wyprawy międzyplanetarnej  przedwczoraj. 
Zabrał ją tam Leo za pomocą woli. 
Byli na planecie gdzie ludzie chodzili nago. 
Wszyscy nadzy i piękni i wszyscy bez wyjątku byli zieloni, bo energię czerpali za pomocą chlorofilu.  
Ich skóra miała kolor różnych odcieni zieleni. Od najgłębszej i najintensywniejszej zieleni do nieco bardziej wiosennej, zmęczonej, letniej po delikatnie szaro - zieloną i różne niebieskie zielenie. 
Zdarzali się też też bordowi czy prawie czerwoni ale to bardzo rzadko. 
Właściwie ta zieleń zawierała w sobie reminiscencję każdej znanej jej barwy. Tych jaskrawo zielonych było najmniej wśród zielonych. Podobno mieli jakieś specjalne właściwości. 
Jedna była przeźroczysta jak szkło, albo to było tylko takie złudzenie.  
Stanęli w grupie i z daleka wydawało się Cyntii, że wyglądają jak najpiękniej skomponowany ziemski ogród.
 Potem pomykali wśród zielonej zieloności swojej planety i tylko od czasu do czasu zerkali z kontrolowaną ciekawością na przybyszy. 
Cyntia czuła, że zupełnie była bez ubrania a nawet z trudnością zdawała sobie sprawę o istnieniu swojej pojemności czy materialnej konstrukcji ciała, ale wiedziała, że jest wciąż sobą. Ciekawe jak ja wyglądam teraz? - przemknęła jej myśl a właściwie pytanie i poczuła jak mało ważna stała się dla niej ocena czegokolwiek nawet tego jakie robi pierwsze wrażenie. 
Po prostu była istniała i samo to sprawiało jej niesamowitą radość.   
 To na prawdę było bardzo przyjemne; to jak się czuła i to co widziała i jakie to wszystko robiło na niej wrażenie i w ogóle bardzo ale to bardzo... lubiła to co udostępnił jej Leo.
 A Leo bardzo się cieszył że może jej sprawić przyjemność i to w tak różnej gamie odczuć i smaków. 
Podczas podróży kosmicznych czuła w sobie rozrzedzony rodzaj leniwie przetaczanego się przez nią samą i tak jakby poza nią także - orgazmu w całym ciele, które nagle miało jakby mniej określone granice i Leo powiedział jej, że z nim jest podobnie. 
 Każdy na wczoraj odwiedzonej planecie miał ebonitowo czarne włosy i nieco większe niż u ludzi oczy zasłonięte na stale zainstalowanym czarnym filtrem przeciwsłonecznym. Brakowało otyłości, czy bardzo wynaturzonych ciał dla przykładu kulturystów oraz brakowało zniekształceń ciała wynikającego z chorób. Byli wysmukli proporcjonalni i poruszali się z wdziękiem. 
- A może oni wszyscy uczą się baletu?-  przyszło Cyntii na myśl...
 Panował tam spokój i łagodność oraz cicha, pełna, radosna miłość. Cyntii przyszło do głowy, że są personifikacją roślin na Ziemi. 
Leo zabrał ją tam przez Kachnę. 
Jak ta była ostatnio malować jej włosy to przy okazji opowiedziała jej o książce, o którą ostatnio przeczytała i o rodzajach życia jakie są możliwe do wyboru po śmierci dla każdego z nas na innych planetach z poza naszej drogi mlecznej o ile wybierzemy i nauczymy się świadomej śmierci czy świadomego przejścia w inne rejony kosmosów. 
Kachna twierdziła... 
- Ale Ty masz  odjechane przyjaciółki -  wciął się Micho - tak samo jak Ty sama...
Pewnie na Alasce spotkał Szamana a ten nauczył go sztuki czytania cudzych myśli w chwilach gdy ktoś się uspakajał tak jak teraz Cyntia... - pomyślała pół - przytomnie. 
- No tak... A skąd wiesz? 
- Bo przecież organizujesz te jakieś tam warsztaty czy spotkania u siebie. Widziałem zaproszenie na Fejsie. Myślę, że przychodzą tam tylko tacy co no wiesz... tak jak Ty. 

- Wszystkie są takie? - zainteresował się po chwili. 
- Dlatego się spotykamy. 
- Klub czarownic - śmiał się Micho, pochylił się nieco przy tym nieznacznie i przysunął zaciśniętą pięść do ust. 
- Aha - pomyślała Cyntia - już wiem co znaczy śmianie się w kułak. 
Głośno tylko odchrząknęła nieznacznie - Yhgm...(!),.
- Powiedz co tam się dzieje u Ciebie ostatnio? - chciał wiedzieć Micho. 
- Kachna była pomalować mi włosy i mówiła, że przeczytała ciekawą książkę... - Cyntia umilkła na moment. 
Pomimo, że wydawać jej się mogło, że Micho umie czytać jej myśli postanowiła być ostrożna. 
- No to powiedz co wynika z tej książki -  zainteresował się Micho - wolę posłuchać Twoich słów zamiast czytać z Twocich  myśli - dokończył skruszony. 
Cyntia zdała sobie sprawę, że coś tutaj... hm, to chyba sprawka Leo - pomyślała z ulgą, bo mogła zrzucić odpowiedzialność za aż nadto wyraźne zbiegi okolicznoci na znanego sobie sprawcę podobnych powikłań. 
A jednak, o ile w jakiś dziwny sposób słyszy lub ktoś mu szepcze do ucha?...- postanowiła sprawę postawić jasno?
- Czy Ty podsłuchujesz moje myśli? - zapytała z nadzieją, że jej się przyzna do ostatnio zawartej przyjaźni z kimś tajemniczym lub dziwnym tak jak z eskimoskim szamanem i teraz ten ktoś kto tak na prawdę jest kolejną wersją Leo siedzi gdzieś koło niego i mu podpowiada co ten ma do niej mówić, co oczywiście wynika z kwestii tego, że Micho był z nim w barze na meczu i sobie popili. Po meczu zostali i Micho mu się zwierzył a może wyspowiadał doszczętnie - Cyntia czuła, że oto na miejscu tu w Bydzi wie całą prawdę o Szamańskich umiejętnościach Micha - a może on się zmienił w szamana poprzez zbyt nagłą i zbyt dużą ilość zmian? 
- Do podsłuchiwania cudzych myśli wciąż mam bardzo złożony stosunek z jednej strony bardzo mi się to podobało a z drugiej czuję się mniej niż w porządku, tym bardziej jeżeli przytrafiło mi się to tak jak teraz zupełnie lub prawie przypadkowo - powiedział z przebiegłym uśmiechem należącym do kogoś innego. 
- No to teraz możesz za miejscowego szamana robić - skomentowała Cyntia.
- A powiesz mi co było w tej książce? - cierpliwie dopytywał się Micho. 
- A wiesz to polega na tym, że w momencie śmierci można sobie... - Cyntia poprawiła się na krześle - 
 wyobrazić planetę na jaką można się przenieść dla doświadczania skali, na którą w danym momencie mielibyśmy ochotę lub potrzebę... 
- E tam Cyntio na to jeszcze masz sporo czasu - żachnął się Micho.
- A wiesz ile jest planet?
- A... to już rozumiem - powiedział poważnie.
Cyntii wydawało się, że trochę to zrozumienie naciągnął a przynajmniej nagiął. 
Postanowiła więc mu udostępnić głębsze wyjaśnienie swojego ostatniego zaangażowania w życie od strony konieczności podróży w zaświaty. 
-  My teraz zwiedzamy gdzie jest jak, i wiesz jak Ty mi podajesz hasło Krak to tak jakby to było z poza moich rejestrów; bardzo egzotyczne miejsce, gdzieś na obrzeżach drogi mlecznej - uśmiechnęła się Cyntia - aplikując mu jego własne słowa. 
Micho się uśmiechnął skrępowany a po chwili wrzucił:
- No ale już nawet za Krak'iem się stęskniłem...
- Zdecydowałam, że chcę być nieco wyższa i nieco szczuplejsza ale ta sama... - usłyszała, ze zdziwieniem, że spowiada mu się ze swoich najintymniejszych marzeń. 
Nawet Leo myślał, że ona akceptuje siebie zupełnie. Bo przy nim tak rzeczywiście było... 
- A tam Cyntio, jesteś jaka jesteś...

- Widziałeś ostatnie zdjęcia Zuli?
- Tak, tak widziałem.
- I co? 
- Jak to co? 
- Prawda, że śliczna?
- O tak, bardzo ładna. 
- No to kiedy wracasz? 
- To się jeszcze ma rozstrzygnąć może i do kilku miesięcy się przeciągnąć. 
- A to dobrze - powiedziała zupełnie szczerze Cyntia. 
Co prawda lubiła swojego przyjaciela, ale teraz tak bardzo wpadła po uszy po prostu z Leo, a raczej w w podróże poza wszechświaty i dalej... A Leo był w stanie jej to udostępnić a ona jemu też coś dawała przecież, że tak jakby Micho trochę jej przeszkadzał. 
Miała życie tak bardzo wypełnione, że dokończenie kocyka dla Zulki było trudną sprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz