wtorek, 28 stycznia 2014

Drugoplanowy bohater

Zaraz po tym jak Cyntia opublikowała kawałek o swoim przyjacielu korespondencyjnym, którego klown miał zagościć jako drugoplanowy bohater  powstającej w zamyśle jej książki, odezwało się wiele komentarzy z pośród, których jeden przypadł jej szczególnie do gustu.
  
Bea't napisała: 

"...Ha... to jest jak nic, samczy strach przed konfrontacją! no wiesz, on nie tyle boi sie Twojego widoku, co okazania własnej kondycji przed Tobą:) zza klawiatury nie jest to konieczne, wiec pisze ochoczo:) a to wszystko razem wzięte pokazuje jak mu zależy na tobie;) hahaha wesoło... nic dodać nic ująć..."

Micho natomiast odezwał się po przjeździe z Paryża:

"...Na razie to wczoraj sam nie wiem jak ten dzień przeszedł, bo i w pracy długo byłem i musiałem troche rzeczy pochować po wyjezdzie itd itd.
No w każdym razie na tyle się wyspałem, że nie śpie na siedząco , a jak na siedząco nie spię to znaczy ze jestem wyspany, ja też moge na stojąco nawet spać jak "koń" podobno, ale to muszę być na prawdę niewyspany , ale do rzeczy... więc po Paryżu... co można napisać miasto śliczne, trudno się dziwić, że można spotkać ludzi z całego świata i turystów i żyjacych na stale. Miasto, które oprócz wieży Eiffela i zabytków i muzeów itd itd żyje życiem ulicznym i ulicznymi kawiarniami gdzie i starzy i młodzi pija kawę albo wino albo jedzą albo rozmawiają.
To miasto chociaż metropolia jak inne w Europie i swiecie ma  w sobie to "coś" czego inne nie mają ... to tak samo jakby powiedzieć o kobiecie, która się spotkało,  że ma "to coś" :)   .... i to takie moje wrażenia na gorąco. 
Wogole to kiedys wieczorem mozemy pogadać przez telefon, bo do gadania lepszy jestem, a do pisania to wiadomo .... , mnie najlepiej na późny wieczór, bo już zaczynam się "lenić", no ale jak mówię mogę przekrecić do Ciebie i jak bedziesz mieć siłę pogadamy..."

Micho to  właściwie Jan z drugiego Wład.
 Oba imiona nadane mu przez rodziców zawierają w sobie dumę i niemalże królewskie dziedzictwo kulturowe.
Prawdopodobnie dla Micha wymienione cechy imion były zbyt absorbujące swoja wymową i ciężarem, więc obydwa znielubił. 
Woli być Micho. 
Micho z Kraka. 
Sama końcówka przybranego pseudonimu świadczy o południowo amerykańskiej świadomie zdecydowanej mentalności  w zamyśle na siebie i dziecinnie radosnego zachłystywania się życiem, bo Micho kocha żyć i lubi ludzi i zwierzęta i przyrodę i wybraną sztukę najlepiej lekko ckliwą i realistyczną i muzykę oraz latynowski taniec  i  jest w ogóle dobrze poukładany.
Wspomniany więc zestaw imion średnio opisuje a jeszcze mniej pasuje do opisywanej postaci przynajmniej w jego subiektywnym odczuciu. 
Wiele zdrobnień od imienia Jan też ciutkę przestrzelonych, bo wnoszących  za bardzo nacjonalistyczne konotacje jak na upodobania omawianej postaci.  
Micho to jest "prawdziwy Niedźwiedź" a przynajmniej tak chciałby siebie widzieć (od czasu do czasu) jak sam z upodobaniem się do siebie odnosi. Może trochę z przekory, bo jest raczej normalnym mężczyzną pod względem wzrostu raczej w grupie wyższych i przeciętnej wagi w wieku do jakiego zdołał się przecisnąć i zaliczyć odpowiedni bagaż i majątek po drodze. 
Niedźwiedziem chciałby siebie widzieć trochę też pod względem naddatków charakteru i dlatego, że wszystko generalizuje i zamyka w dużych całościach a także odpowiednich kompartmentach i  kontenerach, szufladkach, teczkach i zakładkach. Poza tym ma na sobie trochę włosów i to też podobno są predyspozycje do tego aby mógł wejść w skórę preferowanego przez siebie zwierza. 
Micho pasuje do Micha. Pomimo wielkiego serca jest raczej skromny, trochę pognieciony i wymięty, rozleniwiony i puszczony oraz spontaniczny i zwariowany, wariat czasami a także wyluzowany i raczej swobodny w obyciu. Pod względem osobowości jest na miękko spreparowany i  bardzo lubiany przez ludzi o bardzo szerokim przekroju. Micho jest ulepiony z kowbojko - indiańskiego mitu i do twarzy mu z tym aksjomatem. 
Ma poczucie humoru i lubi się nim posługiwać.
Z Michem łączy Cyntię dwuletnia korespndencja i wspomnienia z  nieco ponad dwu - letniej bardzo bliskiej relacji partnerskiej i kilkanaście lat życia na osobnych portalach losowych z  gromadzeniem osobnych  doświadczeń oraz zbierania brzemiennego w skutki balastu i obciążeń.
Ostatnio Micho fruwa. Urosły mu skrzydła lub sobie je wyhodował i fruwa.  
Dziwne to w wykonaniu Niedźwiedzia ale cuda się czasami zdarzają. 
Niedawno był we Włoszech a teraz jedzie do Francji. Realizuje poszukiwania raju na ziemi gdzie chciałby się ewentualnie osiedlić, kupić domek i zapraszać przyjaciół.  
Zwiedza okolicę świata i europy przede wszytkim palcem po mapie w większości ale także wykańcza mieszkanie według absolutnie i tylko swojego gustu pod Krak'iem. Tylko Bydzia jest jakoś za daleko i z trasy raczej niż po drodze. Istnieją także obiektywne przyczyny takie jak decyzja o ograniczeniach czasowo - różnych. 
Cyntia miała wrażenie, że nadal korespondencyjnie, pomimo dwóch dekad przerwy, się ze sobą dość blisko i że się lubią i mają dla siebie dużo wyrozumiałości a nawet ciepła zachowanego z dobrego raczej rozstania. 
Po latach odnaleźli się przez fejsa, a raczej to Cyntia  go wyśledziłam za pomocą przedziwnego przypadku i co dziwne za pośrednictwem tej samej osoby, która zaaranżowała przed laty wspólne ich spotkanie czy poznanie. 
Ela przyjechała do Wawy skąd pochodzi odwiedzić rodzinę i stare kąty, szkołę, w której przed emigracją prowadziła wykłady a  przy okazji zadzwoniła do Cyntii, co zaowocowało okresową wymianą korespondencji i w konsekwencji wymieniły się namiarami na elektronicznie zapewnione kontakty na potem. 
Co dziwne; Po repatriacji Cyntia z El'ą miały zupełną autentyczną zapaść jakiejkolwiek formy komunikacji czy kontaktu. 
Po wyjeździe El'i sytuacja znów wróciła do normy to znaczy na poprzednie tory. 
- Skąd ona wzięła moje namiary w Pol, chociażby mój numer telefonu? - zastanawiała się znacznie później Cyntia. 
- Dziwne to jakieś - uznała i zostawiła a raczej odstawiła sprawę w postaci w jakiej ją zastała. 

Okazało się, że oboje się wzajemnie szukali to znaczy Cyntia i Micho. 
Oboje szukali się w US. 
Okazało się, że oboje byli w Pol. 
On trzy lata a ja już od dekady. 
W US znali się przez dwa lata z ogonkiem...Przez dwa lata i to jeszcze na obczyźnie ludzie mogą się poznać bardo dokładnie i od podszewki. 
Zachowali o sobie bardzo pozytywne zdanie. 
Mało rozumiałe jest jednak wobec tego ociaganie się w celu zobaczenia się po latach ze strony Micho. 
Cyntii odczucie, było takie że zawraca mu głowę i że mu się narzuca. 
Próbowałam więc bezkutecznie zakończyć wymianę korespondencyjną już kilka razy... 
Kilka tygodni temu po kilku bezskutecznych próbach ze strony Cyntii, oboje zamilkli i wrócili do stanu z przed przyjazdu El'i do Wawy i jej nagłego zagadkowego telefonu po latach. 
Szczerze mówiąc Cyntii brakowo od czasu do czasu ciepła jakie biło z całej postawy i osobowości Micha, ale była zadowolona, że uwolniła się od jego rozsądnych wtyczek i psztyczek w jej codzienności. Bywały  czasami  grubo przestrzelone. Wynikało to z faktu, że są bardzo głęboko i szeroko różni a nawet często zdawali się być absolutnymi przeciwnościami w takich kwestiach jak gust, światopogląd i inne szczegóły.
 Właściwie to Cyntia zastanawiała się na jakich zasadach się odnajdowali i jak to jest, że z jej punktu odniesienia, że wciąż chcieli podtrzymywać znajomość korespondencyjną i  do siebie pisać. 
Pisać, bo ostatnio  Cyntia doszła do wniosku, a właściwie pogodziłam się z faktem, że jeżeli Micho ma opory przed odwiedzeniem jej, to w takim razie wartością dla obojga pozostaje wymiana myśli za pomocą znaków literniczych. 
Kilka razy rozmawialiśmy przez telefon i doszli oboje do wniosku, że lepiej  jest im pisać do siebie. 
Chociaż Micho twierdził, że tak ogólnie do gadania jest bardziej powołany niż do pisania to jednak prawdopodobnie ze względu na ograniczenia czasowe Micho, jakoś bardzo rzadko do siebie dzwonili natomiast pisali do siebie bardzo regularnie. 
 Głos ma taki sam jaki miał dekady temu, które minęły jak mgnienie i tak jakby istniały poza naszą znajomością - myślała Cyntia po jednej z niewielu rozmów telefonicznych na przestrzeni przeszło dwóch lat korespondencyjnej znajomości. 
  Obojgu widocznie pisanie do siebie sprawiało przyjemność skoro wzbraniali się ze zrezygnowania z dostępnej im formy komunikacji - dedukowała po kolejnej prawie codziennej wymianie bieżących informacji, nastrojów i  wiadomości. 
 - A teraz Micho fruwa - notowała Cyntia. 
- Tyle się dzieje w jego życiu, że sama się zastanawiałam czy nadal go lubić. Właściwie to ukradł mi moje marzenia - rejestrowała dosyć skomplikowaną gamę odczuć własnych. 
- Ale niech mu będzie. Obiecał, że prześle zdjęcia i że o ile będzie to możliwe to nadal będziemy mogli do siebie pisać korzystając z uprzejmości hoteli, w których się zainstaluje - jak zwykle odpuszczała swojemu przyjacielowi wszelkie przewinienia jak zawsze tolerancyjna i cierpliwa przyjaciółka. 
Może i wybrałaby się do Krak'a, bo ma do załatwienia przedłużenie amerykańskiego paszportu. Jednak wobec faktu, że delikatnie (poprzez fortele) odmówił mi wizyty w Bydzi pojadę do Pozna i zobaczę się z Becią a on niech sobie poczeka - repostowała swoim własnym odczuciom na zastaną sytuację. 
Trzykrotnie coś weszło mu w drogę, więc czuła bym się jak ktoś kto na siłę łamie jego nieśmiałość, może nawet dozę wstydu wynikającą z głupio ustawionych kryteriów ale istniejącą, lub może miałabym to samo głupie odczucie, że się facetowi narzucam ze swoją koniecznością przesunięcia się z naszą znajomością w bardziej realne wymiary z poziomu naszej koleżeńsko - przyjacielskiej wymiany listownej - zdawała sobie sprawę po raz enty Cyntia. 
Czuła się trochę złapana w potrzask, bo straciła wiernego przyjaciela ale zyskała swoją całkowitę niezależność emocjonalną i taki stan odpowiadał jej znacznie bardziej niż dotychczasowa forma. 
Mosty w ich przyjaźni pozostały w dobrej formie, więc są na w razie konieczności ich użycia i taki kształt ich relacji odpowiadał jej znacznie bardiej niż ten poprzedni wzór. 
Może i fajnie byłoby się spotkać, jednak przewidziany jest aspekt szoku i oswajania się ze sobą niejako po raz drugi. 
Z doświadczenia wiem, że spotkanie może być bardzo różne - rozważała Cyntia.
Głęboko zamyślona zaczęła się zastanawiać nad ewentualnym spotkaniem i dlaczego dla Micha to może być tak trudna sprawa:  
 - Możemy rozpoznać w sobie dawne bliskie sobie osoby a może też być tak, że zaliczymy wzajemne rozczarowanie i zdaje się, że oboje się takiej ewentualności boimy - myślała -, bo po co niszczyć to co już jest naszym osiągnięciem nam dostępną formą przyjaźni na odległość, skoro spotkanie się może być policzone  na rzecz tego co może przynieść wątpliwe rezultaty. Trzeba by sobie założyć, że bez uzależnienia od tego jakie byłyby nasze odczucia, obiecamy sobie, że priorytetem jest  zachowanie przyjaźni i korespondencji tak długo jak długo będzie to nam obojgu sprawiało przyjemność i frajdę i tak długo jak długo dla obojgu nas będzie to wygodne i wartościowe. 
Tak, rzeczywiście Cyntia tak myślała ale to było zanim okazało się, że korespondencja z Micho we wciąż tej samej postaci po prostu ją nurzy. 
Cyntia bowiem uważała, że główną cechą życia jest dynamizm, zmiany i rozwój.
To co proponował Micho okazało się dla niej męczące na dłuższą metę. 
Proponowała mu rozwój akcji ale on zrezygnował z takiej ewentualności wybierając ospałość i utrzymanie więzi na wciąż tym samym zastygłym poziomie. 
Po prostu przestała mu wysyłać codzienną pocztę. 
On się zbuntował. 
Spróbowała jeszcze jakiś czas ale mimo wszystko musiała zrezygnować to co proponował Micho było masłem maślanym lub kręceniem się wokół tego samego stopnia rozwoju znajomości wciąż na tym samym poziomie. 
Cyntia zaprzestała pisania do Micho i badzo zaskoczył ją fakt, że brak jego listów raczej spowodował poczucie wolności i ulgę niż tęsknotę i oczekiwanie na inną postać rzeczy. 
Tak się przyzwyczaiła do korespondowania  z Michem, że była to dla niej nowość i absolutne zaskoczenie.  
I pomyśleć, że jeszcze kilka mięsięcy temu pisała:
"...Tym razem poczekam na propozycję z jego strony o ile oczywiście kiedykolwiek będzie miała miejsce omawiana okoliczność. 
Najważniejsze, że mam korespondencyjnego przyjaciela, który zawsze mi odpisuje jak napisał w pierwszej kolejności i zawsze od ręki..." 
- Wynika z tego, że męczyło mnie przede wszystkim oczekiwanie na krok, jakikolwiek krok z jego strony - analizowała Cyntia swoją doniedawną postawę i odczucia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz