poniedziałek, 20 stycznia 2014

YYYYYYY...

Cyntia ze zdziwienia wytrzeszczyła oczy - Co to??? - usłyszała swój głos. 
Gdyby to wydrukować to byłyby trzy strony literki "yyyyyyyyyyyyyyyy" jak z bata strzelił - analizowała nadesłaną pocztę od Micha. 
- Czy on z byka spadł albo zbaraniał? - pomyślała.  

Z Michem ostatnio trudniej jej było się porozumieć. 
Dla przykładu jakieś trzy dni temu. Cyntia miała poważny problem.
Doszła do wniosku,  że Micho jest zazdrosny o Leo. 
 Wiadomo jak to jest czasami z przyjaciółmi mogą być o siebie zazdrośni. A jak ona ma to niby zrobić, wydzielać im czas lub uwagę kwartami? - buntowała się.  
Postanowiła sprawę załatwić otwarcie. 
Najpierw rozmawiała z Leo, bo spodziewała się, że z nim będzie łatwiej. Leo ją utwierdził w przekonaniu, że w świecie poza materialnym brakuje uczuć negatywnych są tylko pozytywne lub pozytywnie odbierane negatywne.  Przy okazji dowiedziała się sporo na temat nieba i piekła. 
- Każdy wybiera swoje - orzekł - jeżeli kogoś rajcuje i sprawia mu zadowolenie wypełnianie się negatywnym aspektem energii to ma jak najbardziej do tego prawo, ale żyje we własnym piekle i serce ma ciężkie a głowę czarną. 
 Leo zapewnił ją, że zazdrość to uczucie obce w równoległym świecie, w którym on się spełnia. 
Została rozmowa z Michem. 
To było  na prawdę trudne, bo Micho cały czas się zasłaniał w końcu na bardziej konkretne pytanie zabrakło od niego odpowiedzi. 
Wysłała mu dodatkowe pytanie, żeby się zdeklarował jak to jest właściwie z poziomem jego stanu ducha? 
Brak odpowiedzi dla Cyntii był  wyraźny znak potwierdzenia jej przypuszczeń. 
Zresztą cały ten dialog między nimi był bardzo dziwnym wydarzeniem. 
Ponieważ buszowała całą noc i kawałek ranka po internecie a wstała swoim zwyczajem bardzo wcześnie więc po południu zachciało jej się spać. 
Drzemka dobra sprawa zdecydowała. 
To co było bardzo dziwne to fakt, że obudziła się w momencie gdy na ekranie otwartego komputera wyskoczyła wiadomość od Micha. 
Micho po posiłku po przyjściu z pracy, kładzie się aby odparować napięcia i całodzienne zmęczenie. Budzi się zazwyczaj w środku nocy aby "robić hałasy" jak to on nazywa. To jest jego czas aby sprawdzić pocztę, napisać listy i w ogóle coś przegryźć, zapalić i jak się zmęczy tym całym śródnocnym relaksem idzie w bety już do samego rana. 
Jakoś tak się stało, że Cyntia obudziła się z popołudniowej drzemki właśnie na czas jego pocztowej rutyny. 
Próbowała go jakoś nakłonić do wysypania się, do szczerości, ale on widocznie uznał, że lepiej pozostawić jej konkretne pytanie bez odpowiedzi. 
Cyntia więc uznała, że ma rację aż do czasu, kiedy następnego dnia przeczytała notatkę od swojego przyjaciela;
Przygotowała się na stoczenie batalii o swoją wolność. 
Przecież ta literka "y" w bardzo dużej ilości to nic innego jak potwierdzenie jej przypuszczań. Dawał jej wyraźnie do zrozumienia, że ona może mieć rację ale on na razie woli zostawić wyjaśnienia do swojego wglądu. 
- Widocznie dojrzał na reszcie do tego, żeby swoje szczere zwierzenia jakoś sprecyzować lub ująć w słowa - odgadywała treść listu zanim jeszcze go przeczytała. 
Otworzyła list i ukontentowana, że będzie mogła pomóc przyjacielowi w biedzie. Miała kilka mocnych argumentów w zanadrzu  wiedziała, że na pewno z nich skorzysta. 
Zaczęła czytać najpierw raz. Potem drugi, bo wydawało jej się, że tekst napisany w znanym jej języku prawdopodobnie dotyczy innej sytuacji lub osoby jest w każdym razie pomyłką. 
Micho pisał: 

"-... Sorki, głupio mi... tak się stało... a może inaczej. Wiesz na prawdę chciałem Tobie odpowiedzieć, ale obudziłem się z palcem na literce "y". Zasnąłem na krześle. Wysłałem tę literkę, bo uznałem, że to jest śmieszne :). Dopiero w ciągu dnia przypomniałem sobie czego dotyczył Twój list. 
Z reguły jeżeli o życie duchowe kobiet  chodzi, to nawet jeżeli coś tego, to ja mam nic do tego..." 

Cyntia długo siedziała gapiąc się w ekran. To ona gimnastykuje się całymi godzinami traci na to dwa dni i pół nocy a on zamyka sprawę jednym zdaniem. A co tu ma do rzeczy określenie; "... nawet jeśli coś tego..."  - denerwowała się - przecież Micho to przyjaciel coś mu się pomyliło doszczętnie - uznała. 
Już chciała mu napisać co ona Cyntia Bella Maru sądzi na ten temat ale powstrzymała ją litość; 

Pasja, pasją, powołanie o użyteczności społecznej, misja przetrwania to wszystko ma swoje dobre strony, ale on na prawdę ostatnio był po prostu przemęczony - pomyślała ze współczuciem, bo przecież była dobrą przyjaciółką. 
Pewnie jeszcze te mrozy podbiegunowe w nim musują - uznała pojednawczo. 
Wysłała mu więc jedno ze swoich opowiadań dotyczących jej potyczek w roztawaniu się z Leo. 
Odpowiedź przyszła kwadratowa trochę:

"...A to wszystko jest za ciężkie, i tak nie rozumiem nic; jakieś "yyy" jakieś pytania, jakieś  Leony w parku, jakieś maile niewiadomo które i kiedy,  kto by się na tym wyznal wszystkim, co sie zdarzyło a co sie nie zdarzyło?
Jedno jest pewne, że idzie zima, przynajmniej tutaj wiadomo co się dzieje..."

Kurka odporna; ale się rozmija jej wyobrażenie, długoletnie wyobrażenie o jej przyjacielu przez ostatnie trzy lata korespondencyjnym i wystarczyło tylko użyć sobowtóra Micha, żeby Micho właściwy się w całości objawił i zdemaskował - myślała Cyntia. 
To jest z pewnością kontrast, który jej był bardzo i już od bardzo długiego czasu bardzo potrzebny.

Cyntia powyższe opowiadanie wysłała do kilkolkorgu swoich stałych czytelników. Odezwała się Becia:

"...No świetne! a Ty Micha chciałaś wypieprzyć kiedy on całość fajnie rozruszał:0 - nie jest taki matronowaty, poważny w koneksjach - tu nawali, tu da du...y - chulaj duszy piekła nie ma;0 i fajnie to działa, bo jest taki extra prawdziwy, taki chłop niechlujek uczuciowy:0, super..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz