Czy dla celów powieści toczącej się na marginesie i wewnątrz Sagi Cyntia jest w stanie umówić się ze swoimi przyjaciółkami dla zgrywy i humoru i czy dadzą się namówić na wspólne wyjście na kilkurazowy (o czym autorka książki była jak najbardziej przekonana) lunch przy stoliku ze skrzypiącym i pomocnym krzesłem?
Ale która to mogła być godzina?
E...tam gadać zawsze jest o czym jak się dobierze grono takich wytrawnych samotnych czarodziejek czarownic i smoczyc.
- Halka? Haleczka odpada, czworo dzieci co prawda już odchowanych ale jednak; mąż, odległość i zresztą ona jakaś ostatnio mało wyklarowana jest co do podstaw deklaracji wejścia w skład ich paczki - sumowała ostatnie spostrzeżenia Cyntia.
- Mąż mężem a osamotnienie osamotniem - wystosowała kontrargument.
Bo ona Cyntia jednak doskonale wie jak to jest więc jeżeli chodzi o Halkę to prawie tak samo jak Rażka - skreślona z listy.
No to co? Zostają Janeczka, Zuzia, Jolka, i druga Jolka, Halka już zresztą skreślona, Gosia, Mona to raczej pewniak, no i Kasia.
Kasia też tak niby zaangażowana niby coś się kręci, ale do końca ma bardzo mało zdecydowaną fizjonomię co do udziału. Kasia - Filigranowa, drobna, urocza a dwóch różnych powodów; po pierwsze mieszka na Uroczej a po drugie na prawdę jest urocza, śliczna, można na niej polegać, dobra, super. Ciemne oczy włosy blond... ładna i zadbana.
Mona z samej ciekawości chyba się ruszy no i rozumie po angielsku. Szatynka o urodzie zimo - lata, z wyrazistą twarzą i bardzo obficie kobiecej kibici, długie wciąż naturalnego koloru włosy, jasne oczy ładnie oprawione, wciąż młoda i świeża, uduchowiona, rzeczowa, logiczna i rozmarzona na dawny temat. Właściwie to przerabia pod jakimś względem los, który przypadł Cyntii w udziale, z którego na szczęście się wygrzebała i Cyntia doskonale wie co jej przyjaciółka przeżywa. Tym bardziej powinna sobie kogoś poznać.
Gosia - znajomość z podstawówki - raczej cienka sprawa jeżeli chodzi o spotkanie. W pracy. Zajęta. Z dokładnie dopracowanym harmonogramem samotnej kobiety z wielkim sukcesem jako podstawowy bagaż losu. Zuzia - mężata, ale samotna. Dobra okazja mogłaby pomóc jej wyrwać się z zasadzki małżeństwa na rozdrożu z tym, że są dzieci. Ale prawdopodobnie można na nią liczyć dla frajdy, podkreślona na rudo krótka czuprynka malutka, kobieca i ze świadomością podobania się płci przeciwnej... Huh - hu (!).
Janka?
Hm? Janka. Janka bardzo za bardzo obarczona rolą Babci, ma wnuczkę w dwa miesiące starszą niż Zula. Jej wnusia wołana jako Nela ma właściwie inaczej na imię ale w tej chwili Cyntia skupia się na innych aspektach swojej układanki dopracowywanej na poczet powstającej powieści w powieści i dlatego imię wnusi Janki jest mało istotnym w tym momencie zapomnianym szczegółem. Aaaa Kornelia... :)
W każdym razie Janka to tak pół na pół. Może byłaby i ciekawa ale zawsze można się za bardo bać na zabawę a o argumencie braku czasu zawsze jest bardzo łatwo zdecydować.
Janka w zasadzie bardzo ale to bardzo przypomina Becię. Obie zdecydowane brunetki wysokie postawne, każda w swoim rodzaju. Gdyby Janka dała się przekonać co do ubrania mini. Wyższa i postawniejsza od Mony - inny typ ale też piękny kwiat typu bardzo przystojnych kobiet. Ma najładniejsze nogi jakie Cyntia widziała w naturze, ładniejsze niż Rażka.
Becia odpada; mąż, psy, dorośli synowie, pracownia, ogród, mama i różne inne ale przede wszystkim za daleko jej się mieszka. Jolek akurat to się sporo namnożyło i każda ma jakąś wadę jeżeli chodzi o dopasowanie do spotkania w centrum handlowym dla zwały i kupy śmiechu oraz wspaniałych wspomnień po latach.
Zostają trzy plus może z Janką to cztery; a nawet super
- W porządku - zupełnie w porządku zdała sobie sprawę Cyntia.
Sprawa raczej pilna, bo co jak im delegacja się skończy?
Sama Cyntia absolutnie, absolutnie wyklucza możliwość...
Ciekawe jak to będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz